Kiedyś dreamcar, spełnienie wszystkich marzeń, odległy cel.
Dzisiaj w znakomitej większości wypadków zajeżdżony gruz niewarty swojej ceny poprzez drift tax, ale przede wszystkim brak uczucia spełnienia i satysfakcji.
Od dłuższego czasu mam wrażenie, że w życiu nie chodzi o osiągnięcie celu (jakikolwiek by on nie był), tylko o ślepe dążenie do celu, ale tak żeby go nigdy nie osiągnąć. Jak osiągnie się swój cel, to satysfakcja jest krótka, ulotna. Więcej wspomnień posiada się z dążenia do tego celu, niż wspomnień z osiągniętym celem.
S14 nie udało mi się kupić, chociaż jestem w stanie. Niestety kwota jest absurdalna, totalnie wywalona w kosmos. Ale miałem tak z innym dreamcarem, Honda Prelude 3. O wiele cieplej wspominam starania o ten samochód, jego naprawę, branie nadgodzin w pierwszej gównopracy. Satysfakcja z ukończenia projektu była fajna, ale... bardzo krótka. Później pojawiły się też inne cele w życiu, historia podobna. Wzięło mnie wieczorem teraz na taką rozkminę, może ktoś ma podobnie i rozumie o co chodzi. Zapraszam do dyskusji.
https://i.ytimg.com/vi/WUIp\_RbKQ6o/maxresdefault.jpg