Zdjęcie w tle
Poezja/Cytaty/Proza

Społeczność

Poezja/Cytaty/Proza

13

Miejsce do dzielenia się z innymi twórczością literacką (swoją lub innych artystów). Tutaj można wrzucać wiersze, lirykę oraz różne cytaty.

Tadeusz Hollender, Las (z cyklu Leśne, tom Czas który minął i inne wiersze), 1936
Tumie zieleni, burzo liściasta,
woni surowych żywiczna strugo,
unieś mnie, wyrwij z kamieni miasta,
szumem uspokój, ukryj na długo!
Głowy żar szumem zagaś dojrzałym
wargom spieczonym daj mokry listek,
niech w gęstwie igieł słoneczne strzały
stracą swój biały żar płomienisty.
Tumie zieleni, burzo iglasta,
zatop mnie swoją szumiącą treścią,
nagi w kamiennym domu obrastam
liści twych pierzem, igieł twych sierścią!
Wiatrem mnie rozwiej, rozprósz mnie cieniem,
w śródleśnej rzeki rozrzuć mnie żwirze,
nazwij mnie takiem leśnem imieniem,
jakiego nigdy nie można wyrzec.
Burzo iglasta, w żywicznym dymie
rozwiej mnie cicho, zniszcz bezboleśnie,
zgubione echo daj mi na imię,
najbardziej ciche, najbardziej — leśne.
Ilustracja: Apoloniusz Kędzierski, W lesie, 1911
bb969457-337e-4c82-8ea0-c2935cb563a7

Zaloguj się aby komentować

Jan Lemański, Wróbelek (z cyklu Miłosierdzie, tom Colloqvia albo Rozmowy), 1905
Wróbelek wypadł z gniazdka,
A iż był bez lotek,
Snadnie pies go mógł pojmać
I zjeść, albo kotek.
Co widząc młode dziewczę,
Tkliwe (jak kobiéty),
Wzięło go i nuż pieścić:
— Moje, moje ty, ty
Maleństwo, ja cię nie dam
Zjeść, ja cię obronię!... —
To mówiąc, coraz bardziej
Ściska z wróblem dłonie.
I wróbelek, choć pies go
Ni kot nie złupieżył,
Choć tak czule ściskany
W dłoniach, zdechł, i nie żył.
...........
Chociaż dobrze czyniący
Są błogosławieni,
Źle jest ptaszka miętosić
W zbyt ciasnej przestrzeni.
Ilustracja: Ferdinand von Wright, Varpusia kuhilaassa (pol. Wróble na podwórku), 1878
f2288403-9756-468c-8bba-6b0285f172ad

Zaloguj się aby komentować

Adam Wiedermann, Czternasty (z tomu: Samczyk), 1996
Papież Jan Paweł II dokonuje koronacji
dwóch kopii Matek Boskich na potrzeby Miejsca,
w którym się był urodził — ten to właśnie cud
obie kopie post factum celebrować będą.
Prawdziwe Matki Boskie po okolicznych wsiach
szlachetne współzawodnictwo podejmą z kopiami,
cudów wydatnie przybędzie, Papieży i koron,
zasłynie cała Polska owymi Matkami.
A Matka Boska w niebie już ledwo się trzyma na nogach
pod ciężarem tych koron i srebrnych sukienek,
a jeszcze moja mama woła za mną na schodach:
Matko Boska, tyś znowu nie ubrał skarpetek!!!
Więc choć nie wie za bardzo, na co Jej jeszcze skarpetki,
naciąga je cierpliwie na Swe święte stopy
(bo choć Królowa Polski od sześciuset lat,
z gramatyką wciąż jeszcze ma pewne kłopoty)...
Tekst udostępniony na licencji art libre . Ilustracja: pixabay.com
dc78e249-6243-47fb-a867-541f4e7fd3c7

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Stanisław Korab-Brzozowski, Ukrzyżowanie (z tomu: Nim serce ucichło), 1910
Dusza ma, cierniem uwieńczona,
Na białym krzyżu twego ciała
Przybita pragnień mych gwoździami,
Schyliwszy głowę, z wolna kona.
Ja sam, jak Judasz Iskariota,
Za twój namiętny pocałunek
Na dreszcz wydałem ją konania…
Ach, mnie przeraża ta Golgota!
Ilustracja: Jacek Malczewski, Zjawa, 1894
e76e8bbe-5183-4fe2-a0b0-67c5175c96c8

Zaloguj się aby komentować

Cyprian Norwid, Moja piosnka, 1853-54
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj...
Tęskno mi, Panie...
Ilustracja: Michał Wywiórski-Gorstkin, Stare dęby na łąkach w Rogalinie, 1907
06e39108-d0fb-4c02-9059-c9d9cbbff2e2
sullaf

Kurde, jeden z niewielu poematów, który szanuję. Pisany bardzo z serca.

