@maximilianan
Pytam rektora, dlaczego jego zdaniem naukowcy decydują się na bułgarską ścieżkę? - Nie oceniam tego, każdy pracownik naukowy ma prawo prowadzić swój rozwój naukowy tam, gdzie chce, na własną odpowiedzialność i ponosząc później konsekwencje tych decyzji. Z pewnością jest grupa osób, które próbują uniknąć wyższych wymogów w kraju, ale są też takie osoby - i taki przypadek jest wśród naszych pracowników - które boją się, że zostaną przez nasze środowisko potraktowane nieobiektywnie. Obawiają się zmowy przeciwko sobie, że prywatne powiązania mogą skutkować tym, że zostaną źle potraktowane - mówi prof. Koszelnik.
Podaje przykład naukowca PRz, jednego z największym dorobkiem na uczelni, którego habilitacja dwa razy upadła w Polsce.
- To osoba, która podczas konferencji wdała się w dyskusję z wybitnym profesorem z ważnego polskiego uniwersytetu i podpadła w środowisku specjalistów wąskiej dziedziny, którą reprezentuje. Recenzje ma pozytywne, a konkluzje - negatywne - mówi rektor, zastrzegając, że ten naukowiec na Bułgarię się nie zdecydował.
Ot, zwykły typowy Polski kurwidolek na uczelniach.
Środowisko jest nią zbulwersowane, habilitacje bułgarskie budzą duże kontrowersje. Łatwiej jest zrobić habilitację w Bułgarii - nie ma wątpliwości dr hab. Grzegorz Krawiec.
Środowisko jest tym zbulwersowane, bo ktoś miał czelność obejść ich feudalne struktury.