"Przerost wiary w czynnik ludzki to przekonanie, że wszystko zależy wyłączenie od człowieka na stanowisku. Uzupełnione jest ono ślepotą na przyczyny strukturalne oraz wiarą, że najważniejszym i jedynym środkiem do osiągnięcia dobrostanu świata jest umieszczenie odpowiednich ludzi w odpowiednich miejscach. Przerost wiary w czynnik ludzki wiąże się też z antyproceduralizmem. Wierzymy, że zamiast oddać władzę procedurom, lepiej jest oddać ją w ręce ludzi.
Niestety Polską nie rządzi procedura. Lubimy mówić o państwie prawa i lubimy go bronić, ale nie lubimy niestety mówić o państwie procedury. A powinniśmy zacząć. To jest następny krok, który musimy zrobić, następny etap mentalnej modernizacji, którą musimy podjąć. Udało się nam jako tako wyjść z despotii w tym sensie, że peerelowskie jedynowładztwo zastąpiliśmy jakimś przybliżeniem demokracji. Ale przerostu wiary w czynnik ludzki wciąż nie zastąpiły rządy procedury ani nawet wstępna wiara w nie.
Widać to we wszystkich naszych dyskusjach o naprawie Polski i świata. Kiedy będzie dobrze? Wtedy będzie dobrze, kiedy umieścimy właściwych ludzi na właściwych stanowiskach. Jak to ujmuje Artur Wołek, „przede wszystkim trzeba mieć po swojej instytucji i w dwa lata zrobią [porządek]”. Albo z innej strony. Dlaczego w Polsce i z Polską źle się dzieje? Dlatego, że ludzie są źli. Że politycy kradną, decydenci oszukują, a wszyscy myślą tylko o sobie. To myślenie łatwo prowadzi do skrajności. Można przecież spotkać i taką opinię, że wystarczyłoby kilkudziesięciu sprawiedliwych na kluczowych stanowiskach w państwie, żeby pchnąć Polskę na właściwe tory. I nic to, że w samej Sodomie i Gomorze nie znalazło się nawet dziesięciu.
Bardzo łatwo przychodzi nam mówienie o tym, że ludzie mają być szlachetni i bezinteresowni, ale jakoś mniej nas interesuje, skąd tych ludzi wziąć, jak ich wybrać i zweryfikować. Nie lubimy się zastanawiać nad tym, kto ma to zrobić i według jakich kryteriów. To ma się stać niejako samo, co oczywiście otwiera furtkę i daje punkt zaczepienia tęsknotom antydemokratycznym. Niejedna partia by się przecież podpisała pod tym, że kluczem do naprawy państwa jest obsadzenie najważniejszych stanowisk właściwymi ludźmi. Ci „właściwi ludzie” płynnie przechodzą następnie w „naszych ludzi”, no i mamy problem.
Z drugiej strony, przerost wiary w czynnik ludzki może wytworzyć mniej lub bardziej groteskową wiarę w męża opatrznościowego, który przyjdzie i zbawi. Pierwszy przystanek to niewiara w procedury, drugi to wiara w „kilkudziesięciu sprawiedliwych”, a trzeci to sen o Andersie na białym koniu, a przynajmniej o Piłsudskim na Kasztance. „Gdy narodowa trwa rozwałka, jakże brakuje nam Marszałka!” – śpiewał bard prawicy, a Rzeckiemu śnił się Bonaparte."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
Ja to nazywałem w rozmowach Jezusostwem. Zstąpi z nieba ktoś na kształt Jezusa i w końcu nasze wszystkie problemy naprawi. Chrześcijanie czy nie to wielu ludzi rzeczywiście ma taką mentalność.
Ciekawe czy to nie jest pochodna wbijania do łbów tego hasła o Polsce będącej Chrystusem narodów.
Z drugiej strony możesz mieć najlepiej zorganizowane państwo i instytucje, a wystarczy "kilkudziesięciu niesprawiedliwych" (a konkretnie to 231 posłów), żeby to wszystko rozwalić. Wszystko da się przegłosować, wszędzie wstawić swoich ludzi i wtedy najlepsze procedury nie pomogą.