Zaloguj się aby komentować

Józef Wybicki, Pieśń Legionów Polskich we Włoszech, 1797
Jeszcze Polska nie umarła,
Kiedy my żyjemy
Co nam obca moc wydarła,
Szablą odbijemy.
Marsz, marsz, Dąbrowski,
Do Polski z ziemi włoski
Za Twoim przewodem
Złączem się z narodem.
Jak Czarnecki do Poznania
Wracał się przez morze
Dla ojczyzny ratowania
Po szwedzkim rozbiorze.
Marsz, marsz, Dąbrowski...
Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,
Będziem Polakami,
Dał nam przykład Bonaparte,
Jak zwyciężać mamy.
Marsz, marsz, Dąbrowski...
Niemiec, Moskal nie osiędzie,
Gdy jąwszy pałasza,
Hasłem wszystkich zgoda będzie
I ojczyzna nasza.
Marsz, marsz, Dąbrowski...
Już tam ojciec do swej Basi
Mówi zapłakany:
"Słuchaj jeno, pono nasi
Biją w tarabany."
Marsz, marsz, Dąbrowski...
Na to wszystkie jedne głosy:
Dosyć tej niewoli
Mamy racławickie kosy,
Kościuszkę Bóg pozwoli.
Ilustracja: Jan Matejko, Bitwa pod Grunwaldem, 1878
fec56785-bd6c-4401-bb5b-5206d0b519e3

Zaloguj się aby komentować

Bolesław Leśmian, Zwierzyniec (z tomu: Napój cienisty), 1936
Flamingo, różowiejąc, smukli się nad wodą
Skrzydlatego jedwabiu zaciszną urodą.
Sama dal tak w nim skupia swe znikliwe dzieje,
Że — czy leci, czy stoi — zawsze daleczeje.
Wielbłąd w słońcu zapłowiał stąd o kroków siedem
Jak sprzęt Boży, okryty poniszczonym pledem.
Świat, co szuka oparcia dla swego zamętu,
Korzysta z pogarbionej ciszy tego sprzętu.
Ślepie, z których się słońce nigdy dość nie wylśni,
Patrzą na mnie z plamiście rozwrzaskanej pilśni,
W której mrok się tygrysiem gęstwi uścierwieniem, —
Ten sam mrok, co w ogrodzie był tylko — brzóz cieniem...
Pies mój, kwiat oszczekując, łbem się tuli ku mnie, —
By poistnieć w mym świecie trafnie i beztłumnie, —
I oczami po prośbie w twarz mi się człowieczy,
A ja wchodzę — w Mgłę zwierząt i w Tuman wszechrzeczy.
Ilustracja: Józef Chełmoński, Świt. Królestwo ptaków, 1906
236eecd2-6df2-4984-bda0-dc10fd397f8e

Zaloguj się aby komentować

Zygmunt Krasiński, [Bóg mi odmówił tej anielskiej miary], 1836
Bóg mi odmówił tej anielskiej miary,
Bez której ludziom nie zda się poeta;
Gdybym ją posiadł, świat ubrałbym w czary,
A że jej nie mam, jestem wierszokleta.
Ach! w sercu mojem są niebiańskie wdzięki,
Lecz nim ust dojdą, łamią się na dwoje,
Ludzie usłyszą tylko twarde szczęki,
Ja, dniem i nocą, słyszę serce moje!
Ono tak bije na krwi mojej falach,
Jak gwiazda brzmiącą na wirach błękitu,
Ludzie nie słyszą jej w godowych salach,
Choć ją Bóg słyszy od zmroku do świtu.
Ilustracja: Carl Spitzweg, Der arme Poet (pol. Biedny poeta), 1839
55e44366-7b8a-45f1-8313-efedcb8f7036

