Druga część mojej opowieści w naszej kawiarenkowej zabawie #naopowiesci . Nie mam niestety czasu żeby całość napisać więc muszę iść na kompromis i dawkować lekturę po kawałku
Pierwsza część
....
Od razu go poznał. 11 lat minęło a jego czarna gęba tak samo czarna jak wtedy gdy go widział ostatni raz, może nawet czarniejsza. Kowalsky powolnym ruchem wyciągnął colta, skierował w jego stronę i wycedził przez zęby
- Mam cię!
Smoluch podniósł wzrok znad Bibli i odpowiedział ze starannie udawanym zdziwieniem:
- Słucham?
- Morda i wykurwiaj na zewnątrz! - warknął szeryf
Kaznodzieja odwrócił się i czując lufę colta na plecach powoli wyszedł z namiotu a za nim Kowalsky. Ta niecodzienna scena wzbudziła żywe zainteresowanie wśród wszechobecnych dziwolągów których zaczęło się zbierać coraz więcej. Skąd oni się biorą? - zastanowił się, doliczając się już siedmu karłów normalnych i dwóch syjamskich.
- Zmiatać stąd ale już! Władza przyszła i każe wypierdalać wszystkim do swoich zajęć! - użył swoich oratorskich zdolności
Niestety nie pomogło, tłum pokrak zaczął gęstnieć, karłów się już namnożyło czternastu a trzech klownów pojawiło się znikąd. Szeryf mocniej przycisnął lufę colta do pleców Smolucha i krzyknął:
- Zaraz będzie tu cmentarz a nie cyrk! Drugi raz nie powtórzę!
Momentalnie tłum zaczął rzednieć, pozostał tylko jeden karzeł którego Kowalsky poczęstował solidnym kopniakiem. I ciepłym słowem. Parę chwil później zjawił się zastępca Teddy McPerson któremu szeryf rozkazał związać Smolucha jak wieprza i odwieźć do miasta.
Sam wracał okrężną drogą starając się uporządkować myśli. Nie spieszyło mu się bo miał o czym myśleć. Jak to możliwe, Smoluch, po tylu latach, po tym co się stało? Bezczelnie tu wraca?
Aresztowanie spowodowało w mieścinie sensację, pod aresztem zebrał się już tłum ciekawskich. Jak tylko szeryf pojawił się pod biurem doskoczyli do niego i tarasują drogę. Dajcie mi przejść! - krzyczy do tłumu - najpierw przesłuchanie, potem proces ale szubienicę już możecie stawiać! Udobruchany tłum rozstępuje się a Kowalsky kiwa głową w podziękowaniu. Nagle przystaje - Co tu tak parchem śmierdzi!? Goldbaum wyłaź, wiem że to ty!
Tłum rechocze i wypycha Żyda w pierwszy szereg.
- Powiedz swojemu braciszkowi żeby jutro do mnie przyszedł! Z Rosenbaumem.
Żyd tylko skinął głową i pośpiesznie się oddalił, cały czas notując coś zawzięcie.
- A wy zmiatać mi stąd! - szeryf zwrócił się do tłumu - Jutro ciąg dalszy.
Tej nocy w miasteczku prawie nikt nie zasnął. Oprócz Kowalskyego rzecz jasna.
Nazajutrz był dziwny poniedziałek. Inny niż wszystkie. Szeryf gniewnym krokiem przechadzał się po całym biurze, zlękniony Teddy nie śmiał nawet podnieść wzroku znad swojego biurka i tak ceremoniał ten przerwało pukanie do drzwi.
- Szeryfie, przyszliśmy...
- Nareszcie! Wejść, zamknąć mordy i siadać - łaskawie rozkazał Kowalsky
Rzucił kilka groźnych spojrzeń i wszedł do swojego biura. Po paru minutach które zdawały się wiecznością rozległ się jego głos - Goldbaum, wejść!
Żyd niepewnym krokiem ledwo przestąpił przez próg - Zamknij drzwi! To nie jest chlew ani nie bożnica - Kowalsky nie tracił rezonu.
Goldbaum zazwyczaj nie był strachliwy ale w szeryfie było coś, czego należało się obawiać.
- Czym mogę służyć, szeryfie?
- Dobrze że pytasz Goldbaum ale o tym służeniu później - ton szeryfa zrobił się bardziej pojednawczy
- Ja już wszystko wiem. Wiem kto i dlaczego zabił szczeniaka - Kowalskyemu nawet nie zadrżała powieka
- Słucham szeryfie...
- Wiem także, że i ty wiesz.
- Jak to?
- Żydzie! Nie rób ze mnie durnia! Powiedziałem, że wiem WSZYSTKO - szeryf zaczął stukać palcami w pulpit biurka
- Ja naprawdę nie rozumiem...
