Dzień dobry.
Niektórzy liberałowie mówią, że chłopcy Konfederosjanie mają takie poparcie, bo Tusk zaczął “ścigać się z Prezesem na socjal”. Niektórzy lewicowcy mówią, że libek Tusk pompuje ultralibków z Konfy, bo ma już z nimi dogadaną koalicję pod patronatem Gazety Wyborczej. Niektórzy konserwatyści, że chłopcy gospodarują elektorat konserwatywny, który nie lubi ani złodziejstwa Partii, ani “lewackiej” opozycji.
Sami Konfederosjanie odpowiadają na to, że Żydzi nas kolonizują, że rządzą nami masoni i banderowcy, że Twoja matka nie powinna mieć prawa głosu bo jako kobieta jest z natury głupsza, że Twojego kolegę geja należy publicznie batożyć, że pedofilia jest prawie tak samo spoko jak Rosja i Putin, że Zachód upada i powinniśmy czym prędzej wyjść z Unii i zakończyć amerykańską okupację Polski.
A jakieś dwa miliony Polek i Polaków mówi: łojezu, ależ oni się znają na gospodarce!
Ja z kolei mówię, że te dwa miliony po prostu dają się klasycznie łapać na zwykły, najpospolitszy populizm, a sposób w jaki to się odbywa jest bardzo podobny do historii poprzednich partii “antysystemowych”, które miały “rozbijać duopol”.
Jak spojrzeć na średnie sondażowe (np. na stronie ewybory kropka eu), to widać jasno, że Konfa odbiła do góry nie po “babciowym”, nie po 800+, nie po jakiejś wypowiedzi Tuska o aborcji, ani nawet nie po tym gdy “Tusk zniszczył Hołownię” (wedle fanów Hołowni) lub “Hołownia zdradził opozycję” (wedle fanów Tuska) - tylko po tym jak Korwin poszedł na emeryturę, a schedę przejął Mentzen. Z pewnością wyżej wspomniane czynniki miały jakiś wpływ na to, że Konfie dalej rosło (o czym dalej), ale punktem zwrotnym był październik zeszłego roku. Po inwazji chłopcom ze zrozumiałych względów spadło poparcie do około 5%, co zagroziło końcem sejmowej przygody. W październiku doszło do zmiany warty i cyk, od listopada do kwietnia kolejne średnie miesięczne wynoszą kolejno: 5,7; 6,4; 6,9; 7,1; 8,5 i 9,5 procenta. Dopiero kwietniowy wynik mógł być efektem ogłoszonego pod koniec marca “babciowego”. Prezes zapowiedział 800+ w połowie maja, gdy Konfa miała już między 9,7 a 11,4 procenta. Teraz ma okrągłe 14%. Ciągle mówimy o uśrednionych sondażach. Zatem raczej Mentzen.
Nie odkrywam żadnej Ameryki. O tym, że gładko ogolony Mentzen-żartowniś, taki, hehe, kolega od piwka i memuszków z TikToka, który umie mówić ze sceny przez kwadrans, ani razu nie wspominając o niższości intelektualnej kobiet, znanym austriackim akwareliście czy osobach niepełnosprawnych - no więc, że ten niekorwinowy korwinista uratował Konfederosję przed spadkiem pod próg - o tym mówi się i pisze od jesieni. Zauważa się, że Mentzen i Bosak wygładzili kurs, “skupili się na gospodarce” i “schowali Korwina i Brauna”. Problem w tym, że to niekoniecznie prawda.