Zaloguj się aby komentować

Jan Andrzej Morsztyn, Do Zośki, XVII w.
Kiedy spostrzeżesz, że mię Wenus pali,
Że się wzdęty róg równa twardej stali,
Natenczas wszystko łakomstwo wywierasz
I niepodobnych rzeczy się napierasz,
I póki-ć to dać nie przysięgnę, znikasz
Sztychów i słodkiej wygody umykasz.
Gdyby też balwierz, że oskrobie włoski,
Naparł się skarbów ode mnie i wioski,
Wtenczas gdy brzytwą igra po gardzielu,
Rzekłbym: "Przysięgam, że-ć dam, przyjacielu!"
Ale zaś potem za kijową bitwą
Nauczyłbym się targować pod brzytwą.
Tobie-ć ja, Zosiu, nie chcę kijem grozić,
Ale byś mogła tańszą furą wozić,
Bo jak zbytnio twą chciwość urwę
Poślę po gładszą, a po tańszą kurwę.
Ilustracja: William Hogarth, Marriage A-la-Mode: 2 (The Tête à Tête), ok. 1743
89c9e36e-5209-4077-babe-7e1affff6e50
BillyFuckboy

@Ilustrowany Endrju jaki diabel zlotousty

Zaloguj się aby komentować

Mariusz Grzebalski, Potem (z tomu: Drugie dotknięcie), 2001
Potem wynieśliśmy jego meble. Na podwórku
czekała ciężarówka gotowa do drogi.
W środku resztki cementu, splątane łańcuchy,
szmaty, tłuste papiery, koce.
Tyle rzeczy — nagle — stało się śmieciem.
Odwrócone krajobrazy lustra, kredens
z kolejnymi warstwami farby, które pękały
jak rzeczne dno po ustąpieniu wody,
licznik sprawdzany przez niego dzień przed
wizytą inkasenta. Oraz inne. Potem
opuściliśmy to miejsce, krzycząc i kłócąc się
o drobiazgi. Nie obejrzała się nawet
na poszarpane odłamkami ściany. Potem, w innym
mieście, podarła wszystkie zdjęcia i listy
od niego i zestarzała się szybko. Wspomina, płacze,
przeklina. Potem wyniesiemy jej meble.
Ilustracja: Czesław Tański, Pochód śmierci po drodze życia, 1898
a7913a35-b4b7-4aea-8401-54598c8800b3

Zaloguj się aby komentować

Juliusz Słowacki, W pamiętniku Zofii Bobrówny, 1844
Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi,
Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci,
To każdy kwiatek powie wiersze Zosi,
Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci.
Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci,
Słuchaj — bo to są najlepsi poeci.
Gwiazdy błękitne, kwiateczki czerwone
Będą ci całe poemata składać.
Jabym to samo powiedział, co one,
Bo ja się od nich nauczyłem gadać;
Bo tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną,
Byłem ja niegdyś, jak Zośka, dzieciną.
Dzisiaj daleko pojechałem w gości
I dalej mię los nieszczęśliwy goni.
Przywieź mi, Zośko, od tych gwiazd światłości,
Przywieź mi, Zośko, z tamtych kwiatów woni,
Bo mi zaprawdę odmłodnieć potrzeba.
Wróć mi więc z kraju taką — jakby z nieba.
Ilustracja: Henryk Rodakowski, Portret Zofii Dzieduszyckiej (Juliuszowej), 1874
0edab6a2-cebd-43ec-93c5-6a1eef0571d9

Zaloguj się aby komentować

Czesław Miłosz, Œconomia divina
Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili.
Kiedy Bóg skalnych wyżyn i gromów,
Bóg Zastępów, kyrios Sabaoth,
Najdotkliwiej upokorzy ludzi,
Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,
Im pozostawiając wnioski i nie mówiąc nic.
Było to widowisko niepodobne, zaiste,
Do wiekowego cyklu królewskich tragedii.
Drogom na betonowych słupach, miastom ze szkła i żeliwa,
Lotniskom rozleglejszym niż plemienne państwa
Nagle zabrakło zasady i rozpadły się.
Nie we śnie ani na jawie, bo sobie odjęte
Trwały jak trwa to tylko, co trwać nie powinno.
Z drzew, polnych kamieni, nawet cytryn na stole
Uciekła materialność i widmo ich
Okazywało się pustką, dymem na kliszy.
Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się przestrzeń.
Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie.
Litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły.
Ręka nie mogła nakreślić znaku palmy, znaku rzeki, ni znaku ibisa.
Wrzawą wielu języków ogłoszono śmiertelność mowy.
Zabroniona była skarga, bo skarżyła się samej sobie.
Ludzie, dotknięci niezrozumiałą udręką,
Zrzucali suknie na placach żeby sądu wzywała ich nagość.
Ale na próżno tęsknili do grozy, litości i gniewu.
Za mało uzasadnione
Były praca i odpoczynek
I twarz i włosy i biodra
I jakiekolwiek istnienie.
Berkeley, 1973

