18 749,53 + 30,01 = 18 779,54
Miałem sobie coś w sobotę pobiegać, ale rano nie było jak bo starsze dzieci trzeba było na obóz spakować i wysłać. Nadzieja była w wyjeździe na działkę i wieczornej przebieżce na zachód Słońca - ale jak dojechaliśmy, to zaczęły się cyrki z hydroforem i wyszła z tego taka robota, że wodę uruchomiłem dopiero o 21 i niespecjalnie miałem ochotę na cokolwiek
Pozostało mi więc odbić sobie dzisiaj.
Chciałem wystartować o 5 rano, ale różne sprawy się przeciągnęły tak, że mocniej pospałem i wybiegłem niemal godzinę później. Nic to, żona się pogodziła z tym że później wrócę - tak więc sobie podreptałem spokojnie ku pierwszemu wzniesieniu.
Było dość ciepło, ale miałem na wyposażeniu litr muszynianki a zaplanowana trasa prowadziła głównie lasami. Planowałem trochę dłuższą trasę, ale po drodze zauważyłem, że jeśli lekko nagnę swoją zasadę unikania powrotu tym samym śladem, to uda mi się uniknąć niepotrzebnego zbieganie do podnóża góry i wspinania się na nią ponownie oraz wyeliminuję nudny bieg po płaskim asfalcie. Tak właśnie zrobiłem, dzięki czemu trasa była bardzo przyjemna (od 14. km w zasadzie niemal cały czas było delikatnie z górki) i zmieściłem się idealnie w 30 km.
Wody przydałoby się trochę więcej, ale też bardziej by mi przeszkadzała. Po dobiegnięciu na docelową Koskową Górę pożywiłem się jedną śliwką w czekoladzie, a po biegu rzuciłem się na arbuza
Biegło się fajnie, choć na pierwszym etapie było trochę miejsc gdzie przeszedłem do marszu. Dzięki łaskawemu profilowi trasy ostateczna średnia wyszła 6:20 min/km. Obyło się prawie bez przygód - ale potknąłem się z milion razy i pod koniec zbiegania w końcu zaliczyłem soczystą glebę z lądowaniem na prawym barku. Trochę wszystko pobolewa, ale i tak było warto
Życzę wszystkim udanej niedzieli!
#sztafeta
Miałem sobie coś w sobotę pobiegać, ale rano nie było jak bo starsze dzieci trzeba było na obóz spakować i wysłać. Nadzieja była w wyjeździe na działkę i wieczornej przebieżce na zachód Słońca - ale jak dojechaliśmy, to zaczęły się cyrki z hydroforem i wyszła z tego taka robota, że wodę uruchomiłem dopiero o 21 i niespecjalnie miałem ochotę na cokolwiek
Pozostało mi więc odbić sobie dzisiaj.
Chciałem wystartować o 5 rano, ale różne sprawy się przeciągnęły tak, że mocniej pospałem i wybiegłem niemal godzinę później. Nic to, żona się pogodziła z tym że później wrócę - tak więc sobie podreptałem spokojnie ku pierwszemu wzniesieniu.
Było dość ciepło, ale miałem na wyposażeniu litr muszynianki a zaplanowana trasa prowadziła głównie lasami. Planowałem trochę dłuższą trasę, ale po drodze zauważyłem, że jeśli lekko nagnę swoją zasadę unikania powrotu tym samym śladem, to uda mi się uniknąć niepotrzebnego zbieganie do podnóża góry i wspinania się na nią ponownie oraz wyeliminuję nudny bieg po płaskim asfalcie. Tak właśnie zrobiłem, dzięki czemu trasa była bardzo przyjemna (od 14. km w zasadzie niemal cały czas było delikatnie z górki) i zmieściłem się idealnie w 30 km.
Wody przydałoby się trochę więcej, ale też bardziej by mi przeszkadzała. Po dobiegnięciu na docelową Koskową Górę pożywiłem się jedną śliwką w czekoladzie, a po biegu rzuciłem się na arbuza
Biegło się fajnie, choć na pierwszym etapie było trochę miejsc gdzie przeszedłem do marszu. Dzięki łaskawemu profilowi trasy ostateczna średnia wyszła 6:20 min/km. Obyło się prawie bez przygód - ale potknąłem się z milion razy i pod koniec zbiegania w końcu zaliczyłem soczystą glebę z lądowaniem na prawym barku. Trochę wszystko pobolewa, ale i tak było warto
Życzę wszystkim udanej niedzieli!
#sztafeta
Moje najulubieńsze zdjęcie z całego wypadu
@enron jeju, ale śliczna fotka. Moje pierwsze skojarzenie to... gra Kingdom Come, gdzie było sporo podobnych widoków "godrayów" z lasu. Ewentualnie Trochę odjać koloru to wypisz wymaluj "vintage forest" na jakąś stronę internetową
@enron kurde, pierwsza myśl, Władca Pierścieni vibe, tylko hobbitów brakuje xD
wykresy i efekty mojej wywrotki
może wyjebka, ale za to z uśmiechem
Zaloguj się aby komentować