- Zaraz zrozumiesz. Mogę o wszystkim zapomnieć ale nie za darmo.
- A za ile? - wyrwało się Żydowi a Kowalsky już tryumfował
- No i wpadłeś parchu jeden! Wołaj Rosenbauma, dogadamy się.
Po chwili drugi Żyd się pojawił przed biurkiem szeryfa.
- A więc słucham moje gołąbeczki.
Żydzi spojrzeli po sobie w milczeniu.
- A więc ja zacznę. Opowiem wam pewną historię. Zabito małego żydka. Szeryfowi dupę zawraca nie papa-żydek tylko sąsiad-żydek. Nasuwa się pytanie, kim dla kogo był mały żydek? - Kowalsky nie był w ciemię bity
Żydzi dalej milczeli ale Rosenbaum nerwowo zaczął okiem mrugać.
- No więc?
Odpowiedziała cisza.
- Wypieprzać mi stąd. A ty Goldbaum się zastanów dobrze nad darowizną, targować się nie będziemy.
Wyszli w milczeniu tylko Rosenbaum nerwowo łypał okiem na przyjaciela.
Kowalsky uśmiechnął się szeroko. Nic mu nie powiedzieli ale dużo sam wymyślił i na pewno coś ukrywają. Teraz tylko trzeba przesłuchać Smolucha. Do jego uszu dobiegły jakieś głosy sprzed budynku, wystawił głowę przez okno i zobaczył ciekawskich którzy wypytywali o coś wychodzących Żydów. Ci rozkładali ręce i kręcili głowami. Trzeba wywrzeć presję na tym plemieniu żmijowym - pomyślał.
- Nie rozmawiać z podejrzanymi! - krzyknął z okna
Żydzi pobledli i zaczęli pospiesznie się oddalać gonieni przekleństwami i kamieniami. Tak to się robi Teddy, patrz i ucz się - wyraźnie zadowolony szeryf mrugnął na zastępce.
- No, teraz czas na tego gównojada pod nami. Chodzmy do piwnicy, weź lampę, kubek z wodą i klucze do celi.
Zeszli do piwnicy, pełnej wilgoci, brudu i smrodu. Małe okienko ledwie oświetlało zarysy krat kilku pustych cel i jedną skuloną postać w kącie. Lampa przyniesiona przez zastępcę sprawiła, że od razu zrobiło się przytulniej. Ciemna postać powstała brzęcząc łańcuchem przytwierdzonym do ściany.
- Poznajesz mnie? - zapytał Kowalsky
- Tak.
- Dlaczego znowu oglądam twoją mordę w tej celi? Tak ci się tu podoba?
Smoluch nie odpowiedział.
- Za mało was tatko przycisnął. 3 się powiesiło a ty gnoju jeden uciekłeś.
- Nie uciekłem. Twój ojciec mnie wypuścił.
- Nie pierdol! - zdenerwował się szeryf - Wiesz, że zawiśniesz?
- Wiem.
- Osobiście postawię szubienicę, tak jak 11 lat temu.
- Dlatego właśnie ojciec ci nie powiedział, że pozwolił mi uciec.
- Żal mu się zrobiło czarnuszka i ot tak go wypuścił?
- Uszanował moje prawo do zemsty, Personowie zasłużyli na śmierć. Wszyscy.
- Mocne słowa jak na malpę na łańcuchu - skwitował szeryf - Czym podpadli? Nie miałem okazji zapytać wtedy bo byłem zajęty ciesielką, może kojarzysz
- Majątku dorobili się na krzywdzie mojej rodziny! Mojego dziadka stary Person jak psa tu przywlókł. I po 20 latach służby jak psa go wyrzucił!
Smoluch zrobił długą pauzę
- Przysiągłem się zemścić i to zrobiłem.
- Coś takiego, nie może być... - niewzruszony szeryf teatralnym gestem wywrócił oczy - A tych 3 bambusów to nie umiało na poczekaniu takich łzawych historyjek wymyślać?
- Dobrze wiesz szeryfie jak skończyli...
- Morda! - wrzasnął Kowalsky.
Teddy starał się zrozumieć co właśnie usłyszał.
Skurwysyn - powiedział do siebie w myślach Kowalsky. Nie był pewien czy myśli o ojcu, Teddym czy o Smoluchu
- Chcesz wody? - zapytał po chwili
- Tak.
Szeryf rozpiął rozporek, wyciągnął penisa, wsadził go do kubka z wodą i chwilę nim pomieszał. Starannie ustawił kubek przy kracie i skierował się bez słowa do wyjścia. Zastępca dreptał zaraz za nim oświetlając drogę i piwnica znowu pogrążyła się w mroku.
cdn.
Pierwsza część
....
