Wywiad z jeńcem z grupy Wagner złapanym przez Ukraińców pod Bachmutem
https://www.youtube.com/watch?v=gJ3pA7uIFKc
Streszczenie:
Były więzień. Trafił do zakładu o zaostrzonym rygorze w Lipiecku za włamanie i próbę kradzieży barana. Dostał 3,5 roku więzienia. Dlaczego próbował ukraść barana? We wsi nie ma pracy, to próbował ukraść, żeby coś móc jeść. Wyjechać za pracą nie mógł, bo miał zakaz wyjazdu po poprzedniej próbie kradzieży.
W kolonii karnej było około 500 osób. Z tej grupy do grupy Wagner wstąpiło 116 osób, a reszta stwierdziła, że chce, ale później. Powiedziano im, że trzeba chronić kraj, bo jest napaść na Rosję, że Krymski most zaatakowany. On wstąpił do grupy Wagner dla pieniędzy. Obiecywali 150 tys. rubli miesięcznie za udział w szkoleniach, a potem 250 tys rubli miesięcznie na froncie. Żadnych pieniędzy nie dostawali do rąk. Pieniądze mieli dostać po powrocie. Przed wyjazdem dowiedzieli się, że będą walczyć pod Bachmutem. O miejscowości nigdy nie słyszał. Obiecywano im oprócz pieniędzy również wyczyszczenie historii kryminalnej i ułaskawienie.
Co ciekawe wspomina, że podczas transportu jechali uralem z narysowanym czerwonym krzyżem (transporty udające pomoc humanitarną i medyków to łamanie konwencji, ale Rosjanie tym się nie przejmują). Szkolenie trwało 3 tygodnie. Dwa razy byli na poligonie, aby uczyć się strzelać do celu.
Wyposażenie:
- 90 naboi
- karabin
- kamizelka
- kask
- nóż bagnetowy
Ciężki sprzęt widział z daleka, ale oni nie mieli. Mówiono im ciągle, że będą walczyć "w warunkach miejskich", a faktycznie wyszło, że walczą w warunkach polowych.
Matka na wieść, że wstąpił do grupy Wagnera i idzie na wojnę, powiedziała mu, że jest kretynem.
Po przyjeździe, nocą, wysłano ich na pozycje. U niego było 6 osób na pozycji obronnej. Dowódca im przekazał, że mają przygotowywać się na szturm nad ranem. Chciał wziąć dwa granaty, ale dowódca mu powiedział, że nie wolno, więc poszli z samymi karabinami. Nie dostali żadnych planów ani propozycji, a atak wykonywali jedynie w grupie tych 6 osób. Rosyjska linia obrony była w pasie zieleni, a ukraińska "na wprost". Powiedziano więc im "idźcie tam na wprost na wroga".
Pięciu jego kolegów z oddziału zginęło natychmiast, a on zeskoczył do jakiegoś okopu. Siedział w tym okopie 2 godziny do czasu aż przyszli Ukraińcy i pod groźbą zarzucania jego okopu granatami zmusili go do poddania się. Czyli on i jego koledzy przetrwali na froncie 1,5 dnia.
O losie Nużyna nigdy nie słyszał, ale mówiono im, że w przypadku próby wycofywania się albo ucieczki zostaną rozstrzelani. Nie chce iść na wymianę do Rosji. Mówił, że jest budowlańcem, może coś remontować, ale nie chce wracać, bo on wie, że zostanie zabity.
Podsumowując:
W tym wypadku ten Wagnerowiec został wykorzystany w roli tzw. "zwiadu bojem", czyli grupka samobójców idzie szturmować pozycje ukraińskie. Oni oczywiście giną, a rosyjska artyleria ma rozpoznane cele do ostrzeliwania. Witajcie w taktyce prowadzenia walki znanej z początków XX w. Grupa Wagner ma w swoich szeregach jednostki elitarne, które mają i czołgi i ciężki sprzęt, ale "pechowcy" trafiają do takich grupek samobójczych. Ich jedynym zadaniem jest ściągnąć na siebie ostrzał i zdradzić pozycje wroga. Średnia długość życia w takich oddziałach według różnych szacunków wynosi maksymalnie do pięciu dni.