Wynurzam się spod schodów. Ciotka krzyczy od progu, drze ryja. – co znowu? – pytam. – do ciebie! – odpowiada. Niczym barman, puszcza kopertę wzdłuż stołu i wraca do robienia mizerii. Walkę o uwagę ciotki przegrałem z ogórkami gruntowymi, ignoruje mnie kompletnie. Zabieram list i zamykam się w schowku. „Z przyjemnością informujemy, że został pan przyjęty do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie ” Od eliksiru wielosokowego bez limitu i srania na koszt ministerstwa magii dzieli mnie jedynie przydział do domu. A podobno po patologii nie ma życia. Eleganckie spodnie, stonowana czarna szata i starannie zalizana blizna. Spinki do mankietów z feniksami dla kontrastu. Do tiary przydziału idę pewny przyjęcia do Gryffindoru jak kaleka w polskim talent show. Podchodzę. – proszę chwileczkę poczekać. – nauczycielka nie oderwała wzroku od listy pierwszoroczniaków Mhm. – zaraz ktoś przyjdzie. Czekam. (Krum, Volkov…) – jeszcze minutka. – Ok. (Dimitrov, Levski, Ivanova…) Wrodzony autyzm zaczyna recytować w mojej głowie zwycięski skład Bułgarii z sezonu 13/14. Uśmiecham się do siebie. Z zamyślenia wyrywa mnie piszczenie. To przyszedł szczur Parszywek, influencer i celebryta z ruchomych obrazków. Próbuję zaskarbić sobie jego sympatię mielonką z wózka z pociągu. – Parszywek jest wegetarianinem. – strofuje mnie czarownica. – on o tym wie? – zalecenie pana Dumbledora. – to czym go karmicie? Minerva (bo tak ma na imię) wskazuje leżącą na ziemi miskę pełną gotowanych warzyw i makaronu w kształcie literek. Wzdycham głęboko. – szczury nie trawią skrobii. – mówię cicho. Nawet nie wiem czy to prawda. Figura orła przekręca się z hukiem. Do wielkiej hali wpada dyrektor Hogwartu, pan Albus Dumbledore . – gdzie dziś pierdolnie? – yy? – no pociąg jaki, która linia? – dziewięć i czyczwarte – czyczwarte było wczoraj, ja obstawiam Hogsmeade. Zakład o stówę? – uścisnęliśmy sobie dłonie. Byłem jednym z nich. Czas mijał szybko. Ekipa była wyluzowana, piliśmy eliksir wielosokowy i graliśmy w szachy czarodziejów 1.6 na LANie. Nie chciałem źle wypaść, więc stłumiłem w sobie chęć kampienia. Do pokoju wbiegł ten przygłup Ron. – MUSICIE COŚ ZOBACZYĆ! Podczas przerwy ukradłem kilka makaronowych literek i wcisnąłem w szczurzy stolec tworząc napis „dajcie kurwa mięso!” Jeżeli ktokolwiek miał się nabrać na ten kawał to właśnie on. Na sali poruszenie. Ludzie odeszli od stołu, szachownica stoi pusta. Patrzą w kuwetę. Tylko ja nabijam fragi, zanim się skapną, że padli ofiarą żartu. Nie skapnęli. Zachwycony dyrektor wysłał kogoś do Hogsmeade po mięsiwo, jeszcze inny robi zdjęcia kupy. Dziennikarka z Proroka Codziennego drze się do słuchawki, że to przebije atak śmierciożerców w '94. Dom wariatów. Postanowiłem kontynuować przedstawienie. Przez dobry tydzień zostawiałem im w kuwecie wiadomości w stylu: ‚wylejcie asfalt na ruchome schody’ czy ‚kiedy pociąg pod mury zamku?’ Jak szczur walnął większą srakę mogłem sklecić dłuższe zdania i pisałem co myślę o stanie murów naszej szkoły . Dumbledore błyskawicznie spełniał postulaty sierściucha, a ja miałem realny wpływ na sytuację w Hogwarcie. Gdy wyremontowałem sobie dormitorium i drogę na arenę Quidditcha, znudziła mi się rola szczurzego ghost writera, nie wiedziałem tylko jak się wycofać. Sytuacja rozwiązała się sama. Zaprzyjaźniona dziennikarka z Proroka zorganizowała pierwszy na świecie wywiad ze szczurem. To miał być nowy sposób promocji szkoły, wizytówka. Może nawet kiedyś zastąpić duchy? Nic wielkiego, ot jedno pytanie i transmisja przez kominek ze srania, odpowiedzi znaczy. Problem w tym, że w obecności ognia nie miałem szans wypowiedzieć się w imieniu Parszywka, więc szykowała się kompromitacja. Cały dzień szczura karmiono wyłącznie makaronem, żeby miał czym pisać. Podniecony dyrektor od rana biegał po kominkach, żeby zaprosić ludzi do śledzenia transmisji, a ja nie mogłem spać ze strachu, że wszystko wyjdzie na jaw. Wreszcie nadszedł czas wywiadu. Dziennikarze wspólnie z Sekretariatem stwierdzili, że lepiej nie budzić kontrowersji pytaniami na tematy polityczno-społeczne, poszli w konwencję żartu. Wybór padł na „co sądzisz o kotach uczniów?” Parszywek jest szczurem, rozumiecie? Szczur i koty, hehe. Świat czarodziejów czeka, ja prawie mdleję, a Parszywek leniwie patrzy, ani drgnie. W końcu wszedł do kuwety, okręcił się dwa razy i sra. Patrzy mi w oczy i sra. Najdłuższa minuta w moim życiu. Czas zwolnił jak podczas używania zmieniacza. Skończył i zakopał. Węgle się żarzą, Dumbledore uroczyście miotełką otrzepuje kupę ze żwirku. Nie wiem jakie było prawdopodobieństwo takiego układu liter, ale szczur wysrał idealne „lepsze koty niż mugole”. Do tego przerobił makaronową Helveticę na klasyczny Times New Roman. Dumbledore blady jak ściana, ludzie krzyczą, że wychował szczura-śmierciożercę, a Parszywek zadowolony liże się po jajach. Gdy dzień później wróciłem podpisać akt wywalenia ze szkoły, załamany Albus siedział z butelką wódki i głową schowaną w dłoniach. Położyłem podpisany kwitek na stole i ruszyłem w kierunku orła. - stój! - Dumbledore sięgnął do portfela. - Wygrałeś, Twoja stówa. Pierwszego dnia, wykoleiło się czyczwarte. - a, tak. Uśmiechnąłem się i wyszedłem. Najłatwiej zarobiona stówa w życiu. Jadąc do szkoły tamtego dnia widziałem jak chochliki kornwalijskie rozmontowywały torowisko. Szczura uśpili dzień później. #heheszki #pasta #ksiazki #harrypotter