Ale ogólnie się zgadzam, rozmawiałem kiedyś z nauczycielką o braku dyscypliny w szkole. Ona twierdziła, że to wina nauczycieli - że nie są charyzmatyczni i nie umieją sobie poradzić z uczniami. To prawda oczywiście, ale oczekiwanie, że znajdziemy kilkaset tysięcy charyzmatycznych ludzi i oni będą chcieli pracować jako nauczyciele jest nierealne. Nie można liczyć na czynnik ludzki, trzeba zmienić system.
@HolenderskiWafel Zwróciłem na to uwagę przy poruszaniu grzechu Rozbieżności prawa i zwyaczaju:
Przestrzeganie prawa to jedno.
Egzekwowanie prawa to drugie.
Jeżeli ktoś robi czyny niedozwolone (moralnie albo prawnie), wtedy powinien ponosić konsekwencję. Piszesz że tych "kilkudziesięciu niesprawiedliwych" może wszystko przegłosować - jednak to nie są Alfy i Omegi. Egzekucją na tą niesprawiedliwość powinno być oburzenie społeczne, ostatecznie wylane na karty do głosowania. Oni są tam bo zostali wybrani w wyborach i zakładamy że chcą tam zostać. Jeżeli robią bezeceństwa, powinni brać pod uwagę że rozliczenie tych bezeceństw nastąpi przy urnach. Przy każdej tego typu akcji politycy powinni mieć z tyłu głowy 'czy mi się to opłaca'. Jeżeli miałby świadomość że jeżeli coś takiego zrobi to nikt na niego nie zagłosuje - wtedy miałby moralny hamulec przed zrobieniem tego. Jednak żyjemy w Polsce gdzie przyjmujemy że 'już tak jest' i tym samym nie rozliczamy polityków. Nie dziwmy się więc, że czują się bezkarni - tylko to nie jest wina procedur, tylko nasza jako obywateli demokratycznego państwa.
że nie są charyzmatyczni i nie umieją sobie poradzić z uczniami.
Moim zdaniem oczekiwania że to charyzma jest tym niezbędnym punktem są wygórowane. Jeżeli potrafi wprowadzić dyscyplinę charyzmą wtedy jest super nauczycielem, ze względu na lepszy kontakt z dzieciakami, który pozwala lepiej egzekwować tę dyscyplinę. Z tym nie polemizuje. Jednak czy jest to niezbędne?
Jeżeli niecharyzmatyczny nauczyciel ustali jasny plan działania dla dzieciaków (format lekcji, co mają robić w trakcie, jak wygląda system oceniania itp.), a potem będzie go egzekwował według tych kryteriów, nie mając skrupułów dając pały za olewanie - to myślisz ze taki system się nie sprawdzi? Nauczyciel może się jąkać, mówić niskim głosem i nie angażować się w życie szkoły - czyli idealny przykład na nauczyciela którym się pomiata. Jednak póki będzie egzekwował to co zostało ustalone bez skrupułów to nikt nie będzie z nim dyskutował, bo będzie wiedział że dyskusja jest jałowa. Do tego nie potrzeba charyzmy tylko konsekwencji w działaniu i jasnych i przejrzystych zasad. Nawet taki nauczyciel-pomiot widzący pustą klasę kiedy miał być sprawdzian, postawi wszystkim pały od góry do dołu zamiast przesuwać termin - nie sądzisz że wtedy nastanie dyscyplina i przestaną uciekać?
