Miał mnóstwo planów na zbliżającą się emeryturę, chciał wreszcie skorzystać z życia, bo od młodości ciężko pracował na rodzinę. Modliłem się, ale już nie umiem, jeśli jest Bóg, nienawidzę go za to, co mu zrobił, tego żydowskiego czy innego pastucha, rozkoszującego się cierpieniem ludzi. W mordę bym przywalił temu, kto by przy mnie zaczął bredzić o jakich bożych planach, z których zawsze wynika dobro, tylko my tego nie rozumiemy. Gówno wiedzą. Ale i tak pewnie żadnego Boga nie ma.
Pamiętajcie, żeby nie odkładać w życiu tego, co sobie zaplanowaliście. Nigdy nie wiecie, ile czasu Wam zostało. I nie traćcie nerwów i zdrowia na politykę, nie kłóćcie się o nią z rodziną, błazny w garniturach z tej czy innej partii nie są tego warci.
Nie wiem po co to piszę, chyba żeby to z siebie wyrzucić, w tej całej sytuacji to ja odgrywam rolę najsilniejszego, ale już nie daję rady, bez lekarstw całkiem bym się załamał. Może czasem będę coś pisał w nawiązaniu do tej sytuacji pod tagiem #glejaklutowy
#zdrowie #glejak #glejaklutowy
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom trzymajcie się. Dużo sił dla Was
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom Współczuję.
Przeczytaj sobie jakie jest 5 faz/etapów umierania - być może jesteście na różnych etapach. Nie będzie łatwiej, ale przynajmniej zrozumiesz co się dzieje u każdego.
Z mówieniem człowiekowi jaki jest stan - też są różne teorie. Tu skoro leży w hospicjum i widzi, że nie ma żadnych operacji, chemii itp. to raczej doskonale wie co się dzieje, tylko najwyraźniej nie chce o tym mówić (być może żeby was nie obciążać).
Więcej w tych tematach jest w książce lekarki - Elisabeth Kübler-Ross, "Rozmowy o śmierci i umieraniu" - polecam.
@moll - dziekuję.
@Nemrod - dziękuję, książkę znam, czytałem ją dawno temu, gdy nigdy bym nie przewidział takiej sytucji. Tacie mówimy, że to szpital, do którego skierowano go, żeby doszedł do siebie. Po operacji, która była miesiąc temu, nie wrócił do domu. Na początku wszystko szło dobrze, ale potem pojawił się ogromny obrzęk mózgu, i okazało się, że guz odrósł w półtorej tygodnia po całkowitym usunięciu [sic!], lekarze, którzy wiele glejaków widzieli, byli zaszokowani tym tempem. Histopatologia pokazała wyjątkową, nieprzeciętną złośliwość nowotworu. Teraz obrzęk trochę zszedł, tato był już nieprzytomny, potem półświadomy, ale jakoś doszedł do stanu, w którym normalnie kontaktuje.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom ...
Generalnie są dwie szkoły. Jedna to walenie prawdą prosto z mostu (dr House) i nie liczenie się właściwie ze stanem psychicznym pacjenta. Druga... no właśnie. "Problem" jest taki, że pacjenci nie są głupi, nawet jeśli nie znają swoich wyników badań i rokowań, to np. zauważają, że nikt z nimi o tym nie rozmawia, albo że personel medyczny rozmawia z rodziną więcej, niż z nimi. Może być tak, że z powodu opisanego stanu po operacji on faktycznie nie wie - pytanie kiedy i jak się dowie, a może być tak, że już wie, tylko wam nie mówi. Podpytałbym delikatnie personel lub kogoś, kto z nim leży, która z tych opcji jest prawdziwa.
Słyszałem takie podsumowanie: generalnie rodzina zna pacjenta lepiej i wie co jest lepsze dla niego, ale na pytanie zadane wprost należy odpowiedzieć zgodnie z prawdą (sam fakt pytania już pokazuje, że czegoś się domyśla).
@Nemrod Różnie to jest, znam charakter taty i widziałem, jak bardzo się załamał po samej diagnozie. Cała prawda mogłaby tylko u niego przyspieszyć śmierć i jeszcze bardziej zepsuć mu ostatnie dni. Czuję się jak gówno, okłamując go, ale nie widzę innego wyjścia.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom
Mojej mamie Neurochirurg powiedział: "Przyszły wyniki z Patomorfologii, sępy nad panią krążą" i wyszedł. Po tym mama się zamknęła na lekarzy, wręcz była im nie ufała.