Na przykład Janusz Korwin-Mikke został “schowany” na jedynce w okręgu podwarszawskim, z której spokojnie dostanie się do Sejmu. Na jedynce w Rzeszowie ukryto z kolei Grzegorza Brauna - co również powinno dać mu gładką reelekcję. Na podwarszawskiej dwójce (miejsce prawie na pewno biorące) znalazła się Karina Bosak - prywatnie żona Krzysia, zawodowo dyrektorka Centrum Wolności Religijnej w Wiadomym Instytucie. Za Kariną na trójce (miejsce niekoniecznie biorące, ale jednak wysokie) znalazł się Jacek Wilk - piewca średniowiecznej scholastyki, wielokrotnie udzielający się w rosyjskich mediach rusofil i wróg Ukrainy, członek APF, czyli paneuropejskiej siatki proputinistów i proassadystów, przyjaciel onucarskich polityków z AfD i miłośnik wycieczek na okupowany Krym. Czyli wiecie, normalny typ od niskich podatków. Kolejnym “ukrytym inaczej” jest profesor Ryszard Zajączkowski, który znalazł się na trójce w Lublinie (miejsce pewnie biorące). Zajączkowski uważa, że nadchodzi nowa era, porównywalna z tą, która nastała po narodzinach Jezusa, że trzeba tworzyć “siły oporu”, że trwają “wielki reset” i “depopulacja” tudzież “największe w historii świata ludobójstwo”, które wprowadzić mają - wygraliście nożyce do mięsa - “globalistyczny komunizm”. Krótko mówiąc: Zajączkowski to normalny literaturoznawca z KUL-u, któremu na sercu leży wolny rynek. A że współpracuje z Sykulskim (który też walczy o miejsce na listach), to pewnie przypadek.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Korwina i Brauna. Otóż ich obecność na biorących miejscach nie jest kwestią marginalną, tylko istotą Konfederosji. Korwin prowadzi prorosyjską i antyzachodnią politykę od kilkudziesięciu lat, gładko powtarzając kremlowskie brednie o “Jewropie” i “Eurokołchozie”. Potrafił stwierdzić, że Putin byłby świetnym prezydentem Polski, a “lewaków” z Brukseli należy rozstrzeliwać. Potrafił chwalić okupowany Krym czy de facto okupowaną Czeczenię jako świetne miejsca. Do tego dodajmy idące w setki (to żadna przesada) wypowiedzi o kobietach, homoseksualistach, pedofilii, uchodźcach, osobach niepełnosprawnych, w których Korwin po prostu rzyga nienawiścią. Na koniec uprzejmie przypomnę, że Korwin uważa, że demokracja to najgorszy ustrój ever i trzeba jak najszybciej wrócić do monarchii lub jakiejś formy autorytaryzmu.
Drugim miłośnikiem autorytaryzmu i J. E. Putina jest oczywiście Grzegorz Braun. Braun również nienawidzi demokracji, propaguje jawnie kremlowskie narracje, upiększając je idiotyzmami o żydo-masonerii, rządach banderowców, Maryi, która w 1877 zapobiegła wybuchowi I wojny światowej (czemu nie w 1914 - nie wiem), 5G i szkodliwości szczepień. Do tego wprost nawołuje do obalenia ustroju siłą i zastąpienia go ultrakatolicką monarchią. Przy czym, gdy piszę “ultrakatolicką”, to w przypadku Brauna mam na myśli “taką, że pójdzie Ci w pięty, nawet jeśli masz się za gorliwego katolika”. To braunowa odpowiedź na rzekomo budowaną obecnie “żydowską suwerenność wyspową”. Braun rozumie przez to, że w Ukrainie nie toczy się żadna wojna, tylko zorganizowana przez Żydów akcja przesiedleńczo-depopulacyjna, której celem jest przemigrowanie do Polski milionów Ukraińców, żeby na ich miejsce w Ukrainie osiedliły się miliony Żydów. Tam ma powstać “Nowa Jerozolima”, tutaj: “Judeopolonia” tudzież “Ukropolin”. Normalne poglądy lewaku, hurr durr.
Dodajmy, że póki co znana jest tylko część list.
Teraz przerwijcie czytanie (a jeśli głosujecie na Konfę, przeczytajcie powyższe trzy akapity raz jeszcze) i pomyślcie - co nam to mówi o tej partii. Oto mamy gościa, który wprost mówi, że Twoja matka nie powinna mieć prawa głosu, bo jest genetycznie głupsza, że Polską powinien rządzić dyktator i ludobójca, a jak Twoją córkę “zmaca wujek” - to jest spoko, bo rozbudzi jej zmysły. I taki człowiek nie tylko jest mentorem całej partii (bo jest, deal with it), ale dostaje też biorące miejsce na liście. Cóż, widocznie partia jego poglądy podziela, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, ilu jest w niej jego wychowanków. Oto mamy drugiego gościa, który całkowicie otwarcie zapowiada jakiś katolicko-antysemicko-prorosyjski Gilead z publicznym biczowaniem, totalną dyktaturą światopoglądową i siłowym niszczeniem wrogów, za których uważa niemal każdego. I ten człowiek również dostaje biorące miejsce z listy. Zatem widocznie również partia podziela te poglądy, co widzieliśmy ostatnio na jej konwencji, gdzie kilkunastominutowy potok braunistowskich bredni został nagrodzony owacją na stojąco (choć zaznaczmy, że Mentzen nie wstał i wyglądał na wściekłego).
