@DexterFromLab Trzymaj się tam cumplu! Nie wiem co więcej można napisać w takiej sytuacji...
@MarianoaItaliano nie wiem jak to jest możliwe że można mieć tyle pecha na raz
@DexterFromLab zacząłbym się zastanawiać czy nie było w Twojej okolicy jakiegoś nielegalnego wysypiska radioaktywnych substancji
@cebulaZrosolu tamta część rodziny mieszka 200 km dalej. Ale w miejscu gdzie kieszkają rodzice sąsiedzi palą śmieciami i dużo osób choruje w tym miejscu na raka. Jestem pewien że to jest przyczyna.
@DexterFromLab Może to jakieś uwarunkowanie genetyczne? Rak piersi u mężczyzn to raczej rzadkość a tu dwa przypadki u spokrewnionych osób. Ale co by nie było to cholernie współczuję.
A u mnie Babcia... Rak z przerzutami, otrzewna zalewa się wodą, trzeba raz na tydzień odsączać. I wdało się zakażenie, gorączka. Nie będzie operacji, chemii. Chemii to może dobrze.
Jadę na dniach się żegnać...
Łączę się w bólu.
@jimmy_gonzale trzymaj się cumplu.
@DexterFromLab u mnie ojciec zapalenie mózgu, wujek i ciotka wylew a ciotka ojca alzheimer i to wszystko w 3 lata. Wszystkim od ojca rodziny coś się z mózgiem psuje na starość, pewnie mnie też to czeka.
@zryyyytyyyy no właśnie to podobnie jak u mnie z tym rakiem. Wszystko na raz. To jak by nieszczęścia chodziły parami.
@zryyyytyyyy zacznij rozwiązywać krzyżówki i sudoku. Pomaga na alzheimera i demencję w jakimś stopniu
@moll Pomaga. Jak ojciec był w ciężkim stanie 3 lata temu to mu kupiłem do szpitala i od tej pory poświęca pare godzin dziennie na rozwiązywanie i wszystko rozwala
@zryyyytyyyy to sam też zacznij w ramach profilaktyki
@moll u babci niestety nie pomogło, krzyżówki robiła od zawsze dla rozrywki. po 40 wiele błędnych diagnoz i Alzheimer wykryty dopiero wtedy, gdy był już w późnym stadium, a babcia była przed 50...
@Roark bo to nie jest magiczne panaceum, ale ponoć opóźnia
@DexterFromLab musisz często robić badania przesiewowe, bo wygląda, że jest predyspozycja genetyczna w męskiej części
@DexterFromLab idź do lekarza i poproś o skierowanie na markery rakotwórcze
@Semicolon Takie markery trzeba badać co kilka miesięcy żeby wyłapać coś w miarę wcześnie a i to gdy są podniesione to jest już jakieś stadium zaawansowania. Najskuteczniejsze są badania obrazowe. Usg, tomografia komputerowa i rezonans.
@DexterFromLab ech, życie lubi tak dowalić. U mnie też waliło się rok po roku, kiedy myślałem że już gorzej być nie może. Na szczęście teraz jest stabilnie.
Rak to jednak straszne gówno, szczególnie te o podłożu genetycznym. Dziadek umarł dawno, prawdopodobnie na to samo co mama, tylko wtedy jeszcze tak tego nie diagnozowano. Ale też mama ledwie 2-3 lata przed swoją śmiercią pochowała swojego kuzyna. Ten sam rak. Ludzie aktywni, zdrowi, wcale nie starzy. I co zrobisz? Nic nie zrobisz. Też pewnie na ten syf zdechnę. W końcu mama niby była pod kontrolą po pierwotnym nowotworze, a jakoś nikt nic nie zauważył póki nie było za późno. Ech.
Bardzo Ci współczuję. Jesteś przykładem jak dużo człowiek potrafi znieść, pamiętam jak na początku obawiałeś się czy to uniesiesz. A jednak niesiesz. Szanuję. Ale oczywiście nie ma nic za darmo, to zostawia piętno. Od początku trzymam kciuki nie tylko za Twojego tatkę, ale też za Ciebie, bo wiem jak życie potrafi nas zgnieść. Przykre to wszystko i nawet ciężko mi Cię próbować pocieszać, mogę tylko powiedzieć że dzisiaj żyje mi się lepiej niż kiedyś, i Ty też do tego dojdziesz.
