wszystko tkwi w stagnacji, w niekorzystnym położeniu
niczego się nie spodziewam,
rok za rokiem, w beczce miodu, łyżka dziegciu
znów pada deszcz. to moja istna myśli ulewa
oberwanie chmury, wszystko mogłoby egzystować w biegu
odrobinę śniegu, we włosach tornado
brak mi już słów, by opisać, to co zmieniło sytuacje, tak dawno
odrobinka stresu, potrawa smakowałaby lepiej,
gdyby ofiara nie staczała się autodestrukcyjnie na dno
nie taplała się z męczeńską rozkoszą w bagnie
czy wszystko musi być idealnie?
dlaczego strach przychodzi tak późno i nagle?
czy masz dobre odpowiedzi na to jedno fundamentalne pytanie?
kim wobec tego jesteśmy?
nie mam pojęcia co jest tak naprawdę ważne
Niech dalej z nieba kapie
a ja utonę w myślach, łapiąc ostatni haust powietrza
gapiąc się beznadziejnie w pusta przestrzeń pustymi oczyma
to takie proste, wciąż uciekać, niż nigdy nie przegrać
to takie proste, wciąż ze strachu się ukrywać, niż bitwę wygrać
i choć mógłbym podążać ścieżką, pełną trupów, pełna ognia
i po sama wieczność, trwać w którymś ze stanów istnienia, wobec trudów, wobec wroga
którym sam jestem wobec siebie, to trwoga, moja ciemna strona
Dzisiaj jakoś nisko jest niebo
Zaloguj się aby komentować