TLDR: Nie mam dobrych wieści, czuje że jestem zepsuta.
47.
Jestem zmęczona, jestem zmęczona sobą. Swoimi rozkinami, lękiem jaki się z tym wiąże. Tego że nie wiele jestem w stanie coś ze sobą zrobić, bo w kółko blokuję mnie nie tylko głowa ale i ciało. Jestem jednym i drugim zawiedziona, żałuję że taka jestem i nienawidzę się. Nawet już nie wiem co mogę zlokalizować przyczyny aby z tym walczyć. Czyje się przegrana na całej lini. Boli mnie to i zabiera chęć do działania ze sobą, tak aby o siebie zadbać, zainwestować, zaangażować się w coś nowego.
Czy jest jeszcze dla mnie nadzieja?
Wiem że nie powinnam tak o sobie myśleć na poziomie racjonalnym, ale w środku czuje coś zupełnie innego. Trujacego i paraliżującego. Gdy mam natarczywe myśli moje serce przyspiesza, ciało sztywnieje, mózg z produkcją lękowych myśli pracuje na najwyższych obrotach. Nie umiem tego zatrzymać. Męczę się i wręcz boli to wszytko. Nie chcę tak żyć.
Przy lekach emocje te nie były tak silne, ale nie czułam nic i bolało mnie to również. Funkcje poznawcze i społeczne spadły do minimum. Nie mówiąc już o skutkach ubocznych, które czułam na ciele. Nie widzę dla siebie dobrego wyjścia z tej sytuacji co dodatkowo obniża poziom motywacji aby o siebie zawalczyć.
Nic mi się nie chce, nawet oddychać. Działam wbrew zmęczeniu. Na tym etapie uważam to za czyn heroiczny. Tak proste rzeczy mnie wykańczają i czuje że więdnę. Ale walczę, nadal walczę, chociaż jestem już tym bardzo zmęczona. Muszę to przetrwać i utrzymać się na powierzchni. Trzymajcie za mnie kciuki.
Na pewno nie jesteś zepsuta, nie smutaj. Na pewno jest nadzieja. Na twoim miejscu bym się wkręcił w jakąś religię albo radykalny ruch społeczny.
@moderacja_sie_nie_myje chciałabym wierzyć, to zawsze nadaje jakiś kierunek, ale nie umiem. A co do radykalnego ruchu społecznego to nope. :p
@Fafalala A w szpitalu było lepiej?
@moderacja_sie_nie_myje szpital daje sztuczne poczucie bezpieczeństwa. Wszystko jest kontrolowane i z góry uregulowane. Tam jest upierdliwie ale jest łatwej dzięki temu wszystkiemu. Nie wiem czy było lepiej, ja strasznie tam odpierdalałam. Jak mi odbijało dostawałam dropsa i szlam spać. Teraz tak nie ma. Świat jest dziki i nie udaje mi się w tym momencie w nim odnaleźć.
@Fafalala A możesz wrócić do szpitala? Może trzeba przepracować jakąś dodatkową lekcję po wyjściu? Świat jest dziki dla każdego.
@moderacja_sie_nie_myje mogę, ale nie chce. Pewnie jakbym w pełni odstawiła leki, po chwili znów wpadłabym w pętle szaleństwa.
Po wyjściu było dziwnie. Błędem było, że kolejnego dnia po wypisie byłam już w pracy. Nie mogłam wrócić do codziennej rzeczywistość, a tu już od razu masa obowiązków. Lekarze zalecali mi przerwę, chcieli dać mi zwolnienie na tydzień, dwa, abym się unormowało z wielkim swiatem, ale ja bałam się stracić pracę i wyszło jak wyszło.
@Fafalala Jesteś piękną osobą. Chociaż pojebaną
@moderacja_sie_nie_myje XDDD zgadza się. :D
Ehh trzymam, niestety walka nigdy się nie kończy, byle do następnego dnia i tak od nowa.
@ErwinoRommelo dokładnie. Byle tylko w miarę spokojnie przespać noc, a potem godnie przeżyć dzień. Ale i to jest trudne. Najgorsze jest to zmęczenie.