Jednak teraz... Ech. Co bym nie powiedział, nie pomoże, cholera wie co jeszcze się wywali. Oby dziadek i wujek nie musieli tak się męczyć, oby udało im się wygrać z tym syfem albo przynajmniej odejść na swoich warunkach. Mam nadzieję że tata jakoś to zniesie, chociaż biedak też się na pewno nie spodziewał takiego obrotu spraw i to musi być straszne. Współczuję. Trzymaj się tam kolego.
@DexterFromLab 12 lat temu pochowałem ostatnią bliską osobę z mojej strony rodziny. Mama walczyła z rakiem piersi 2 lata. Chirurgia potem chemia i naświetlania. Nic to nie dało, 7-8 lat chodziłem co tydzień na cmentarz. W końcu przeszło. Bardzo mi przykro, domyślam się co przeżywasz, najgorsze jest jak na bieżąco widzisz kiedy ten człowiek znika, marnieje, chudnie.
Najgorszą traumą był moment, kiedy lekarze na onkologii stwierdzili, że oni skończyli leczenie i mam sobie ją zabrać czy gdzieś załatwić oddział paliatywny.
@MiernyMirek opieka paliatywna w Polsce to jest masakra. U nas też nie za bardzo wiedzieli co z mamą zrobić, i co my zrobić możemy, szczególnie że nie było dostępnego specjalistycznego sprzętu żeby nam użyczyć. Później babka prowadząca była okropna, nieraz olewała wystawianie recept i trzeba się było prosić parę dni, miała podejście że w sumie to już może nie warto. W sensie może i zdroworozsądkowo tak, ale gdzie tu humanitarność, gdzie przysięga hipokratesowa... Za to pani pielęgniarka to złota kobieta. Potrafiła rozmawiać z ludźmi, bardzo dobrze działała na ojca. Ale powiem szczerze, że nawet za czterokrotność obecnej wypłaty nie zdecydowałbym się na taką pracę. Wiadomo że da się gdzieś postawić granicę, ale, no nie.
Sam mam nadzieję że mój koniec będzie szybki. Albo że będę mógł o tym zdecydować.
@Odczuwam_Dysonans tydzień po wypisaniu ze szpitala umarła, wątroby już nie było. Umarła w domu, tak jak chciała.
Organizacja tych wszystkich sprzętów typu łóżko, materac na odleżyny itd. Nawet nie wiedziałem jak zacząć.
To był jakiś amok.
Straszna choroba, bo cierpisz nie tylko ty, ale cała bliska rodzina.
Też tak sobie myślę, że nie chciałbym być obciążeniem i w sytuacji beznadziejnej mógł odejść na własnych zasadach. Ja to bym się po prostu zaćpał, w dobrym humorze odlecieć razem z jednorożcami w kierunku zachodzącego słońca. Epicko.
@MiernyMirek to również, współczuję. U mnie podobnie, tzn. mama odeszła w domu, tak jak chciała... Niestety parę tygodni później niż by sobie życzyła, żeby nie powiedzieć... Aj, nie rozgrzebujmy tego tu i teraz. Okropne. Okrutne.
Też tak nieraz myślę to tej końcowej fazie życia. Np. od gdzieś dekady stronię od twardych narkotyków, nie żebym ich jakoś mocno używał, ot tak jakoś wyszło. Ale na koniec? Na koniec to w sumie bym się nie krępował xD
Problemy widzę jednak dwa. Raz, że w takiej sytuacji kiedy dopadnie nas ciężkie schorzenie może się okazać że będziemy przykuci do łóżka, i wtedy to może być problem, chociaż morfina też ponoć niezła, no i dwa że co jeśli zostałoby po nas pomarszczone warzywo którym musiałby się ktoś opiekować. A cholera wie czy bym umarł do końca, czy bym nie skończył nie mając ust a musząc krzyczeć #pdk
Jednakże akurat w takich kwestiach świat może pójść mocno do przodu jeszcze za naszego życia. Uregulowany prawnie złoty strzał? Może możliwość wyrażenia woli eutanazji jeśli spadniemy poniżej jakiegoś stopnia sprawności, określonego jakimś sensownym indeksem? To mi nasuwa kopejne pytania i pomysły... Ale może nie fundujmy takiej lektury Dexterowi. Tak, zaćpanie się nie jest wcale taką złą perspektywą, przynajmniej w kontekście jakiejś ciężkiej choroby.
U mnie ciocia miesiąc temu zmarła na raka szyjki macicy. Dziadek narzeczonej 7 lat walczy z rakiem pęcherza i przerzutami. Tak się dzieje życia cud…
Bardzo mi przykro że wszystko tak bardzo się u ciebie sypie 🙁 pamiętaj aby się regularnie badać, zachęcaj również rodzinę do badań
Zaloguj się aby komentować