MARS
O kamienna Twarzo
Coś na widok sondy Viking łezkę uroniła
O tym rdzawym pyle z którego się wyłaniasz
Będę teraz rozprawiać
Zaśpiewam pieśń na jego cześć
A duch mój będzie zagłębiał się w Valles Marineris
I jednocześnie wspinał na Olympus Mons
O Marsie
Tyś czerwieńszy od kapturka pewnej dziewczynki
Której wilk niegdyś zjadł babcię
Jakże mam opiewać tę Twoją rumianość
Kiedy braknie mi słów
Wiecznie zawstydzony Patronie Kairu
Co upajasz się krwią rozlaną w ziemskich wojnach
Dobrze Ci radzę
Zachowaj trzeźwość
Bo zgubisz Fobosa zdobnego kraterem Stickney
A Jonathan Swift będzie musiał podnieść się z grobu
I poprawić Podróże Gullivera