Zaloguj się aby komentować

Adam Mickiewicz, [Snuć miłość...], 1838
Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje,
Lać ją z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje,
Rozkładąć ją jak złotą blachę, gdy się kuje
Z ziarna złotego, puszczać ją w głąb, jak nurtuje
Źródło pod ziemią - W górę wiać nią, jak wiatr wieje,
Po ziemi ją rozsypać, jak się zboże sieje,
Ludziom piastować, jako matka swych piastuje.
Stąd będzie naprzód moc twa, jak moc przyrodzenia,
A potem będzie moc twa, jako moc żywiołów,
A potem będzie moc twa, jako moc krzewienia,
Potem jak ludzi, potem jako moc aniołów,
A w końcu będzie jako moc Stwórcy stworzenia.
Ilustracja: Gustav Klimt, Der Kuß (pol. Pocałunek), 1907-08.
a0b67ecb-ae00-4ab6-b058-72df3d2c51d0

Zaloguj się aby komentować

Tadeusz Gajcy, Modlitwa za rzeczy (z tomu Wiersze niewymierne), 1942
Uspokój serca zegarów, zmęczone są —
żarówkom przygaś powieki, za długo patrzą na nas,
tramwajom pozwól odpocząć,
niechaj nie drepcą wciąż
i domom zabroń się wspinać
w miastach obłych jak w dzbanach.
Zdyszanym kołom pociągów
kwietny spoczynek nakaż,
płuca motorów napełnij ciszą wonną od gwiazd,
trupim wydechem spalin
niech się więcej nie żali
kominów wysoki pochód w nieodgadniony czas.
Sprzętom naszym milczącym głos zamarły wyzwól,
piórom ześlij wytchnienie, papier zostaw bez liter,
niech przemówią znad półek książki kurzem przybite,
krajobrazy więzione na płótnach
niech zejdą w pokoje nasze —
Za wszystkie rzeczy smutne,
za wszystkie serca maszyn
prosimy cię Panie.
Ilustracja: Władysław Ślewiński, Maska i książki, ok. 1897
59202a1e-d407-47da-8a3a-880c767a4902

Zaloguj się aby komentować

Тарас Шевченко, Ляхам (Do Polaków/Do Lachów, tłum. anonim.), 1847-1850
Gdyśmy byli kozakami,
Unii nie było
Z wolnymi braćmi Polakami
Wolno się nam żyło.
Kwitnęły stepy nam wesoło,
Kwitły sady nasze,
Niby lilie w około,
Tak to, bracie Lasze.
Dumne były matki nasze,
Bo wolnych rodziły.
Tak, mieliśmy, bracie Lasze
I wolność i siły.
Ale oto w imię Boga
Przyszli Jezuici,
Zapalona chata droga,
A my krwią obmyci!
O, tak bracie! W imię Boże
Raj nasz zamącili,
I rozlało się krwi morze,
A chatę — spalili...
Schyliły się łby kozacze
Jak zdeptane trawy,
Ukraina płacze, płacze
Zmarnowanej sławy.
Pomarniało głów bez liku
A ksiądz wyśpiewuje
Głośno w obcym nam języku
Swoje Alleluje!
Tak to, tak to bracie Lasze,
Księża i panowie
Rozsiekali drużbę naszą
Mieczem po połowie.
Podaj-że rękę kozakowi
I szczere serce jemu daj,
Dopomóż, bracie, wygnańcowi
Odtworzyć dawny, cichy raj!
Ilustracja: Józef Brandt, Do widzenia, data nieznana
b1ceec19-2091-4efc-9879-63f449a5adff

Zaloguj się aby komentować

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Na Zaduszki (z tomu: Balet powojów), 1935
Zardzewiały pąk róży, fiolek purpurowy,
Ziarna maku z uciętej, niegdyś szumnej głowy,
Liść zatrzymany w biegu
I płaczu pokusę
Zalejmy jak łza czystym, mocnym spirytusem.
Jeszcze garść pocałunków —
Zwarzonych jarzębin
I niech butlę na słońcu wiatr jesienny ziębi,
Byśmy mieli, na tydzień krzyżami pocięty
«Zaduszkówkę»
Bo innej nie widzę pociechy...
Ilustracja: Wojciech Gerson, Cmentarz w górach, 1894
b5d917da-e301-4da8-912a-8506dd199b00