@Fafalala no wiem, a czym więcej się ucieka w sen tym człowiek bardziej zmęczony. Noce nie dają ukojenia, w dniu ciężko znaleść na coś ochotę a od jedzenia tylko głowa boli. Ale co poradzisz trzeba siedzieć w tym okopie i mieć nadzieje ze w naszych głowach ogłasza pokój zanim sczeźniemy.
@ErwinoRommelo ja już jestem tym taka zmęczona, chciałbym robić coś konstruktywnego ale duszę się wciąż z sobą samą. Noce są najgorsze, zostaje z myślami sam na sam. One są okropne i nigdy się nie zatrzymują. Zasypianie to padanie ze zmęczenia ciągłym procesowaniem.
Tak bardzo trzymam za nas kciuki, abyśmy nabrali powietrza i w końcu ruszyli.
Próbowałaś pobiegać?
@ytilibuuun o kurde, nie pomyślałam o tym. :D
@Fafalala trzymaj się. Ja wierzę, że Ci się uda tylko daj sobie więcej czasu. Czyli nie bierzesz już leków? Może niech lekarz spróbuję Ci dobrać inne?
@splash545 wróciłam do nich, przestałam brać przeciwpsychotyczne bo wypalały mi mózg. Ale będę musiała coś dobrać nowego, bo szereg skutków ubocznych sprawia, że dołuje się jeszcze bardziej, np. garściami wypadają mi wlosy i to sprawia, że przestaje się czuć atrakcyjna.
@Fafalala rozumiem. No jest ciężko i pewnie jeszcze troche minie nim się uda wszystko optymalnie dobrać i żebyś się nauczyła funkcjonować znów inaczej. Trzymam za Ciebie kciuki, żebyś przetrwała te trudniejsze chwile
@splash545 dziękuję bardzo. Trochę tutaj pisze, aby otrzymać wsparcie i nigdy nie zawodzicie. Dziękuję za to raz jeszcze.
@Fafalala Zawsze będziemy trzymać za Ciebie kciuki! Zawsze!
@Klamra dziękuję. Uwielbiam Was za to. W życiu codziennym mam problem by podzielić się ze światem swoimi problemami. Pisać jest mi łatwiej i cieszę się bardzo, że mam tak wspaniałą grupę czytelników. :)
@Fafalala bardzo chcialnym, zebyś w koncu poczula jakąś ulgę. z osob ktorych nie znam Tobie życzę najlepiej.
@GrindFaterAnona dziękuję Ci bardzo. Nadal walczę o lepsze życie. :)
@Fafalala podziwiam. Bardzo jestes silna mimo tych wszystkich problemow.
@Fafalala Słowo daję, wczoraj i dzisiaj zastanawiałem się, co u Ciebie słychać, bo dawno nic nie pisałaś. Nie jest to wprawdzie wpis typu: "nareszcie mam to już za sobą", ale dziękuję, że napisałaś. Trzymaj się!
@Pan_Buk to dziwne, że ktoś sobie o mnie myśli. :p Sama czułam że dobrze by się było odezwać, ale byłam w takiej matni, że nie szło zebrać myśli. Ten wpis powstał natychmiastowo, gdy czułam się o wiele gorzej i musiałam to z siebie wylać.
@Fafalala czemu uważasz to za dziwne przecież dałaś się tu poznać jako fajna osoba i też już od jakiegoś czasu się zastanawiałem co u Ciebie bo był dłuższy okres ciszy. Więc powiedziałbym, że to całkiem normalne, że ktoś się zastanawia nad tym co tam u Ciebie
@splash545 zabawne, że otwieram się przed ludźmi, których właściwie nie znam. Choć przyznaje, że na podstawie naszych rozmów, rysuje sobie Wasz obraz. :p Jesteście dla mnie bardzo mili i dajecie mi przestrzeń do przemyśleń dzięki Waszym komentarzom.
U mnie na szczęście na różne myśli działa zajęcie czymś głowy albo pracą albo różnymi mediami ewentualnie nucenie w myślach jakieś piosenki. Objawy ze strony organizmu są typu szybsze bicie serca, ale mysli są gdzie indziej i raczej dzięki temu pomijam objawy ze strony ciala. A gdy jednak myśli są to zawsze sobie mówię że one nie są na stałe, zajmuje się danym zajęciem a myśli choć zatruwają to przechodzą po czasie.
Ale ja to o wiele słabszy przypadek bo tylko zaburzenia lękowe, fobia społeczna i spektrum autyzmu. I na szczęście leki jako tako pomagają.
