Front włoski w I wojnie swiatowej na podstawie książki Vincenzo D'Aquila, BODYGUARD UNSEEN: A TRUE AUTOBIOGRAPHY 

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #DAquila #ciekawostkihistoryczne #isonzo

PRZYNIEŚ WIĘCEJ SHERRY!

BYŁ dziesiąty poranek pierwszej bitwy nad Isonzo. Sztab Brygady Piechoty z Bergamo, rozmieszczony na froncie Caporetto-Tolmino, naprzeciwko dwóch "świętych" gór - Monte Santa Lucia i Monte Santa Maria, wyłonił się ze swoich schludnych, dobrze chronionych chat na wzgórzach Cigini. Właśnie zjedli satysfakcjonujące, choć oszczędne śniadanie, składające się z gorącego kakao i tostów z wojskowego chleba, którym towarzyszyły apetyczne likiery i wina, aby zmyć ciężar życia i pozbyć się porannego posmaku.

Kilku sprawnych pomocników i sanitariuszy przygotowało wcześniej pobliski punkt obserwacyjny. Ustawili oni meble obozowe i inne elementy wyposażenia na właściwych miejscach, a także zastąpili zdmuchnięte w nocy liście świeżymi krzewami. Wszystko po to, by zapewnić bezpieczeństwo naszym dowódcom w zakamuflowanym pomieszczeniu, a także by uniknąć wykrycia naszego posterunku przez wroga.
Gdy nasi przełożeni się pojawili, z szacunkiem stanęliśmy z boku, jak wiele sztywnych manekinów, podczas gdy oni odwzajemnili nasze salutowanie z tą zgryźliwą nonszalancką atmosferą oficjalnej pogardy, której używają mężczyźni o ich randze, aby lepiej imponować swoją siłą i mądrością. Nie zadowalając się tak wyniosłymi spojrzeniami, wskazali, że mamy przytrzymać ich krzesła, aby wygodnie się usadowili, a następnie wręczyć im lornetki i okulary polowe, aby mogli spokojnie przyjrzeć się widokowi rzezi i spustoszenia, jakie na ich rozkaz sprowadzono na ten nieszczęsny alpejski kraj. 

Po tym, jak jeden z majorów nasycił się panoramą, oddał swoja lornetkę asystentowi i zauważył z zadowolonym spojrzeniem, gdy skrupulatnie odkładał swój upadły monokl, że przynajmniej tego dnia będziemy cieszyć się czystą, piękną, bojową pogodą! Następnie spojrzał w dół na swoje nieskazitelne, wypolerowane buty z ostrogami z poczuciem wewnętrznej ulgi. W międzyczasie okopane po pas szczury okopowe podejmowały daremne próby wyparcia silnie okopanych Austriaków. My, zasiadający w lożach, że tak powiem, mogliśmy sobie pozwolić na dumę z nieskazitelnej czystości naszych schludnych, pogniecionych mundurów, tak odmiennych od stanu tych głupców i słabeuszy poniżej, którzy tysiącami umierali jak psy dla większej chwały swojej ojczyzny!

A jeśli ktoś pytał, gdzie odbywa się mord lub rzeź na skalę godną wzmianki, to właśnie ta scena, rozgrywająca się przed naszymi bystrymi i spostrzegawczymi oczami, była odpowiedzią, ponieważ kompania za kompanią i batalion za batalionem były prowadzone na zbocza Monte Santa Lucia i Monte Santa Maria, aby zostać skoszone jak zboże przez nisko ustawione żniwiarki. Austriacy prowadzili precyzyjny i zabójczy ogień. 

Tak, widziałem tę samą kompanię, do której należałem, zanim zostałem przydzielony do sztabu, siódmą kompanię dwudziestego piątego pułku liniowego, prowadzoną do ataku - widziałem tych samych ludzi, z których duszami niedawno obcowałem, podczas tych krótkich dni koleżeństwa, we wspólnej nadziei na możliwe zbawienie, jeśli szczęście będzie z nami. Tak, niektórzy z tych młodzieńców, w których ramionach spałem w braterskim uścisku, aby lepiej chronić nas obu przed przenikliwym alpejskim zimnem, widziałem jak spotykają się teraz z zimną stalą wroga, która penetruje ich dziewicze ciała i zrzuca ich masowo w dół tych skalistych przepaści, zamieniając ich w zwykłe zmacerowane mięso i zgniłe, cuchnące zwłoki. 

Nie, nigdy nie zapomnę tego kapitana z pułku Bersaglieri, którego ludzie zostali dosłownie zdziesiątkowani, błagającego przez polowy telefon swojego dowódcę, aby jego nielicznym ocalałym oszczędzono ostatecznej męki. Z jego kompanii składającej się z dwustu pięćdziesięciu bohaterów, ludzi testowanych dzień po dniu i uznawanych za prawdziwych wybrańców włoskiej armii - ledwie dwudziestu pięciu przeżyło nie mniej niż piętnaście ataków. Błagał gorączkowo, w imię wszystkiego, co było drogie jego dowódcy, aby pozwolono mu po prostu utrzymać swoją pozycję. 

Ale rozkazy to rozkazy, nawet jeśli były wydawane między łykami czystego sherry podawanego w delikatnych karafkach, które w jakiś tajemniczy sposób trafiły na front wraz ze stalą i mięsem armatnim! Kapitan musi być posłuszny. Niech pamięta o przysiędze złożonej królowi i ojczyźnie!
Był posłuszny! Przez ten sam telefon polowy, my w kwaterze głównej zostaliśmy zaproszeni do uważnego przyglądania się tej ostatniej szarży, aby dać świadectwo szlachetnej wierności tego kapitana. Spójrzcie teraz na ten ostatni wypad, jak na pełen napięcia punkt kulminacyjny w dramacie scenicznym!
Kapitan był człowiekiem zdesperowanym. 

"Naprzód", zawołał do swoich dzielnych żołnierzy, "Naprzód, na chwałę Sabaudii!"[Król Włoch przed zjednoczeniem tytułował się królem Sabaudii i Sardynii]. W tym samym momencie lufa jego pistoletu dosięgła jego własnej skroni, a on sam upadł na ziemię za wielkość Włoch!
Ordynans majora mimochodem zauważył, że to żałosna scena. 

"Przynieś więcej sherry" - odparł major ze znudzoną, apatyczną miną - "i zamknij się!".

1. Strzałką na mapie zaznaczone miejscee ataku opisywanego w cytowanym fragmencie książki
2. Dwie "święte" góry po lewej stronie drogi. Zdjęcie współczesne. Własne.
3. Monte Santa Lucia.

Przetłumaczono z DeepL.com (wersja darmowa)
8e725e35-44e6-49ee-a943-f49a1ac7d1fe
ceae6c44-ed94-41fd-9d57-c716e9e77985
f7d222ea-fa93-4a6b-9dac-8c90f8377ed9
Bystrygrzes

dlatego na wojne w pierwszej lini powinni isc politycy, nastepnie ochotnicy a na koncu Ci ktorzy zostali przymuszeni

alaMAkota

Trafiłam na tą serię dopiero w 13 rozdziale. Zaczynam od początku :) dzięki za świetne wpisy

Hans.Kropson

@alaMAkota Zachecam do czytania.

Szukam w sieci starych ksiazek o I wojnie swiatowej. Te ktore uwazam za interesujace tlumacze na polski I fragmenty wrzucam na hejto. Dla kogos kto jest zainteresowany tym okresem powinno to byc ciekawe.

alaMAkota

@Hans.Kropson super. Świetna sprawa.

Tym lepiej, że znalazłam Twój tag.

Zaloguj się aby komentować