Co się tyczy smyczy
hejto.plNo właśnie - może, czy musi? Let’s get this party started
Wątpliwości nieścisłości
No to jak z tym wszystkim jest i co to reguluje. Przepisy regulujące kwestię wyprowadzania psów w naszym kraju to:Ustawa o ochronie zwierząt Art. 10a.
Zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna.Oraz kodeks karny art. 77
Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany.Wynika z nich, że pies musi być pod kontrolą właściciela oraz oznakowany tak, żeby można było przypisać go do konkretnego właściciela. Co oznacza “pod kontrolą właściciela”? Ciężko to jednoznacznie stwierdzić, właściciel ma mieć możliwość go kontrolować, czy sprzętem, czy komendami. Czyli może być puszczony luzem, pod warunkiem że będzie reagował i nie będzie sprawiał problemów.
W podobnym tonie napisany jest przepis w kodeksie karnym - nie określone zostały żadne konkretne środki ostrożności, pies ma nie stwarzać zagrożenia i powinny do tego zostać wykorzystane takie środki, jakie są w danym wypadku potrzebne. W przypadku niektórych psów będą to komendy, w przypadku innych smycz, a w przypadku jeszcze innych również kaganiec. Jeśli nie będą one przestrzegane grozi mandat do 250 złotych, oraz kary sądowe nawet do 5000 złotych za psa stwarzającego zagrożenie.
Są jeszcze przepisy gminne, które próbują regulować kiedy pies powinien być na smyczy czy w kagańcu, ale, no właśnie
Regulacje gminne są niezgodne z prawem.
Zgodne na ten temat są sądy administracyjne w zasadzie w całym kraju. Regulacje gminne są niezgodne z prawem i gmina nie ma prawa (tak jak w przypadku zakazów wejścia z psem na plażę czy do parku) wprowadzać takich regulacji, ponieważ nadmiernie ingerują w przepisy ponad nimi. Wyrok sądu administracyjnego w Krakowie:Zdaniem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie (wyrok z dnia 17.10.2019 r., II SA/Kr 919/19) brak zróżnicowania obowiązków osób wyprowadzających psy w zakresie ochrony przed zagrożeniem dla innych ze względu na cechy osobnicze psów prowadzi do kategorycznego przypisywania odpowiedzialności karnoskarbowej za zachowania obiektywnie nie mogące stwarzać jakiegokolwiek zagrożenia dla otoczenia. Nie jest więc prawotwórczym zadaniem gminy mieszczącym się w upoważnieniu ustawowym kreowanie bardziej rygorystycznych wersji normatywnych tego przepisu.Czyli z ludzkiego na nasze - obowiązek wyprowadzania wszystkich psów na smyczy i/lub w kagańcu jest niezgodne z prawem i powinno to być zależne od cech danego osobnika.
Podobnego zdania był sąd administracyjny w Gdańsku:
W wyroku wskazano, że zgodnie z treścią art. 10a ust. 3 Ustawy o ochronie zwierząt "zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna", co oznacza, że dozwolone jest puszczanie psa, nad którym sprawuje się kontrolę, a także, który posiada oznakowanie umożliwiające identyfikację jego właściciela lub opiekuna.Trochę inaczej (trochę) wygląda sytuacja w lasach, niezależnie czy są to lasy państwowe czy prywatne:
Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany.Wszystko jasne? Otóż nie koniecznie. Sama strona lasów państwowych stworzyła wpis Luźny zakaz w którym porusza wątpliwości i nieścisłości prawne w kwestii puszczania “luzem” który nie jest w żaden sposób określony prawnie.
Zakaz puszczania psa luzem, podobnie jak inne zakazy, został ujęty w art. 30 ustawy o lasach. Co właściwie kryje się za określeniem „luzem"? Według słownika języka polskiego PWN – „nie w zaprzęgu", tyczy się to jednak koni. Samo słowo „luz" potocznie oznacza „swobodę, brak ograniczeń w jakimś działaniu lub zachowaniu; też: naturalność zachowania". Co dziwne, ustawodawca nie napisał jasno, że w lesie zabrania się puszczania psa bez smyczy.Co ciekawe ustawa mówi “poza czynnościami związanymi z polowaniem” co jest o tyle ironiczne, że “w prawie łowieckim wielokrotnie podkreśla się, że pies powinien być trzymany na otoku (specjalnej kilkumetrowej lince dla psów myśliwskich).” Wygląda więc na to, że ustawodawca jeśli tylko chce, to potrafi jasno określić sposób utrzymywania zwierzęcia w konkretnych sytuacjach.
Nie niedopowiedzenia, tylko uwzględnienie zmiennych
Wszystko wskazuje na to, że ustawodawca zdaje sobie sprawę z luk we własnych przepisach i umieścił je tam celowo, mając świadomość zmiennych występujących przy prowadzeniu zwierzęcia, czyli w tym przypadku głównie psa. A zmiennych jest wiele - od wieku, stanu zdrowia, aż po poziom wyszkolenia psa. I właśnie od tych zmiennych zależne być powinno, czy dany pies będzie luzem, czy nie. Ale niestety nie jest. Wtedy powołać się można na przytoczone wcześniej przepisyWątpliwości
Tych zawsze jest mnóstwo: a jak będzie pies, a jak będzie dziecko, a jak będzie rower, a jak zwierzę wybiegnie. Otóż - jak najbardziej, są to czynniki które należy brać pod uwagę. Ale nie wykluczają one możliwości puszczenia niektórych psów legendarnym “luzem”. Cały myk polega na tym, żeby psiak był przystosowany do tego, żeby odnaleźć się w takich warunkach, słuchać poleceń etc. Terminem, który najczęściej pojawia się w takich dyskusjach jest “pies odwoływalny”. Oznacza to ni mniej, ni więcej jak to, że pies na zaprzestać pościgu i wrócić na komendę i jest to coś co można zrobić. Gdyby nie było można, to nie byłoby psów przewodników, które muszą ignorować całe otoczenie, czy psów tropiących, które muszą wygłuszyć każdy zapach poza jednym. “Ale nie każdy pies to pies służbowy.” No nie każdy. Ale też kto powiedział, że nie może tego zrobić osoba prywatna? To jest link do filmu: https://streamable.com/s5y8ro A na filmie: mój prywatny, niepracujący (no influencer, ale to inny rodzaj pracy XD) nie oddawany na “profesjonalne” szkolenia pies i dwie ciemne plamy biegnące w krzaki, które nie na filmie były zającami. Więc da się, da się nawet samemu, tylko trzeba wiedzieć co robić i różną ilość pracy w to włożyć, boPsy są różne.
Dlatego nie każdy musi chodzić na smyczy. I dlatego większość powinna. Mało kto życzy sobie podbiegacza ujadającego przy nogach, skaczącego, czy potencjalnie agresywnego. Jest to szczególnie istotne w przypadku ludzi z psami lękowymi, dla których każdy podbiegacz to kolosalny krok w tył we włożonej pracy. Więc bądźmy ludźmi dla siebie - w obie strony. Bo chcąc nie chcąc - nie jesteśmy tu sami. Więc nie bądźmy chujami.No, to tyle ode mnie.