Może nie trzeba szukać przyczyny ?Moja droga polega na tym że jej nie szukam, mówie sobie "jest jak jest", staram się unikać wychodzenia że strefy komfortu i gdy to robię to jest jako tako. By czuć się przegranym to trzeba najpierw walczyć, czego nie robię bo dla mnie alternatywa jest by powiedzieć sobie " dobra chuj, jest jak jest" i żyć dalej, w ramach swoich ograniczeń zmuszając się jedynie do tego co niezbędne.
Gdy probowałem robić inaczej, typu analizować bodźce z organizmu to je potęgowałem, gdy robiłem coś mocno wbrew ciału to nie otrzymywałem żadnej gratyfikacji, nie zmniejszało to lęków następnym razem itp. więc wszelką praca nad problemami była bez sensu, więc poprostu zaakceptowałem że mój mózg jest moim wrogiem, nie warto z nim rozmawiać i że trzeba zaakceptować swoje ograniczenia.
Przykładowo gdy jezdziłem komunikacja miejska to odczuwałem kołatanie serca , przy tych kołataniach pojawiały się myśli związane z lękami społecznymi, gdy analizowałem bodźce z ciała, próbowałem się uspokoić to było jeszcze gorzej. Gdy zaczałem postępować w myśl mojej filozofii to ignorowałem kołatanie, odwracałem uwagę mózgu czymś innym, a po pewnym czasie zostało tylko kołatanie, co właściwie mi nie przeszkadza, jest sobie gdzieś obok a ja robię swoje.
Z tym w jakiś sposób powalczyłem bo było to niezbędne, ale już jakieś interakcje społeczne gdzie się pocę, mam kołatania i widoczny dla innych niepokój - z tym nie walczę, akceptuje to i unikam takich sytuacji, a gdy już nie ma innej opcji to się do nich zmuszam.
Mówie to bo wydaje mi się że jest to dosyć "niekoszerna" droga, domyślam się że zalecaną drogą byłaby próba lepszego dostosowania leków by objawów nie było wcale, i jakąś psychoterapia z wychodzeniem że strefy komfortu, analizy swojego stanu, jego przyczyn i ogólnie próby przywrócenia mnie do "normalności".
Tak tylko pokazuje że problemy można rozwiązać na wiele różnych sposobów w tym niekonwencjonalnych, jak jedno nie działa to są jeszcze inne, a Ty masz dużo czasu do analizy rozwiązań i ich testów.
Według mnie, prędzej czy później albo rozwiążesz problem, albo zaakceptujesz swój stan na tyle że będziesz w miarę ignorować odgłosy z ciała/myśli co pozwoli ci żyć w miarę normalnie albo jeszcze w inny sposób organizm dostosuje się do sytuacji - ludzie posiadają ogromne zdolności adaptacyjne do najróżniejszych warunków takich jak obozy koncentracyjne itp, tylko trzeba dać sobie odpowiednią ilość czasu.
Tak czy siak trzymam kciuki i życzę powodzenia
@pokeminatour dziękuję Ci za to, że podzieliłeś się swoim punktem widzenia. Uważam, że jest cenny. Mnie osobiście stagnacja dobija, czyje że się cofam w ten sposób, mózg nie wymaga pracy i zastyga w tym co jest. Z drugiej strony tak ciężko zabrać się za coś nowego, gdy z góry zakładasz ze nie warto. To budzi znaczny dysonans, kiedy chcesz, a zarazem nie.
Też korzystam z rozproszenia uwagi gdy moje ciało wariuje i wtedy oglądam mało angazujace filmiki na YT. Lecz czasem i to nie wystarcza, gdy serce tańczy kankana. Wtedy przykładam rękę do piersi, czując bicie serca i staram się oddychać, czasem pomaga i uspokajam się, ale za chwilę wchodzi nowa myśl i sytuacja się powtarza. To wykańcza.
Co do sposobów, to wczoraj odkryłam, że jak skupię się na przedniej części czaszki, na zasadzie jakbym kumulowała energię do przodu czaszki, to nie słyszę tych myśli będących z przodu, tyle że wymaga to dużego skupienia i koncentracji, a to znowu wykańcza. Choć nadal myślę, że lepiej mieć jeden sposób, niż zero.