Dopiero onkolog swoim podejściem, aby na twarzy każdego pacjenta wywołać uśmiech, odbudował zaufanie do lekarzy u mamy. Natomiast, gdy doszło do remisji guza, informował tylko mnie, z racji że ona starała się wypierać pogorszenie stanu.
Dostałem jedynie zalecenie, że jeżeli mama będzie pytać, to z narzeczoną mamy mówić prawdę, natomiast jeżeli nie pyta, mamy nie wychodzić przed szereg. Decyzje czy kontynuujemy chemie czy nie, mama miała sama podjąć na zasadzie, że dajemy jej tabletkę i pytamy czy ją połknie. Mama zdecydowała że już więcej nie chce.
Mama przez cały czas omijała temat swojego stanu, jedynie pod koniec się mocno martwiła "czy sobie ze wszystkim poradzę w życiu".
To martwienie się mamy o mnie, szczególnie że była ostatnim żyjącym członkiem mojej najbliższej rodziny, pokazuje że miała świadomość że odchodzi, mimo że nie rozmawialiśmy z nią o tym.
@PanWibson ten neurochirurg to jakiś palant. Często się tacy zdążają. Najważniejsze że nasi ukochani już nie cierpią.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom Mój Tato umierał miesiąc. Teraz wróciłem z weekendu, a tu znajomy trzydziestoparolatek umarł nagle w weekendową noc. Nie znasz dnia, ani godziny - trzymaj się tam.
Miał mnóstwo planów na zbliżającą się emeryturę, chciał wreszcie skorzystać z życia
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom lekcja, której 99% ludzi i tak nie zrozumie
Wiekszosc nie zrozumie, bo ciężko to pojąć ze w jednej chwili organizm przestaje pracować i wszystkie plany możesz włożyć miedzy bajki. Wszystkie pragnienia i marzenia.
Jeśli choć trochę to Ci pomogło, to pisz, rób wpisy i wyrzucaj z siebie te emocje. Przykro mi bardzo.
Walczę z rakiem prawie dwa lata. Byłem już w takiej d..ie
gdzie guz w wątrobie miał 16cm. Teraz powolutku maleje.
Człowiek nie jest głupi, czuje, wie, kojarzy fakty...
Myślę że tato wie, tylko jest silny.
Tą siłę dajecie Wy - rodzina! Wasze odwiedzimy, uścisk, uśmiech, pocałunek.... to pozwala nam walczyć.
Nikt, kto samodzielnie tego nie przeżywał tego nie czuje, choćby nie wiem jak próbował.
Ja psychicznie dochodziłem do siebie miesiąc.
Przez ten miesiąc nie myślisz o niczym innym tylko o tym że prawdopodobnie umrzesz. Potem, w zależności od charakteru to mija, uczysz się żyć z wyrokiem.
Nikomu nie odbierajmy nadziei, historia medycyny zna różne przypadki.
Trzymam za was kciuki! I myślę o was.
Musisz być twardy! Popłacz, wyżal się a potem obudź się z tym pancerzem który pozwoli Ci przez to przejść!
@pawel-4 widać że jesteś mądrym człowiekiem
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom
Bardzo współczuje Tobie i ojcu za tą sytuację. Życzę dużo siły wam. Przerabiałem ten temat z chorą mamą od listopada 2022 do pazdziernika 2023. Jakbyś potrzebował pogadać/informacji pisz śmiało na priv.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom nie słuchaj bzdetów o jakichś bożych planach. Katoliban potrafi człowieka tylko zdołować. Ja wolę wierzyć w to, że jeśli ktoś umiera to dlatego że już sobie zasłużył na nagrodę - tym co zrobił dla innych ludzi.
Ale, to jest chyba najważniejsza nauka, dla wszystkich:
Pamiętajcie, żeby nie odkładać w życiu tego, co sobie zaplanowaliście. Nigdy nie wiecie, ile czasu Wam zostało. I nie traćcie nerwów i zdrowia na politykę, nie kłóćcie się o nią z rodziną, błazny w garniturach z tej czy innej partii nie są tego warci.
