#koneserslabychbajek

0
3

#anime #animedyskusja #koneserslabychbajek


WataMote: No Matter How I Look At It, It's You Guys' Fault I'm Not Popular!


Tomoko to mocno wycofana i zmagająca się z fobią społeczną dziewczyna, która chce odciąć się od swojego dotychczasowego życia i wraz z pójściem do liceum zacząć egzystencję jako chodzące centrum atencji. Opracowuje przy tym idealny plan działania, który bardzo szybko rozwala sobie ryj o rzeczywistość i szuka wsparcia w swoim bracie, który jej szczerze nienawidzi oraz starej koleżance, która bezboleśnie osiągnęła cel, o którym ona tylko marzy. Łatwo nie będzie.


Watamote jest w założeniu komedią i w sumie zgadza się, jest śmieszne. Ale to tylko połowa historii, ponieważ bajka jest też udokumentowaniem ogromnych tragedii, z którymi boryka się główna bohatera. Mamy więc konkretną tragikomedię, którą by się powinno bystro konsumować gdyby nie jeden fakt: czasami aż przykro na to patrzeć. Bohaterka jest na tyle sympatyczna, gotowa na poświęcenia oraz ambitna, że aż się człowiekowi smutno robi, gdy po raz kolejny przejeżdża ją metaforyczny walec. Aż się zastanawiałem czy w ogóle wypada się z tego śmiać. Nie jest to bynajmniej żaden slapstick, Tomoko robi jakieś tam znikome postępy i konsekwentnie dąży do swojego celu, ale przybiera to postać szorowania gołą d⁎⁎ą po potłuczonym szkle oraz wodospadu łez bezsilności, a jedyną pociechę znajduje w brutalnym cynizmie. Żeby nie było, główna bohaterka nie jest tu żadnym ucieleśnieniem Sofoklesa walczącym z okrutnym losem, ma też swoje za uszami, a sporo nieszczęść które je spotykają to tylko i wyłącznie jej własna wina.


Bajka ogólnie jest niezła, potrafi okazjonalnie błysnąć w sposób humorystyczny oraz zaskoczyć zmyślną reżyserią, która przegryza się w dość monotonicznym ciągu skórek po bananach, na których wypierdala się główna bohaterka, w ogromnej desperacji walcząca o odrobinę akceptacji z czyjejkolwiek strony. Tak więc 60% depresji, 40% humoru w stylu "może lepiej jak się teraz zabije, bo po liceum będzie jeszcze gorzej"


Opening sztosik.


https://www.youtube.com/watch?v=gZYq7rat9d4

Alky

Tomoko to taka japońska Natalka odpisz prsz ʕっ•ᴥ•ʔっ

1392b0ec-73a7-4eda-8e5c-9c714d36134a

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja #koneserslabychbajek


Ya Boy Kongming!


Kongming to wybitny chiński strateg sprzed blisko dwóch tysięcy lat, który trafił do isekaia, a tym isekaiem jest współczesna Japonia. Bardzo szybko adaptuje się do nowego środowiska, poznaje amatorsko śpiewającą po klubach dziewczynę zwaną Eiko i postanawia przy pomocy swojego tytanicznego intelektu zrobić z niej gwiazdę.


Bajeczka nie klei się nic a nic, jest to pudrowany trup. A pudru zużyto tu tyle, że aż wchodzi w oczy i gardło. Uniwersalne uznanie dla tego tytułu w postaci mantry "baja sezonu" powtarzanej przez prawie każdego nie przestaje mnie zadziwiać.


Ogromną tragedią jest tu sama postać Eiko. Nie wiem jakie były zamiary autorów, ale odbiór jest dla mnie jednoznaczny. Nasza bohaterka to tryhardujące beztalencie, które jest ciągnięte za uszy do góry przy każdej okazji przez Pana Chińczyka. Jej piosenki są po prostu okropne, przywodzą mi na myśl Edytę Górniak fałszująca Polski hymn narodowy, którą dodatkowo ktoś postrzelił z łuku. Każde zachwycanie się widowni jej występami wywoływało u mnie skręt kiszek z krindżu. Gorsze od tego były chyba tylko sceny joł joł fristajlowych rapsów. Gwoździem do trumny jest zestawienie występu Eiko z Nanami w 11 epie, która dosłownia MIAŻDŻY Eiko pod każdym aspektem. Wspaniały wokal w intro, świetna aranżacja, choreografia, zmiany tempa doskonale ożywiające utwór nadając mu potencjał na wiele przesłuchań, a w kontrze do tego mamy naszą bohaterkę która wychodzi na scenę i wyje "OoOoOoO kolorowe życie uooooooUUUoOeee świat jest taki piękny oUooouEEEEEEEEEEEEE miłość na wieki" po czym wychodzi dobry ziomek Kongming i przy pomocy magii z dynastii Ming daje jej zwycięstwo. Bleeeee.