Od razu go poznał. 11 lat minęło a jego czarna gęba tak samo czarna jak wtedy gdy go widział ostatni raz, może nawet czarniejsza. Kowalsky powolnym ruchem wyciągnął colta, skierował w jego stronę i wycedził przez zęby
- Mam cię!
Smoluch podniósł wzrok znad Bibli i odpowiedział ze starannie udawanym zdziwieniem:
- Słucham?
- Morda i wykurwiaj na zewnątrz! - warknął szeryf
Kaznodzieja odwrócił się i czując lufę colta na plecach powoli wyszedł z namiotu a za nim Kowalsky. Ta niecodzienna scena wzbudziła żywe zainteresowanie wśród wszechobecnych dziwolągów których zaczęło się zbierać coraz więcej. Skąd oni się biorą? - zastanowił się, doliczając się już siedmu karłów normalnych i dwóch syjamskich.
- Zmiatać stąd ale już! Władza przyszła i każe wypierdalać wszystkim do swoich zajęć! - użył swoich oratorskich zdolności
Niestety nie pomogło, tłum pokrak zaczął gęstnieć, karłów się już namnożyło czternastu a trzech klownów pojawiło się znikąd. Szeryf mocniej przycisnął lufę colta do pleców Smolucha i krzyknął:
- Zaraz będzie tu cmentarz a nie cyrk! Drugi raz nie powtórzę!
Momentalnie tłum zaczął rzednieć, pozostał tylko jeden karzeł którego Kowalsky poczęstował solidnym kopniakiem. I ciepłym słowem. Parę chwil później zjawił się zastępca Teddy McPerson któremu szeryf rozkazał związać Smolucha jak wieprza i odwieźć do miasta.
Sam wracał okrężną drogą starając się uporządkować myśli. Nie spieszyło mu się bo miał o czym myśleć. Jak to możliwe, Smoluch, po tylu latach, po tym co się stało? Bezczelnie tu wraca?
Aresztowanie spowodowało w mieścinie sensację, pod aresztem zebrał się już tłum ciekawskich. Jak tylko szeryf pojawił się pod biurem doskoczyli do niego i tarasują drogę. Dajcie mi przejść! - krzyczy do tłumu - najpierw przesłuchanie, potem proces ale szubienicę już możecie stawiać! Udobruchany tłum rozstępuje się a Kowalsky kiwa głową w podziękowaniu. Nagle przystaje - Co tu tak parchem śmierdzi!? Goldbaum wyłaź, wiem że to ty!
Tłum rechocze i wypycha Żyda w pierwszy szereg.
- Powiedz swojemu braciszkowi żeby jutro do mnie przyszedł! Z Rosenbaumem.
Żyd tylko skinął głową i pośpiesznie się oddalił, cały czas notując coś zawzięcie.
- A wy zmiatać mi stąd! - szeryf zwrócił się do tłumu - Jutro ciąg dalszy.
Tej nocy w miasteczku prawie nikt nie zasnął. Oprócz Kowalskyego rzecz jasna.
Nazajutrz był dziwny poniedziałek. Inny niż wszystkie. Szeryf gniewnym krokiem przechadzał się po całym biurze, zlękniony Teddy nie śmiał nawet podnieść wzroku znad swojego biurka i tak ceremoniał ten przerwało pukanie do drzwi.
- Szeryfie, przyszliśmy...
- Nareszcie! Wejść, zamknąć mordy i siadać - łaskawie rozkazał Kowalsky
Rzucił kilka groźnych spojrzeń i wszedł do swojego biura. Po paru minutach które zdawały się wiecznością rozległ się jego głos - Goldbaum, wejść!
Żyd niepewnym krokiem ledwo przestąpił przez próg - Zamknij drzwi! To nie jest chlew ani nie bożnica - Kowalsky nie tracił rezonu.
Goldbaum zazwyczaj nie był strachliwy ale w szeryfie było coś, czego należało się obawiać.
- Czym mogę służyć, szeryfie?
- Dobrze że pytasz Goldbaum ale o tym służeniu później - ton szeryfa zrobił się bardziej pojednawczy
- Ja już wszystko wiem. Wiem kto i dlaczego zabił szczeniaka - Kowalskyemu nawet nie zadrżała powieka
- Słucham szeryfie...
- Wiem także, że i ty wiesz.
- Jak to?
- Żydzie! Nie rób ze mnie durnia! Powiedziałem, że wiem WSZYSTKO - szeryf zaczął stukać palcami w pulpit biurka
- Ja naprawdę nie rozumiem...
- Zaraz zrozumiesz. Mogę o wszystkim zapomnieć ale nie za darmo.
- A za ile? - wyrwało się Żydowi a Kowalsky już tryumfował
- No i wpadłeś parchu jeden! Wołaj Rosenbauma, dogadamy się.
Po chwili drugi Żyd się pojawił przed biurkiem szeryfa.