Ja cieszę się że odkryłem to w wieku 20 lat, kiedy zachorowałem na nieśmiertelną, ale nieuleczalną chorobę - i cieszę się z każdego roku życia, nie planując co będzie kiedyś - wielki dom, rodzina, taki a nie innych samochód, itd.
Planować można na rok, może dwa w przód, a tak trzeba cieszyć się tym co jest, bo dziś jesteś, jutro Cię może nie być.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom mam podobną sytuację w rodzinie, tylko glejak wykryty dwa lata po pierwszej wizycie u lekarza, nieoperacyjny, podali 2 z 3 chemii, po czym wyniki nie pozwalały podać ostatniej.
Współczuję.
Mojemu koledze z pracy zmarło dwuletnie dziecko. Przyszedł ksiądz i opowiadał o boskim planie. Kolega kazał temu księdzu wypierdalać w podskokach i nigdy nie wracać. To był ostatni osobisty kontakt tego kolegi z jakąkolwiek religią.
Trzymaj się! Wytrwałości
Skoro nadziei już nie ma to może weź tatę na jakiś wyjazd/wycieczkę? Dopóki jeszcze jest świadomy. Nie musi być daleko czy na długo ale to zawsze będzie takie wspomnienie gdzie nie ma tego hospicjum w tle.
@L4RU55O niestety, Tato ledwo daje radę siadać na łóżko i musi być pół dnia pod kroplówką.
Ja bym bardzo chciał, żeby tato chociaż do domu wrócił.
@L4RU55O to tak nie działa. Hospicjum jest po to aby łagodzić ogromy ból który towarzyszy tej chorobie. To nie jest tak że można sobie pojechać nad morze. To są ostatnie dni życia tego człowieka i trzeba przy nim być, okazać miłość i zrobić co można żeby nie cierpiał i mniej się bał.
@DexterFromLab Myślałem że może uda się na te kilka godzin wyrwać.
Nie jestem ekspertem, dziadki w rodzinie odchodzili szybko.
@L4RU55O nie szkodzi. W takiej sytuacji trudno jest wiedzieć jak postąpić. Uwierz mi że to jest prawdziwy koszmar. Mrok który pochłania człowieka i jego bliskich. Obyś nigdy tego nie poznał. Tego Co szczerze życzę.
Najczęściej gdy nie ma nadziei to już stan chorego nie pozwala na zbyt wiele oprócz wegetacji
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom witaj po tej stronie życia. Nic już nie będzie takie samo. A w jakim kierunku to Cię zmieni i co z tym zrobisz, zależy od Ciebie.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom Sorry, że dopytuję, jak to: "nie miał żadnych niepokojących objawów"? No to dlaczego trafił do szpitala? Rutynowe badanie?
@Pan_Buk teraz to już nie jest ważne
@Pan_Buk trafił do szpitala w lutym, gdy zasłabł, wtedy zrobili rezonans i znaleźli guz. Wcześniej wydawało się że jest zdrowy, ale guz musiał rosnąć co najmniej kilka lat
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom serdeczne wyrazy współczucia. Nie chcę pisać, że wiem co czujesz, bo nie mam pojęcia i nie chcę wiedzieć. Mój ojciec też ma raka, wiemy o tym od paru miesięcy. Życie jest tak niesprawiedliwe i przypadkowe, że nie da się tego opisać ani pojąć. Tu nie ma żadnego wielkiego planu, czy czegoś takiego. Czasem jest tylko ból i słuszne poczucie krzywdy.
Strasznie dużo się takich wątków tu zrobiło. Nie zrozumcie mnie źle - po prostu człowiek zaczyna się zastanawiać, a co gdy spotka to moją mamę albo mojego tatę?
@sireplama No ja czuję się niezręcznie dopytując, ale też zaskoczyły mnie szczegóły podane przez opa. Np to, że lekarze nie mówią pacjentowi o stanie jego zdrowia. Myślałem, że tak jak w Breaking Bad lekarz stawia kawę na ławę a pacjent decyduje.
No i też zastanawiam się, czy można sobie prywatnie zrobić rezonans i zbadać co tam siedzi w czaszce.