Animacja - chyba cały budżet poszedł na opening i dosłownie kilka scen. Zaskakująco wiele scen śpiewanych to statyczna plansza z twarzą bohaterki i lecącą w tle muzyka. A momenty na które został przepalony cały hajs też mnie specjalnie nie zachwyciły. Coś jest nie tak, ruchy mają nienaturalne tempo i wygląda to co najmniej dziwnie.


Tytuł mogła by podratować jakaś chemia i dynamiczna relacja dwójki naszych bohaterów, ale nawet to nie jest nam dane. Eiko nie przechodzi żadnej ewolucji, nie zdradza żadnych ambicji jest dokładnie w tym samym miejscu co na początku bajki siedząc w sklepowym koszyku pchanym przez dobrego ziomka Kongminga. On też jakoś niespecjalnie ma na nią wpływ, raczej jest - weź sobie usiądź, ja wszystko załatwię.


Na ukojenie skołatanych nerwów w załączeniu piosenka Underworld prawdziwej artystki Nanami, a nie jęki tego wyjca na chińskich dopalaczach. Ten występ to najlepsza część bajki, ale nawet to częściowo spierdolili, szatkując go na kawałeczki jakimiś nic nie wnoszącymi durnymi przemyśleniami bohaterów. Tak więc sama pioseneczka, ale nic nie szkodzi, bez problemu się obroni.


https://www.youtube.com/watch?v=0HX2GYcAMMo

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja #koneserslabychbajek


https://myanimelist.net/anime/35968/Wotaku_ni_Koi_wa_Muzukashii


Wotakoi: Love is Hard for Otaku


Mam kosmiczną wręcz słabość do tytułów, które nieironicznie jarają się mangozjebstwem, gdzie jest to motyw przewodni i główna tematyka serii. W sensie robi mi się słabo, jak je oglądam. Przyznaje się bez bicia - absolutnie nie rozumiem podniecania się figurkami, dostawania wylewu na widok cosplaya czy ekscytacji wynikającej z powodu obcowania z limitowaną edycją jakiejś mangi. Ktoś powie, że jestem stary grzybem i nie rozumiem prawdziwej pasjii... może i tak jest, ale w przypadku Wotakoi zdecydowanie nie pomagają zachowania postaci przejaskrawione do n-tej potęgi. Bohaterowie uważają się za coś w rodzaju sekretnego bractwa, elitarnego klubu otaku, o którym nikt nie może się dowiedzieć. Gdyby ktokolwiek usłyszał o ich zainteresowaniach, była by to katastrofa ogromnego kalibru, dlatego ukrywają się przed normikami. Popadają w histerię z powodu byle gówna, drą japy bez wyraźnego powodu i gibają się na huśtawkach emocjonalnych z powodu jakiejś gry albo mangi, jakby jutra nie było. Bardzo źle to się ogląda w kontekście tytułu, gdzie postacie mają 25+ lat, a seria sili się na utrzymanie otoczki względnego realizmu. Dodatkowo, wiele nawiązań jest po prostu wymuszone i zwyczajnie nie pasuje. Na przykład dwóch typów rozmawia dlaczego jego dziewczyna się do jednego z nich nie odzywa:


- Pokłóciłeś się z nią, że Cię tak unika?


- Nieeee...


- To co się stało?


- A skąd mam wiedzieć, jestem słaby w gry typu dating sim.


(╯°□°)╯︵ ┻━┻


Wotakoi było dla mnie przepotężnym zawodem, tym większym, że mnóstwo osób poleca je jako bardzo dobre anime. Było po prostu... męczące. Jest to na wskroś nerdowskie anime stojące na głowie by przypodobać się geekom. Zdecydowanie nie moja para kaloszy.

c2817058-31bf-4e6e-bc4a-bf6df2e27fb9
tobaccotobacco

@vries ależ wotakoi to babski wish fulfillment pisany w tonie hello fellow nerds

vries

@tobaccotobacco Zgadzam się. Ale który romans czy komedia romantyczna nie jest robiona w tonie wish fulfillment? Sam tytuł sugeruje, że jest to tytuł nerdowski. Wotaku to japońskie nerdowskie określenie na otaku dla ludzi, według których określenie otaku jest zbyt normickie. Nie może być zatem mowy o zaskoczeniu tematyką (w każdym razie w JP, bo na zachodzie pewnie większość osób nie wie, o co chodzi z tym "W" na początku).

tobaccotobacco

@vries mimo wszystko masz w tej cenie z babskiego kina jakies nodame cantabile I cyk nie trzeba sie torturowac krindzem

Zaloguj się aby komentować