Braun, Korwin, Wilk, Zajączkowski czy Justyna Socha (i wielu innych) to takie same twarze Konfederosji jak Mentzen czy Bosak. To nie są żadne aberracje, wypadki przy pracy, tylko wręcz esencja tej partii. Korwin tworzył to środowisko (pod poprzednimi nazwami), gdy Menzten i Bosak uczyli się czytać- i już wtedy był politykiem jednoznacznie prokremlowskim. Gdy Braun bredził o “kondominium niemiecko-rosyjskim pod żydowskim zarządem powierniczym (to o Polsce, jakby co), nikt nie słyszał o Mentzenie, Kuleszy, Dziamborze czy Berkowiczu, Winnicki był normalnym fa***stą, a Bosak pryszczatym gościem bardziej niż z karierą w LPR i Ruchu Narodowym, kojarzonym z występem w Tańcu z Gwiazdami. Jeśli już szukać aberracji, to jest nią Mentzen - prawdopodobnie pierwszy lider tego środowiska, który umie czasem zamknąć twarz i nie odpala co tydzień protokołu 1%, choć co do meritum, jest po prostu młodszą wersją Korwina.
Czemu wyborców Konfy to nie zraża? Jest kilka wyjaśnień. Jedni pewnie po prostu nie wiedzą o antydemokratycznych i kremlowskich poglądach Korwina czy Brauna.. Inni - tak pisze wielu komentatorów - nie biorą ich całkowicie serio i mają tę całą hecę za żart. Jeszcze inni są gotowi przymknąć na nie oko, bo przecież “co jak co, ale na gospodarce to Mentzen z Bosakiem się znają”. Kolejni wierzą, że Konfederosjanie to partia antysystemowa, więc głosują na nią na złość “systemowi”, żeby pokazać środkowy palec “duopolowi socjalistów z popisu” (i innym oczywiście też). Wreszcie są ci, którzy po prostu idą z wiatrem, bo Konfa nagle przestała być obciachowa, a wśród młodych ludzi nawet zrobiła się na nią moda.
To jest kolejny dowód na to, że jako społeczeństwo jeszcze nie do końca dorośliśmy do demokracji.
Możemy się bawić w rzucanie oskarżeń, że Konfiarze to dzieci libkowej klasy średniej (wersja lewicowa) lub antysystemowcy tacy sami jak lewica (wersja libkowa), że to wina Tuska, Prezesa, Hołowni, Zandberga i kogo tam jeszcze. Ale przede wszystkim jest to wina tego, że dwa miliony ludzi nie posiada kompetencji kulturowych, by przejrzeć ten banalnie płytki teatr Konfy.
Jeśli ktoś nie wie, że lider ugrupowania na które głosuje, nawołuje do podporządkowania się Rosji i wprowadzenia zamordystycznego reżimu - to znaczy, że ten ktoś nie poświęcił pięciu minut na wygooglowanie kogo właściwie popiera.
Jeśli ktoś ma za żart propagowanie nienawiści do kobiet, osób LGBT+, osób niepełnosprawnych, przemocy wobec dzieci, akceptację pedofilii i popieranie zbrodniczego reżimu na Kremlu - to ten ktoś nie rozumie, że demokracja to nie zabawa, a jego/jej głos jak najbardziej ma wpływ na rzeczywistość.
Jeśli ktoś jest gotów wymienić ustrój na dyktaturę i nie ma oporów moralnych przed nawoływaniem do publicznej przemocy w zamian za bardzo iluzoryczne obietnice likwidacji tego czy owego podatku i “naprawienia wszystkiego” jedną ustawą - to taki ktoś nie ma pojęcia jak działa państwo i gospodarka oraz ma kompletnie postawioną na głowie listę priorytetów.
Jeśli ktoś uważa za oznakę buntu przeciwko systemowi popieranie wprowadzenia zamordyzmu, w którym jego/jej własna matka/żona/siostra/córka będzie traktowana jak własność swojego męża/chłopaka/ojca, to taki ktoś mentalnie ciągle tkwi w okresie dojrzewania i nocnych ejakulacji i nie jest żadnym wojownikiem o “wolność”, tylko baranem, który popędzi inne barany do rzeźni.
Jeśli ktoś podejmuje decyzje wyborcze ze względu na modę czy poczucie obciachu, to znaczy, że ten ktoś nie angażuje do tego mózgu i podobnie jak w punkcie drugim, uważa to za zabawę, coś co nie dzieje się naprawdę.