@sireplama @Pan_Buk Mało tego wam powiem. Nie raz jeszcze mój tata na początku jak chodził do lekarza to usłyszał że sobie wymyśla i to na pewno nie nowotwór. Za każdym razem to był nowotwór. Więc przepraszam za słowa, ale to takie pierdolenie że szybka diagnoza, że trzeba się badać. Nic to nie da jak lekarz ma was w nosie i nic go to nie obchodzi. A co się u onkologów dzieje to już inna historia ale tam też nie jest wcale dobrze pod tym względem. Jak już ma się diagnozę, to lekarz Cię informuje że masz nowotwór, dostajesz rozpoznanie na kartce i wywala Cię za drzwi, w pierwszej chwili nawet nie wiadomo co zrobić.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom
nie ma pełnej wiedzy o swoim stanie, nie wie, jak bardzo jest z nim źle
Trollujesz. Lekarz ma obowiązek poinformować pacjenta o jego stanie
@Amebcio no może jednak ja wiem lepiej, co lekarze mówili ojcu
@Amebcio @az5tcxo4-niekibicujepilkarzom lekarz może powiedzieć pacjentowi że jest źle. Nie ma prawa powiedzieć mu ile czasu mu zostało puki pacjent nie zapyta. A poza tym, jak rodzice.chodzili do onkologów to lekarze dużo przed nimi ukrywali. Nie ma sensu mówić umierającemu pacjentowi że ma kolejne przerzuty i będzie konał w cierpieniach.
Mają wiele obowiązków, nie tylko ten. Nie zawsze, nie wszystkie wypełniają, czasem to dobrze a często ujowo.
W lutym zaczęły się podejrzenia, w kwietniu wszystko się posypało, leczyliśmy żonę jak tylko się da ale wiedziałem, że nie mamy szans. Ze mną lekarze rozmawiali otwarcie, żonę pocieszali że niektóre wyniki są lepsze i czekamy na poprawę. Pewnie domyślała się co dzieje się ale oficjalnie nie umieliśmy mówić o tym. Myślę, że ona wiedziała o raku dużo czasu wcześniej patrząc na ostatnie nasze dwa, trzy lata. Nie rozumiałem wielu spraw. Dużo tematów ja odkładałem na później, ona cisnęła na już...
Zmarła 2 tygodnie temu. W bólach, nawet sławny fentanyl kombinowany z oxycodonem nie zagłuszał kompletnie bólu.
Była wierząca, ja nie, absolutnie nie wierzę w jakieś odgórne plany, jestestwa i inne cuda.
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom współczuję cholernie, okropnie trudny okres masz. Spędzaj jak najwięcej czasu z tatą, bliskimi. Tylko tyle i aż tyle możesz teraz zrobić.
Bezsilności jest straszna.
Warto pogadać z psychologiem i trzymać się z dala od używek. Wiem, nie jest łatwo ale będzie lepiej. Naprawdę. Mówi Ci to wdowiec sierota.
Rozmawiaj z bliskimi, musisz się wygadać. Jeśli nie masz lub łatwiej wyrzucić anonimowo to spokojnie PM
Trzymaj się mocno... To będzie długi sztorm ale za jakiś czas uspokoi się. Nie musisz być najsilniejszy, możesz a nawet powinieneś dać upust emocjom, popłakać, pokrzyczeć. Byle nie u taty.
@arcisz Współczuje straty
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom współczuję, okropna sytuacja. Niestety wszystkich nas czeka koniec, taki czy inny. Trzymajcie się mocno.
Bóg dla każdego ma plan. Jeśli spotkało Twojego tatę coś takiego, to nie możesz nienawidzić Boga za to co się dzieje, chociaż masz prawo - jesteś tylko człowiekiem. Być może to jest dla niego potrzebne dla zbawienia jego duszy - sam Bóg wie. Rozumiem Twój gniew, lecz wiedz, że planów Boga nie zrozumiesz. Jak już chcesz się gniewać, to chociaż nie obrażaj swojego stwórcy. Możesz poczuć permanentny spokój w sercu o ile w pełni Mu zaufasz i oddasz Mu swoje życie we władanie. Zrozumie tylko ten, co w pełni się Mu oddał. Nie można być letnim. Cierpienie to część drogi ku poznaniu Boga. Nie każdemu to jest pisane, ale bardzo często przy wielkim cierpieniu wiara narasta i można zbliżyć się do Boga.
Śmiało, przywal mi. Nadstawię drugi policzek, ale nie pozwolę obrażać Boga. Nawet nie wiesz co na siebie ściągasz. Pomodlę się za Ciebie i Twojego tatę i życzę mu powrotu do zdrowia jak najszybciej.
