Czasem niewinny, zupełnie niezwiązany z polityką żart może zostać nieco opacznie zrozumiany. I o ile normalnie nikt z tego powodu wielkiego problemu nie robi, o tyle w Chinach już owszem, może robić.
Dajmy na to taki
żart:
"Będąc na wakacjach, zaczepiłem o coś nogą. Kiedy się temu przyjrzałem, zauważyłem, że to była miedziana lampa. Jako że była nieco zaśniedziała, to lekko ją przetarłem i wtem wyskoczył z niej dżin, mówiąc, że jest w stanie spełnić moje dowolne życzenie.
Stwierdziłem: Czyżby? Więc mógłbyś zrobić hm hm hm, hm hm hm?"
Kiedy tylko dżin to usłyszał, rzucił się na mnie, zasłonił mi usta i zapytał: "Czy my możemy mówić takie rzeczy?"
Poziom taki no niezbyt wygórowany bym powiedział, ale kluczem jest to, co kto sobie może dopowiedzieć w miejsce tych "hm".
Ku wielkiemu zdziwieniu, ludzie w chińskim internecie zaczęli widzieć w tym pewną analogię do ich państwa i (nie)możności swobodnego wypowiadania się na tematy polityczne. I tak w komentarzach zaczęły się pojawiać porównania do protestów z listopada 2022 roku, kiedy ludzie wychodzili na ulicę z białymi kartkami papieru (które początkowo były rekwirowane przez policję): "Trzeba zablokować produkcję białych kartek A4!". Ktoś inny zwrócił uwagę, że trzeba koniecznie uważać na pochodzenie lamp, bo to na pewno był wytwór złych sił z zagranicy. W końcu ktoś zadał słuszne pytanie: "Czy my możemy się śmiać z takich rzeczy?"
A potem przyszedł cenzor, skasował wpis i zbanował autora, tym samym dowodząc polityczności żartu.
Ot Chiny
Taki smaczek cenzorski z
China Digital Times
#chiny #polityka #cenzura #moderacja #moderacjacontent #azjatyckaowca