Jeśli wreszcie ktoś te wszystkie onucarskie, autorytarne i fundamentalistyczne postulaty po prostu popiera, czyli chce batożyć gejów, odbierać kobietom prawa wyborcze i doszukiwać się we wszystkim winy masonów czy innych cyklistów, to taki ktoś jest po prostu złym człowiekiem. Amen.
Taki jest tego obraz.
Najsilniej zdaje się rezonować argument, że “na gospodarce to się znajo”. Czyżby? Czy chłopcy choć raz przedstawili jakiś konkretny, zniuansowany program gospodarczy, w którym na prawdziwych liczbach pokazaliby jak jest, jak być powinno i jakimi reformami przejść ze stanu pierwszego ku drugiemu? Czy może zamykają dyskusję bon-motami o “likwidacji socjalu”, “bankructwu ZUS-u” i “impulsie rozwojowym”? Skoro tak się na tym znają, to czemu co chwila mówią co innego? Czemu raz chcą 500+ likwidować, raz nie? Czemu raz chcą zlikwidować WSZYSTKIE podatki, a za chwilę tylko obniżyć niektóre, bo jednak odkrywają, że wszystkich się nie da? Czemu raz mówią, że je zlikwidują, raz że jednak wprowadzą nowe (typu pogłówne), a raz że zastąpią jedne podatki innymi o podobnych składkach (typu bon zdrowotny)? Czemu raz zapewniają, że likwidacja podatków nie ograniczy wydatków państwa, by chwilę później wpisać w program całkowite wyzerowanie budżetu na edukację, naukę czy służbę zdrowia? Czemu w swoich wyliczankach kosztów likwidacji podatków ciągle podają inne liczby, a gdy na koniec i tak zostaje im skromne 100 miliardów do załatania, po prostu mówią, że “uwolnienie gospodarki da impuls i jakoś to będzie”? Skoro są tacy oszczędni, to czemu nawet wedle ich własnych szacunków, ich propozycje są znacznie bardziej kosztowne od tych jakiejkolwiek innej partii? Czemu Mentzen promuje inwestowanie w piwo zamiast w ZUS, śmiało ekstrapolując składki z tego roku 30 lat wstecz i dwukrotnie zaniżając średni czas życia mężczyzny na emeryturze, gdy pobiera świadczenie? Czemu gdy proponują likwidację PIT, podają tylko kwoty, które zasilają budżet, komfortowo omijając te, które wpływają do samorządów? Czemu Mentzen mówi, że budżet nie odczuje przejścia na dobrowolne składki ZUS, bo trafiają one do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, nie dodając, że jeśli ich tam zabraknie, to trzeba będzie dosypać tyle samo z budżetu, czyli wyjdzie na to samo? Jeśli mamy zlikwidować ZUS, to co ma się stać z ludźmi, którzy z biedy, głupoty lub biedy i głupoty nie odłożą sobie kilkuset tysięcy / kilku milionów na emeryturę, dać im umrzeć z głodu? I jak program Konfy ma być lepszy dla młodych ludzi, skoro każdy 18-latek będzie musiał płacić pogłówne ORAZ opłacać sobie studia, służbę zdrowia i ubezpieczenie? Skoro ich rozwiązania są tak cudowne, to czemu nikt ich nigdzie nie wprowadził? Jeśli chcą przerwać migrację ekonomiczną, to skąd wezmą te setki tysięcy rąk do pracy na budowach? Skoro ich rozwiązania mają uciąć pasożytowanie biednych na bogatych, to co będzie z biednymi, którzy stanowią przecież większość społeczeństwa? Skoro ich program jest tak uzdrawiający, to czemu usunęli program sprzed czterech lat i udają, że go nie było? I skąd pewność, że obecny program też nie jest jakimś żartem, którego za rok będą się wypierali?
I tak dalej.
Krótko mówiąc: czy oni aby na pewno się znają? Czy może po prostu mówią ludziom to, co w dobie kryzysu i inflacji ludzie po prostu chcą usłyszeć? Czy może po prostu trafnie rozpoznali, że teraz nadszedł czas na “libertariańską” ofensywę? Teraz, gdy wszyscy wychodzą z dyskontów z rachunkami grozy i niemal pustymi torbami? Gdy po raz pierwszy od lat realne płace zaczęły spadać? Gdy rośnie niepewność jutra?
Czy może po prostu udzielają prostych odpowiedzi na zajebiście trudne pytania? Czyli robią ludzi w kuca?