- A więc słucham moje gołąbeczki.
Żydzi spojrzeli po sobie w milczeniu.
- A więc ja zacznę. Opowiem wam pewną historię. Zabito małego żydka. Szeryfowi dupę zawraca nie papa-żydek tylko sąsiad-żydek. Nasuwa się pytanie, kim dla kogo był mały żydek? - Kowalsky nie był w ciemię bity
Żydzi dalej milczeli ale Rosenbaum nerwowo zaczął okiem mrugać.
- No więc?
Odpowiedziała cisza.
- Wypieprzać mi stąd. A ty Goldbaum się zastanów dobrze nad darowizną, targować się nie będziemy.
Wyszli w milczeniu tylko Rosenbaum nerwowo łypał okiem na przyjaciela.
Kowalsky uśmiechnął się szeroko. Nic mu nie powiedzieli ale dużo sam wymyślił i na pewno coś ukrywają. Teraz tylko trzeba przesłuchać Smolucha. Do jego uszu dobiegły jakieś głosy sprzed budynku, wystawił głowę przez okno i zobaczył ciekawskich którzy wypytywali o coś wychodzących Żydów. Ci rozkładali ręce i kręcili głowami. Trzeba wywrzeć presję na tym plemieniu żmijowym - pomyślał.
- Nie rozmawiać z podejrzanymi! - krzyknął z okna
Żydzi pobledli i zaczęli pospiesznie się oddalać gonieni przekleństwami i kamieniami. Tak to się robi Teddy, patrz i ucz się - wyraźnie zadowolony szeryf mrugnął na zastępce.
- No, teraz czas na tego gównojada pod nami. Chodzmy do piwnicy, weź lampę, kubek z wodą i klucze do celi.
Zeszli do piwnicy, pełnej wilgoci, brudu i smrodu. Małe okienko ledwie oświetlało zarysy krat kilku pustych cel i jedną skuloną postać w kącie. Lampa przyniesiona przez zastępcę sprawiła, że od razu zrobiło się przytulniej. Ciemna postać powstała brzęcząc łańcuchem przytwierdzonym do ściany.
- Poznajesz mnie? - zapytał Kowalsky
- Tak.
- Dlaczego znowu oglądam twoją mordę w tej celi? Tak ci się tu podoba?
Smoluch nie odpowiedział.
- Za mało was tatko przycisnął. 3 się powiesiło a ty gnoju jeden uciekłeś.
- Nie uciekłem. Twój ojciec mnie wypuścił.
- Nie pierdol! - zdenerwował się szeryf - Wiesz, że zawiśniesz?
- Wiem.
- Osobiście postawię szubienicę, tak jak 11 lat temu.
- Dlatego właśnie ojciec ci nie powiedział, że pozwolił mi uciec.
- Żal mu się zrobiło czarnuszka i ot tak go wypuścił?
- Uszanował moje prawo do zemsty, Personowie zasłużyli na śmierć. Wszyscy.
- Mocne słowa jak na malpę na łańcuchu - skwitował szeryf - Czym podpadli? Nie miałem okazji zapytać wtedy bo byłem zajęty ciesielką, może kojarzysz
- Majątku dorobili się na krzywdzie mojej rodziny! Mojego dziadka stary Person jak psa tu przywlókł. I po 20 latach służby jak psa go wyrzucił!
Smoluch zrobił długą pauzę
- Przysiągłem się zemścić i to zrobiłem.
- Coś takiego, nie może być... - niewzruszony szeryf teatralnym gestem wywrócił oczy - A tych 3 bambusów to nie umiało na poczekaniu takich łzawych historyjek wymyślać?
- Dobrze wiesz szeryfie jak skończyli...
- Morda! - wrzasnął Kowalsky.
Teddy starał się zrozumieć co właśnie usłyszał.
Skurwysyn - powiedział do siebie w myślach Kowalsky. Nie był pewien czy myśli o ojcu, Teddym czy o Smoluchu
- Chcesz wody? - zapytał po chwili
- Tak.
Szeryf rozpiął rozporek, wyciągnął penisa, wsadził go do kubka z wodą i chwilę nim pomieszał. Starannie ustawił kubek przy kracie i skierował się bez słowa do wyjścia. Zastępca dreptał zaraz za nim oświetlając drogę i piwnica znowu pogrążyła się w mroku.
cdn.
@moderacja_sie_nie_myje omg, powrót smolucha!
@Wrzoo Ma dużo żyć a wszystko przez codzienniepiciu
@moderacja_sie_nie_myje ciekawie się fabuła rozwija. Już myślałem, że ta akcja z penisem się skończy jeszcze obrzydliwej xd
@splash545 W Fargo był taki motyw z herbatką, spodobał mi się więc pożyczyłem
Zaloguj się aby komentować