Ten cały Fajdek to ma epicki ból dupy o Lewandowskiego i piłkę nożną niczym Maja Staśko o zegarek za 500-tysięcy na ręce. Chłop chyba nie rozumie, że sport który uprawia optymistycznie zakładając kilka tysięcy osób na świecie i w żadnym kraju nie cieszy się ponadprzeciętną popularnością, to trochę inna kategoria niż piłka nożna, którą uprawia kilkaset milionów osób na świecie i konkurencja jest ogromna na każdym kontynencie. Dostanie się do pierwszego składu takiej Barcelony czy Bayernu Monachium jest już sukcesem samym w sobie. A Mistrzostwo Hiszpanii czy Niemiec oraz zostanie królem strzelców La Ligi albo Bundesligi czyni ten sukces tym większy.
Oczywiście można powiedzieć, że Bundesliga, La Liga, Premier League czy Serie A nie mają nic wspólnego z Polską. Bezpośrednio oczywiście nie mają. Tylko, że jak taki Polak zostanie królem strzelców w La Lidze i wygra z Barceloną albo Realem Madryt Mistrzostwo Hiszpanii, to o Polsce usłyszy 100 000 razy więcej osób, niż wtedy gdy jakiś młociarz czy kulomiot wygra najbardziej prestiżowe zawody pod flagą Polski. Nie wspomnę już o tym ilu kibiców regularnie śledziło na co dzień Bundesligę i wykupywało subskrypcję kanałów Eleven, gdy grał tam Lewandowski, a jeszcze wcześniej trio z Dortmundu? A ile osób ogląda regularnie zawody w pchnięciu kulą emitowane za darmo w TVP?
Nawet takie skoki narciarskie. W skali globu sport niszowy, ale cieszą się wysoką popularnością w kilku naprawdę dużych krajach jak chociażby Japonia (125 mln. mieszkańców), Niemcy (83 mln. mieszkańców), Polska (38 mln. mieszkańców). Do tego mają widownie w niedużych, ale bardzo zamożnych krajach jak Austria, Norwegia, Szwajcaria, co również mocno przyciąga sponsorów celujących w tamtejszy rynek. Dobrze Przyjęły się wielkie imprezy jak chociażby Turniej Czterech Skoczni, który na przełomie grudnia/stycznia regularnie śledzi bardzo dużo kibiców w Niemczech, Austrii, Norwegii czy Polsce. Wielu kibiców doskonale pamięta rywalizację Małysza ze Schmittem albo Svenem Hanawaldem czy Janne Ahonenem i Mattim Hautamekim. Ja po upływie 20 lat jestem w stanie wymienić te nazwiska bez zaglądania w Wikipedię i pamiętam te słynne MŚ w Predazzo z 2003, gdzie Małysz pokonał Hautamekiego zdobywając złoto.
Natomiast taki rzut młotem na szerszą skalę nie interesuje po prostu nikogo. Okej, jest Olimpiada, w wolnej chwilii włączysz TV i sobie obejrzysz jak rzucają młotem, bo akurat nic lepszego nie leci. Wygra Polak, super, gratulacje, ale za pół roku nawet nie pamiętasz w jaki sposób i co on wygrał oraz kto był jego głównym rywalem. Ta konkurencja nie wzbudzała w Tobie żadnych większych emocji, bo nie wzbudza też żadnych emocji w krajach ościennych gdzie mógłbyś nawiązać jakąś rywalizację na płaszczyźnie historycznej np. Polska-Niemcy co dodawałoby pikanterii. I o to w tym wszystkim chodzi. Chyba tu tkwi problem Fajdka, że on chciałby mieć chociaż cząstkę popularności w naszym kraju takiego Lewandowskiego albo Małysza. A po prostu jej nie ma mimo przecież ogromnych sukcesów. No ale takie jest życie. Jak wybrałeś poezję, to pisząc najlepsze wersje nigdy nie dorównasz popularnością głównemu bohaterowi średniej produkcji Netflixa.
https://www.sport.pl/lekkoatletyka/7,64989,30512803,fajdek-absolutnie-zniesmaczony-co-tam-robi-lewandowski-zenujace.html
#sport #pilkanozna #lewandowski #gownowpis