Ktoś tu ostatnio perorował w komentarzu, że Konfa to nie populiści, tylko patrioci i wolnorynkowcy, którym nie podoba się rewolucja obyczajowa. Nie. Konfederosjanie to podręcznikowy przykład populizmu, tyle że zamiast opowiadać farmazony o przywracaniu naturalnego porządku, lewactwie i globalnych spiskach, opowiadają farmazony o przywracaniu naturalnego porządku, lewactwie i globalnych spiskach ORAZ o czarodziejskich reformach gospodarczych, które na kilku stronach A4 natychmiast uzdrowią wszystko i zapewnią nam piękno i wieczną młodość. Konfa spełnia wszystkie kryteria partii populistycznej: promuje teorie spiskowe o światowych rządach, masońskich lożach itd., odrzuca wszystkie autorytety (naukowe, prawnicze, ekonomiczne, medyczne i inne) i uważa się za jedynego dysponenta Całej Wiedzy, próbuje rozwiązywać złożone problemy, nad którymi mądry ludzie głowią się od lat cud-zdaniami, które zwykle są oparte na manipulacjach, nigdy nie mówi “co dalej”, twierdzi, że idziemy ku przepaści i proponuje powrót do starych dobrych czasów, nie precyzując o które czasy chodzi i dla kogo były dobre, wreszcie cały czas próbuje grać na naszych najniższych emocjach: strachu, lęku przed nieznanym, nienawiści do innych, egoizmie. Tak robią dokładnie wszyscy populiści jak świat stary.
I dwa miliony ludzi się na to łapie jak młode pelikany. A będzie ich pewnie więcej.
Dawno temu też byłem przez jakiś czas korwinistą i też w te bzdury wierzyłem, więc wiem doskonale jak to jest dostać wygodną odpowiedź, która ma rozwiązać wszystkie problemy. I tak co cztery lata przychodziło kolejne pokolenie, zwykle młodych ludzi, którzy byli zmęczeni politycznym sporem dwóch największych partii (bo jest to męczące), więc chętnie kierowali się ku temu, kto w danym roku najładniej krzyczał, że zrobi porządek, mniejsza o to, czy miał postulaty prawicowe (jak LPR), lewicowe (Palikot) czy antysystemowe (Kukiz).
I za każdym razem, w ten czy inny sposób, kończyło się to tak samo. Szybko okazywało się, że magiczne zaklęcia nie działają (ktoś pamięta jeszcze kukizowe JOW-y?), bo były tylko zaklęciami, a nie realnym programem reform. I równie szybko okazywało się, że tym co naprawdę proponują owi “antysystemowcy”, jest ich światopoglądowy radykalizm. Przekładając to na konfederosyjski: jeśli Mentzen dojdzie do władzy w koalicji z Prezesem, to jest bardzo wątpliwe, że rzeczywiście dojdzie do nawet szczątkowej rewolucji gospodarczej. Natomiast jest pewne, że nastąpi zaostrzenie kursu ideologicznego, pogłębienie fa***zacji państwa, dalsza bogoojczyźniana ingerencja w każdą sferę życia, przesuwanie okna Overtona już nawet nie tyle na prawo, co po prostu w kierunku przemocowym i przyzwolenie na publiczną agrsję, która prędzej niż później trafi także wyborców (i wyborczynie) Konfy. A w bonusie będzie otwarcie ruska agentura na rządowych stanowiskach, umocnienie autorytaryzmu (do wolności najlepiej przymusza się siłą, wiadomo) i silny trend polexitowy, którego może nie udać się zatrzymać.
Bowiem można sobie uważać Mentzena i Bosaka za wybitnych ekonomistów, ale dobrze byłoby pamiętać, że póki nie pokapowali się co i jak należy mówić, rzygali niemal tym samym hejtem co Braun i Korwin, podpisywali konfederacje gietrzwałdzkie, propagowali covidowe teorie spiskowe, wyzywali wszystkich od zboczeńców i proponowali Polskę “bez Unii, gejów, Żydów, aborcji i bez podatków”.
Zwracam uwagę, że z pięciu wymienionych postulatów, gospodarki dotyczył tylko jeden.
Pelikany zagłosują za tym, by nad Wisłą był Singapur, a w efekcie wszyscy dostaniemy Białoruś.
Miłego dnia i smacznej kawusi.
#putinowskapolska #polityka #jebackonfederacje #partiamem #bekazprawakow
(Tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)