Zaloguj się aby komentować

Krzysztof Kamil Baczyński, Święto umarłych (fragment), 1944
Smutek jakże ogromny. Zmierzch duszny dławi.
Drzewa i dymy rosną, ziemia się łączy z przestrzenią;
zachodzą w sobie jak włosy deszczu białymi kwiatami,
to znów, jak sięgnąć, światło porasta brunatną ziemią.
Ludzie i zioła jesienne zmieszani, splątani drżą,
wiatr niemi targa i dzwoni, nie wiedzieć w serca, czy w liście,
a oni coraz bledsi, a drzewa rumienią się, gną,
jakby po kropli z nich piły, syciły swój kolor ich krwią.
Jak ciężkie statki spływają na dno milczenia domy.
W tym kraju ludzie żywi po jednym schodzą do ziemi,
mieszkają w głębi ciemności coraz to niżej i niżej,
a rude niebo zwolna zaludnia szelest cieni;
nie wiedzieć, czy glina tak miękka, że stopy pochłania, gdy liże,
czy taka przestrzeń już gęsta, że wchodzą powoli w śmierć
po szarych stopniach powietrza. O co uderza pierś,
kiedy w szumieniu cmentarza spotyka łodyg ruch,
umarli to są, czy żywi tak przemieniają się w puch?
Ilustracja: Leon Baranowski, grafika przedstawiająca cmentarz w Druskiennikach, ok. 1930, sygn. Poczt.13361 BN.
a22596b9-d1c9-46e5-aa75-152b5bf529ee

Zaloguj się aby komentować

Daniel Naborowski, Na toż, XVII w.
Dzień jeden drugi goni i potem zostawa
Tam, skąd wiek wszytkokrotny odwrotu nie dawa.
Żaden dzień i godzina bez szkody nie bywa
Człowieku, który ze dniem zarówno upływa.
Karmia byt nasz godziny, która leci snadnie;
Więcej się ten nie wraca, kto z regestru spadnie;
Już w nocy wiekuistej sen przyjdzie spać twardy.
Na to masz zawsze pomnieć, o człowiecze hardy:
Dwakroć żyje, kto żyjąc umrzeć się gotuje;
Umiera dwakroć, kto się śmiertelnym nie czuje.
Ilustracja: Michael Wolgemut, Taniec śmierci (z inkunabułu Hartmanna Schedla Liber chronicarum, s. CCLXI), 1493.
b7111072-8e22-4bbe-b822-5162124159f0

Zaloguj się aby komentować

Bruno Jasieński (Wiktor Zysman), Miłość w aucie (z tomu: But w butonierce, 1921)
Było złote, letnie rano w szumie kolnych heksametrów.
Auto szło po równej szosie, zostawiając w tyle kurz.
Zbity licznik pokazywał 160 kilometrów.
Koło nas leciały pola rozpluskanych, żółtych zbóż.
Koło nas leciały lasy, i zagaja, i mokradła,
jakaś łąka, jakaś rzeka, jakaś w drzewach skryta wieś.
Ja objąłem Panią ręką, żeby Pani nie wypadła.
Wicher zdarł mi czapkę z głowy i po polach poniósł gdzieś.
Pani śmiała się radośnie błyskawicznem tremolando,
Obryzgany pani śmiechem śmiał się złoty, letni dzień
I w dyskretnym cieniu ronda z żytnich kłosów ogirlandą
Nasze usta się spotkały jeszcze pełne świeżych drgnień...
Może pani chciała krzyczeć? Świat oszalał jak od wina...
Wiatr gwałtowny bił w policzki, wiatr zapierał w piersiach dech.
Auto szło warjackim tempem 160 wiorst godzina.
Koło nas leciały pola, kępy drzew i czuby strzech.
Ilustracja: pocztówka przedstawiająca parę przy samochodzie, 1920-1940 (sygn. Poczt.23463 BN)
81881d87-0ace-48c6-8751-4b492e25e03c
panikaman

wiorsta to mniej więcej kilometr więc nieźle popierdzielali

Zaloguj się aby komentować