Niestety, naciąganie, pójście na rękę i niekiedy płaszczenie się przed uczniem, to jest coś co nawet ja pamiętam ze szkoły (a to było dawno). Nie wiem jak to u was wyglądało ale jeżeli ktoś miał z czegoś nie zdać to nauczyciel dawał drugie, trzecie albo i czwarte szanse na poprawę. Nikt nie chciał żeby uczeń musiał kiblować bo każdy litościwie uważał że "biedny Jasio, ze wszystkiego ma czwórki i piątki, a tu z matmy ma zagrożenie - tak nie można i trzeba mu tę ocenę z matmy podciągnąć". Na koniec roku taki Jasio mimo tego że uczył się dopiero na koniec, często dostawał łatwiejsze sprawdziany albo te sprawdziany poprawiał do skutku. I co było karą dla takiego Jasia? To że zamiast zaliczać regularnie musiał wyciskać ósme poty na koniec semestru żeby nadrobić? De facto, wchłonął tę samą ilośc materiału co inni a JEDYNĄ karą miałoby być to że zrobił to w krótszym czasie i z większym stresem? Jak taki Jasio ma szanować nauczyciela i grać według jego zasad skoro jest przykładem tego że nauczyciel sam naginał własne? To ma uczyć systematyczności? To gdzie kara za jej brak? Co każe nam sądzić że w tym wypadku taki Jasio za rok znowu nie oleje sprawy i znowu nie zaliczy wszystkiego w ostatnim semestrze? Gdzie tu dyscyplina? Moim zdaniem to jest problem a nie 'brak charyzmy'. Czy to aby nie właśnie Przerost wiary w czynnik ludzki, każę Ci wierzyć że to brak charyzmy jest problemem, a nie to że procedury są naginane? Wychodzę więc z założenia że system nie jest zły jak piszesz, tylko właśnie ludzie mają złe podejście. Nauczycielom brakuje konsekwencji w egzekwowaniu tego czego od ucznia powinno się wymagać, stąd brak dyscypliny.
@Mikel aż mnie w boku uwarło, bo z fizyki to zdałem tylko na ładne oczy w jednej klasie. Znowu z chemii nauczycielki były bardziej zaborcze i czy tego chciałem czy nie to kułem jak wściekły żeby zdać.
Ale sama prawda. Szkoły nie egzekwują programów tak jak trzeba żeby w statystykach źle nie wypaść. Po poziomie matur widać jak jakość edukacji spada, można sobie spokojnie porównać co trzeba było wiedzieć żeby dostać maturę w zeszłym roku, co 20 lat temu a co aż 40 wiosen wcześniej. W statystykach wszystko wygląda ładnie i pięknie ale w rzeczywistości szału w cale nie ma.
Jeżeli niecharyzmatyczny nauczyciel ustali jasny plan działania dla dzieciaków, a potem będzie go egzekwował według tych kryteriów, nie mając skrupułów dając pały za olewanie - to myślisz ze taki system się nie sprawdzi? Nauczyciel może się jąkać, mówić niskim głosem i nie angażować się w życie szkoły - czyli idealny przykład na nauczyciela którym się pomiata. Jednak póki będzie egzekwował to co zostało ustalone bez skrupułów to nikt nie będzie z nim dyskutował
@Mikel tak powinno być, ale z tego co wiem o szkole, to problem nie polega na płaszczeniu się przed uczniem, tylko na rodzicach. To oni teraz zawsze stają po stronie dziecka. Co więcej, jak nauczyciel chce być konsekwentny, to idą do dyrektora się poskarżyć, a ten rzadko kiedy stanie po stronie nauczyciela - trochę na zasadzie "klient nasz pan".
Zresztą większość nauczycieli też będzie chciała przepchnąć kłopotliwych uczniów - jak znajdzie się jeden sprawiedliwy, który będzie próbował kogoś uwalić, to reszta będzie go zniechęcać, bo po co się kolejny rok męczyć.
A potem jest tak jak piszesz - brak konsekwencji powoduje, że dziecko uczy się, że może sobie na wszystko pozwolić.