Po przeczytaniu Twojego wpisu, myślę że Twoje podejście jest bardzo stoickie. :D Akceptujesz rzeczywistości taką jaką jest i nie walczysz z tym co nie zależy w pełni od Ciebie.
Ja się trochę pogodzilem, że w niczym nie jestem na tyle dobry, żeby powiedzieć, że się znam. A już na pewno nie w czymś, co by się mogło przydać, aby przeżyć, czytaj zarobić na chleb. Trochę to kłopot, ale jakoś będzie chyba.
Męczące, demotywujace, ale z czasem się przyzwyczaja człowiek chyba.
Tak mi się zdaje.
@RogerThat można się z tym pogodzić? Dla mnie to nie do pomyślenia. Mi zawsze wciskano że mam ambicje aby być kimś wielkim, że mam wiedzę i zdolność analizy. Ja tego nigdy nie poczułam, zawsze w siebie watpiłam, pomimo tego że teoretycznie osiągnęłam większość tego co chciałam. Lecz wciąż to za mało. Widzę stałe swoje braki i to mnie wyniszcza.
Liczę, że Twoje podejście w jakiś sposób zabija poczucie niepewności i wątpliwości. Każdy szuka własnych sposób aby pogodzić się z bólem. Nawet nie chcę Ci pisać abyś walczył i wspinał się wyżej. Nie każdemu jest to potrzebne. Niektórym wystarczy święty spokój.
@Fafalala o tak się czuję.
@Fafalala też mówiono. Może nawrt mieli rację. Co z tego, skoro przede wszystkim trzeba charakteru. Ambicje też może mam, głupi perfekcjonizm. Perfekcji nie doscigniesz i tak, więc wiecznie zawiedziona sobą. Pogodzilem się z tym chyba już i już rzeczywiście chciałbym spokoju, tak mi się wydaje. Nie wiem, czy polecam. Rezygnacja to kiepska postawa na życie.
Trzymam kciuki
@ttoommakkoo dziękuję. :)
Nie mówię, że u Ciebie to zadziała, ale gdy mnie przytłaczały mocne emocje, to skupiałam się na jednym elemencie otoczenia i o nim myślałam. Czyli widziałam stół, to sobie wyobrażałam jak powstala plyta mdf, jak ją wycinali, jak kleili okleinę, jaką ma strukturę, jak skręcali stół element po elemencie. To nie musi być stół oczywiście, mnie to uspokajało bo lubię wiedzieć jak coś jest zrobione, ale może to być budowa liścia kwiatka czy kości Twojej ręki. Skupienie się na jednym elemencie, wyłączenie innych myśli pozwala wyciszyć emocje, im częściej to się praktykuje tym mniej to czasu zajmuje. Nie jest rozwiązanie problemów oczywiście, ale pozwala choć na chwilę złapać oddech, zatrzymać spirale nakręcania się.
Nie udzielam się tu za bardzo, ale Twoje wpisy zawsze śledzę z uwagą i bardzo, baaardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki, wyjdziesz na prostą, bo jest z Ciebie kawał silnej baby
@Wido dziękuję za słowa wsparcia. Wiele dla mnie znaczą.
To o czym piszesz wieje mi takim mindfulnessową idea, by koncentrować się na tym co jest tu i teraz. Wnikać swoim myślami w otoczenie. Zauważać pojedyncze elementy. Dawno tego nie próbowałam. Wcześniej tak, podejmowałam próby koncentracji np. nad ciepłym kubkiem który trzymam w dłoniach. Chciałam skupić się na temperaturze, fakturze, zapachu herbaty. Nie szło mi to najlepiej. Myśli mimowolnie gnały w głowie. Zaczynało mnie to frustrować, więc przestałam.
Spróbuję jeszcze raz. :)
@Fafalala wygooglowalam sobie to mindfulness i rzeczywiście ma to sporo wspólnego, możliwe że gdzieś kiedyś o tym uslyszlam i zaczęłam praktykować na swój sposób
Wiem, że to brzmi chessy i w to pewnie teraz nie wierzysz, ale naprawdę będzie lepiej. Musisz zacisnąć zęby i przetrwać ten czas, ale będzie warto. Życie potrafi dosrać ale potrafi też być piękne.
Zaloguj się aby komentować