Jest to moja luźna rozkmina, więc może być błędna i bez sensu. Natomiast zastanawiam się, na ile się ze mną zgodzicie.
Pierwszym przykładem, który przychodzi mi na myśl są przejścia dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Jestem pieszym, świeci mi się czerwone światło, droga jest całkowicie pusta, ale czekam jak debil na to zielone światło. Dla kontrastu byłem kilkukrotnie we Włoszech i tam normą jest przechodzenie na czerwonym świetle, jak nie jedą samochody.
Innym przykładem niech będą przejścia dla pieszych i rowerzyści. Nie rozumiem po co wymagać, aby rowerzysta schodził z roweru i przechodził przez przejście, tracąc mój, jak i swój czas. Dla mnie jako kierowcy, ważniejsze jest, aby upewnił się, że może bezpieczenie przejechać, nie wjeżdżając prosto pod samochód.
Wspomnę również o okresie pandemii, gdzie zamykano lasy, restauracje i siłownie (jednocześnie zostawiając kościółek otwarty) - jako powód podając marne argumenty. Masa ludzi, którzy jeździli w maseczce samochodem, albo szli po pustej ulicy w maseczce. Sam miałem sytuację, że szedłem na wiosce kompletnie pustą ulicą do paczkomatu i zatrzymała mnie policja, aby upomnieć mnie, że muszę mieć założoną maseczkę - dodam, że po drodze nie spotkałem nikogo, a jedyny blisko kontakt miałem właśnie z policją, która naturlanie działała dla mojego dobra.
Wiem, że może nie jest to do końca dobre, ale mi bardzo ciężko stosować się do nakazów/zakazów, które z góry zakładają, że jestem debilem, albo są tylko po to, aby utrudniać życie i móc dowalić mandat.
#rozkminyzdupy