@DiscoKhan
Właśnie w tym rzecz, że duża część ludzi była mniej lub bardziej 'wyciągana' - ja też
@HolenderskiWafel
"Albo masz duże jaja albo twardą dupę"
Pełna zgoda. Tylko co jest tego przyczyną że nauczyciele nie chcą mieć zatargów z rodzicami? Z oczekiwań bazowanych na własnych doświadczeniach. Jeżeli rodzic był podciągany z jakiś przedmiotów, to oczekuje że takie same praktyki zostaną zastosowane w stosunku do jego dziecka. W końcu nasze postrzeganie świata to zbiór naszych doświadczeń. A jest to schemat tak utarty w naszym szkolnictwie że nawet nie zwracamy na niego uwagi albo przyjmujemy go jako coś normalnego. Tylko teraz ktoś powinien mieć te jaja i przerwać ten cykl bo jak widzimy nic dobrego z tego nie wychodzi. Trzeba do tego zmienić mentalność ludzi a to nie jest nierealne. Nie wiem czy pamiętacie jak powszechne było łapówkarstwo w latach 90tych. A teraz bałbym wsadzić nawet 500zł w dowód rejestracyjny gdybym przekroczył prędkość. Tylko że wtedy ten 'problem' był powszechnie znany i niekiedy kłopotliwy a na ten brak konsekwencji nikt nie zwraca uwagi. Po co coś zmieniać jak ostatecznie ocena na świadectwie jest pozytywna. A potem narzekanie na system szkolnictwa kształcący ludzi nie nauczonych konsekwencji swoich czynów.
@Mikel Nawet taki nauczyciel-pomiot widzący pustą klasę kiedy miał być sprawdzian, postawi wszystkim pały od góry do dołu zamiast przesuwać termin - nie sądzisz że wtedy nastanie dyscyplina i przestaną uciekać?
Może to też się skończyć rewolucją i przetasowaniem systemu. Pamiętaj, że jak sam piszesz, dochodzi czynnik ludzki. I ludzie kiedy dokręcic im śrubę za mocno potrafią zrobić rzeczy nieobliczalne.
@Xianth
Tak, tylko uczeń jest na straconej pozycji jak obywatel u Orwella. Chyba że twierdzisz że to szkoła będzie na straconej pozycji w wyniku rewolucji w klasie? Jeżeli zakładam że będzie konsekwentna od A do Z to IMO tak się nie stanie.
Jeżeli cała klasa w wyniku rewolty przestanie chodzić na ten przedmiot to zwyczajnie, nie zaliczą tego przedmiotu i nie zostaną przepuszczeni do następnej klasy. Przecież o to chodzi żeby ponosić konsekwencje swoich zachowań a nie wyciągać uczniów za uszy z gówna, w które sami mimo ostrzeżeń się wpakowali. Jak mają się nauczyć bez konsekwencji? Jeżeli dochodzi do odważnych czynów, wtedy trzeba mieć w rachunku że można odnieść porażkę i z taką samą odwagą ponieść jej konsekwencje. Jeżeli będzie dochodziło do odważnych czynów a w razie wpadki, zero konsekwencji wtedy wracamy do punktu wyjścia.
@bojowonastawionaowca Ignorowanie procedur zyskało nawet nazwę "tupolewizm". 10 kwietnia roku pamiętnego złamano tam chyba wszystkie zasady i procedury.
@HolenderskiWafel jak najbardziej, był już ten termin na tagu nawet ;)
Książka ogółem bardzo dobra, jednak czasami zaczyna w niej razić lewicowy różowookularyzm autora. Na przykład w scenie gdy biedny imigrant kradnie telefon młodemu poecie (Polakowi), a ten postanawia przymknąć oko na kradzież i nie zgłaszać tego przestępstwa na policję. Autor sugeruje, że przyzwolenie na łamanie prawa i demoralizacja społeczeństwa to "postępek niezwykle szlachetny" i spotykał się z pozytywną reakcją, "lajkami i uznaniem", które są "wyrazem naszego oczekiwania, że wszyscy będą tak wspaniałomyślni, nieskończenie cierpliwi i bezbrzeżnie wyrozumiali jak ów poeta".
Zaloguj się aby komentować