Boogiepop Never Laughs
lub też
Boogiepop and Others
Czemu Boogiepop się nie śmieje? Wedle krążącej po szkole miejskiej legendzie pewnie dlatego, że nie ma czasu, bo ma pełne ręce roboty. Zajmuje się mordowaniem najładniejszych młodych dziewcząt, które osiągnęły szczyt swojej piękności i trzeba je zerwać niczym kwiat, zanim zwiędną i się zmarnują. Historia właściwa tego anime zaczyna się od chłopaka, który umówił się ze swoją dziewczyną, ale został wystawiony. Jednak tego samego dnia zobaczył ją jak na mieście odpierdala jakiś szajs. Gdy skonfrontowana następnego dnia okłamuje go, że wczoraj źle się czuła i spędziła cały dzień w domu, zaczyna podejrzewać u niej chorobę psychiczną. Ale choroba psychiczna to byłby pikuś, bo tak naprawdę, jego luba to Boogiepop.
Anime jest z gatunku mystery z domieszanym horrorem, ale jakoś tak mocno pachniało mi Monogatari. Nie ze względu na humor, szaftozę czy napastowanie nieletnich, których tu nie ma, ale ze względu na pocięcie historii i sposób jej przedstawienia widzowi oraz podobne spięcia w pół zamknięte arce. Chronologia potrafi być zaburzona, pewne wydarzenia ominięte, wyjaśnione 3 minuty później, albo dwa odcinki dalej, a nawet trafił się odcinek dosłownie wyciągnięty przed nawias. Zabieg wyszedł serii zdecydowanie na plus, ponieważ nie da się tego oglądać bezmyślnie i wymaga od widza minimum umysłowego zaangażowania, jednocześnie w żadnym wypadku nie komplikując historii do stopnia by stała się niezrozumiała. Pomimo tego, że znaczną część serii, linia czasowa biegnie odwrotnie i systematycznie wchodzi w co raz głębsze retrospekcje.
Zaskoczył mnie ciężar tego tytułu i całkiem znośne jego przedstawienie. Spodziewałem się nienaturalnego edgy licealnego krindżu. Bardzo źle odbieram takie tematy przedstawione wśród bohaterów typu młodzież szkolna. Jest tu sporo krwi i mordowania, a ja jednak nie miałem drgawek zażenowania, które towarzyszyły mi seansowi Another. Np. mamy sytuację, gdzie jeden z bohaterów obezwładnia antagonistkę. Jest bardzo zły, więc gdy ta zaczyna mu pyskować, tłucze ją po mordzie kolbą od pistoletu po czym przystawia lufę do głowy naciągając spust. Zazwyczaj takie konfrontacje przebiegają wedle szablonu, a postacie żeńskie, nawet te stricte złe, w 99,99999% mają "iść i już więcej nie grzeszyć". Tutaj jakoś nie miałem takiej pewności.
Tytuł wyróżnia się też fajną, klimatyczną muzyką. OP jest taki sobie, ED całkiem niezły, ale mnie osobiście urzekły nutki grające w tle. Nie są generycznym brzdąkaniem, które umysł zazwyczaj filtruje jako biały szum, tylko pełnoprawnymi utworami instrumentalnymi/elektro, zasługującymi na oddzielny odsłuch.
Boogiepopowi brakuje jednej rzeczy - scenariusza, który byłby bardziej zorientowany na jakiś cel. Ogromny plus w tym kontr-intuicyjnem rozwoju historii w postaci retrospekcji jest także pewnego rodzaju minusem. Drążymy w przeszłości, nie do końca wiedząc czego tam szukamy. Nie ma takiego zastanawiania się nad tajemnicą, jest ona ujawniana, ale w sposób pasywny dla widza, nie uczestniczy w niej bezpośrednio. No ale nie można zwalić wszystkiego na zamysł artystyczny, anime jest ewidentnie pocięte. Dobrej połowy scen z trailera nie ma w anime, a całość ma mocno nietypowe 18 odcinków. Cierpią też na tym motywacje niektórych postaci, odniosłem wrażenie, że potrafią zachować się niezrozumiale, zupełnie jakbym coś przegapił. Ostatecznie, ogląda się to jako zbiór short stories osadzonych w tym samym świecie, a nie jako jedną całość.
Dodatkowo zmiany bohaterów, którzy przeskakują między pierwszym a drugim planem, schodząc ze sceny po zagraniu swoich ról nie sprzyjają poczuciu ciągłości. Ma to co prawda wiele innych zalet - np. możemy obejrzeć znaczną cześć historii z perspektywy antagonisty, ale marginalizuje MC. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że Boogiepop jest to postać poboczna w swojej własnej historii. Głównie obserwuje i wtrąca się zazwyczaj w kulminacyjnych momentach. I to czasami bardzo brzydko, bo pod postacią Deus Ex Machina.
Mimo tych niedogodności, ocena powinna być raczej całkiem wysoka. Jako niespecjalnie wielki fan mystery, a nawet propagator teorii, że każdy anime horror musi być gównem (chociaż tu horrorowy jest w sumie głównie tylko pierwszy arc i parę wątków w dalszej części historii), nie grymasiłem zbyt głośno. Powiem nawet, że Boogiepop to niezła chińszczyzna, chociaż byłem niespecjalnie przychylnie nastawiony na starcie seansu, spodziewając się najgorszego. Dostałem ładną baje pełną fajnej muzy, w klimatach ukierunkowanych na widzą dojrzalszego, opowiedzianą jak Monogatari. Nie będę narzekał, biorę co dają.
PS. Pierwszy akapit tego wpisu, który przeczytaliście, to czysty bait, karmią czerwonym śledziem od pierwszego odcinka.
https://www.youtube.com/watch?v=J9tu253SOas
@kinasato a nie chciałbyś obejrzyć wersji dla dziadów staruchów 2000 z tym potężnym filterkiem na ekranie od którego się ślepnie
@tobaccotobacco myślałem o tym, ale napisali w internecie, że wersja 2000 adaptuje gdzieś od środka (co z perspektywy czasu wydaje się niewielkim grzechem, bo wersja 2019 jest pocięta i momentami zrushowana, co jest większym problemem) więc myślałem, że to będzie pełniejsza historia. No i nie jestem przekonany do kreski, Bogiepop w wersji 2000 wygląda jak podstarzała Grażyna z monopolowego.
@kinasato ja nowej wersji wcale nie widziałem bo jak widzę 18 odc. to chuj mnie strzela tak nie wolno
@tobaccotobacco Nie znam materiału źródłowego ani wersji starej, więc pewnie dlatego tak dobrze to zniosłem. Podejrzewam, że fan novelek mógł dostać zapaści w miejscach, na które ja nie zwróciłem nawet uwagi.
@kinasato gadasz jakby fani nowelek istnieli przecież to trzeba siedzieć czytać jak krzyżaków
@tobaccotobacco na cholere Ci czytać krzyżaków, jak masz już gachę na ich podstawie i z niej można czerpać całą wiedzę
@kinasato o kurde
Zaloguj się aby komentować