@fiqusny Ludzie zakładają że "Bóg ma plan", że coś robi, ma taki a taki wpływ. Albo że można go obrazić. Otóż nie, mówienie o absolucie i nadawanie mu takich czy innych cech jest bezcelowe. Człowiek o swoim małym rozumku nie zrozumie nawet w małym ułamku czym jest absolut, i prawdę mówiąc próby takiego tłumaczenia nic nie dadzą. Jest tu pewna głębia, ale ona jest poza zrozumieniem zwykłego człowieka. Przepraszam jeśli uraziłem.
@fiqusny ależ niech obraża Boga, niech wyraża te emocje. Bóg sam się poniżył, a skoro jest z nami w relacji to nie ma sensu udawać i powstrzymywać tego co się czuje. Tak jak Hiob, ma prawo nie wiedzieć dlaczego tak się stało. I tak jak Hioba, miejmy nadzieję, że Bóg wszystkich pocieszy
Komentarz usunięty
@az5tcxo4-niekibicujepilkarzom
Jeżeli nie ma Boga, jeżeli nie ma nic, to jakie to ma znaczenie że śmierć następuje teraz a nie po 10 latach. Te 10 lat byłoby i tak jak mgnienie oka, tak jak teraz patrzymy na ten czas który minął. Zmienia się tylko perspektywa, która i tak nie ma znaczenia w momencie końca. Nacieszyć się życiem i odejść w nicość – jakie to tak naprawdę ma znaczenie. Wszystko i tak nie ma absolutnie żadnego sensu.
Jeżeli jest Bóg, to mamy życie które się wypełniło. Powołanie które się wypełniło, rodzinę której zapewniło się byt swoją ciężką pracę, rodzinę która jest w ostatnich chwilach blisko. Ostatnie chwile ze sprawnym umysłem, które można przeznaczyć na refleksję i prośbę by Bóg przyjął nas do siebie.
Jeżeli jest raj, jeżeli jest taki jak obiecano, jeżeli tam Bóg „otrze łzę z każdego policzka” – to dlaczego „odpoczynek na emeryturze” mamy nad to przekładać? Dlaczego cokolwiek mamy nad to przekładać?
Czy Bóg żeby był dobry to musi zapewnić nieśmiertelność dwuletnim dzieciom? Każdemu prawo do długiego, szczęśliwego życia na emeryturze? Jak nie spełnia naszych pragnień to już jest złośliwym bogiem żydowskich pastuchów?
Dziecko bawi się na dworze w piaskownicy. Tak dobrze spędza czas że wydaje się mu że jest najszczęśliwsze na świecie. Lecz nagle zrywa się wiatr, a na horyzoncie pokazują się straszne, czarne, burzowe chmury. Ojciec z domu widzi na co się zanosi i woła syna do domu. Ten ignoruje go i pozostaje na zewnątrz, w końcu bawi się doskonale. A chmury są coraz bliżej. W ostatniej chwili ojciec wybiega i pomimo płaczu i sprzeciwu dziecka zabiera go do domu. Burza uderzyła – strugi deszczu walą w okna, wichura ugina drzewa do ziemi. Ale dziecko na to już nie zważa. Ojciec przygotował mu kakao i czyta bajkę na dobranoc, dziecko znów jest najszczęśliwsze na świecie.
Co by było gdyby nie zabrał go do domu?
Dziecko nie wiedziało.
Jeżeli jest Bóg, to wiara nie jest systemem filozoficznych pojęć. Jest spotkaniem z prawdziwą Osobą. Bytem który nasz przewyższa w każdym względzie. Który nie patrzy na teraz, a na to co będzie i chce tylko tego byśmy razem się kiedyś wszyscy spotkali w jego domu.
A jeżeli jest to trzeba do niego mówić. Trzeba do niego krzyczeć. Odpowie w ten czy inny sposób lecz nie zrobi tego gdy mu na to nie pozwolimy.
Sam straciłem dwoje dzieci. Wierzę że są w lepszym miejscu. Bez Boga którego spotkałem nie wiem czy moje życie miało by jakiś sens. A tak mam nadzieję że dzięki jego miłosierdziu, gdy opuszczę ten świat którego nie rozumiem, będę razem z nimi i z Bogiem szczęśliwy.
Zaloguj się aby komentować