Nie miałem jakoś spektakularnie dużo czasu do odlotu, dlatego chciałem dla wygody i spokoju ducha wziąć Ubera. Niestety po raz kolejny żaden z kierowców nie chciał zaakceptować kursu na lotnisko (podobnie miałem w drugą stronę - tuż po przylocie do Cuzco). Pozostała mi więc podróż za pomocą colectivo, z tym że najpierw musiałem dojść na odpowiedni przystanek, co zjadło mi około kwadransa. Później czekałem na busik jadący we właściwą stronę, co nie było aż tak proste, bo nie miały one swoich rozkładów jazdy, a więc nie byłem pewien, w co dokładnie mam wsiąść. Zanim w końcu pojawił się właściwy pojazd minęło kolejnych 10 minut. Zaczęło mi się już robić trochę gorąco, bo do zamknięcia odprawy zostało jeszcze tylko z 40 minut, a najkrótsza droga na Google Maps wskazywała na 25 minut jazdy. To jednak byłoby zbyt proste, gdyby mój bus jechał najkrótszą z możliwych tras, więc z przerażeniem spoglądałem, jak skręcamy nie tam gdzie trzeba. Spytałem współpasażerow moim łamanym hiszpańskim, czy na pewno jedziemy na lotnisko - potwierdzili. Pozostało więc mieć nadzieję, że w końcu to colectivo przestanie esować po całej dzielnicy, tylko ruszy prosto do celu. Czasu było coraz mniej, więc gdy już w końcu zaczęliśmy się zbliżać, wrzuciłem plecak na plecy i ustawiłem się przy drzwiach, gotowy by wyskoczyć i pobiec w stronę budynku. Powstrzymali mnie współpasażerowie.
- Nie teraz! Na następnym!
Popatrzyłem zdziwiony i nieufny, bo przecież dokładnie w tym miejscu wychodziłem z lotniska jakieś 10 dni wcześniej.
- Terminal odlotów jest na następnym przystanku - doprecyzowali.
Podziękowałem grzecznie i dzięki ich radzie nie straciłem kolejnych 5 minut na truchcie do właściwego wejścia. Udało się.
W Limie lądowałem przed południem, natomiast mój autokar ruszał w stronę Huaraz dopiero około 23. Miałem więc kilka godzin na ponowne zwiedzanie stolicy Peru, choć aż tak mi się nie chciało - nie jest to specjalnie urokliwe miasto moim zdaniem. No ale koniec końców lepsze połażenie po mieście, niż gnicie ponad 10 godzin w centrum handlowym, przy którym mieścił się dworzec autobusowy. Miałem też pewną misję do wykonania - oddanie kluczy, które przypadkiem gwizdnąłem z hostelu podczas poprzedniego pobytu w Limie.
Wdrażanie planu w życie zacząłem od wzięcia Ubera i udania się na dworzec autobusowy - liczyłem na to, że będę mógł już odprawić duży plecak, bo łażenie z nim po mieście nie należałoby do przyjemnych.Gdy przedstawiłem moją prośbę pracownikowi przewoźnika, ten zrobił wielkie oczy.
- Ale ten autokar odjeżdża dopiero za 12 godzin. Odprawa jest możliwa na godzinę przed odjazdem.
- Czyli nie ma żadnej przechowalni w okolicy?
Facet podrapał się po głowie, kazał chwilę poczekać i wkrótce wrócił z wiadomością, że mogę zostawić plecak u nich w kanciapie. Podziękowałem pięknie i już miałem mu wręczyć mój bagaż, gdy coś mnie tknęło i postanowiłem sprawdzić, czy na pewno mam te klucze od hotelowego pokoju w małym plecaku. No nie ma! Ale by było - misterny plan, żeby oddać te nieszczęsne klucze, a zostałyby w głównym bagażu. Przeczesuję główny bagaż i... też ich nie ma. Przepadły jak kamień w wodę. Jeszcze raz sprawdzam mały plecak - nic. No cholera jasna, przecież wczoraj miałem je w ręce! Pracownik przewoźnika autokarowego patrzył na mnie z powoli rosnącą irytacja - chciał mi wyswiadczyć przysługę na moją wyraźną prośbę, a ja tu robię wielkie przepakowanie. W końcu dałem za wygraną i oddałem ten plecak do przechowania. Raz jeszcze podziękowałem i skwaszony pomaszerowałem jakieś półtorej kilometra w stronę przystanku autobusowego, skąd miałem dotrzeć do centrum.
Okolice Plaza Norte, czyli rzeczonego centrum handlowego, nie wyglądały zbyt przyjaźnie. Dwupasmowa, hałaśliwa arteria wzdłuż której nie prowadziły chodniki, ale i tak na poboczach kręciło się trochę ludzi, którym moja wrodzona ostrożność kazała się bacznie przyglądać. To był taki rejon, w który turyści się nie zapędzali, bo tu prawie nic nie było. Nawet za dnia szło mi się tamtędy z duszą na ramieniu.
W końcu dotarłem na przystanek i pojechałem w stronę dwóch najbardziej turystycznych i bezpiecznych dzielnic Limy leżących nieopodal siebie - Miraflores oraz Barranco. Jako, że tą pierwszą poznałem już podczas poprzedniego pobytu w mieście, tym razem wysiadłem o kilka przystanków dalej, by zwiedzić drugą. Tak jak według kilku osób, których relacje przeczytałem w internecie, Barranco jest znacznie bardziej urokliwe od Miraflores, tak po półtorej godzinie chodzenia tam nie miałem pojęcia, o co mogło im chodzić. Poza jednym ładnym muralem nie zauważyłem niczego godnego uwagi. Może skręcałem w złe uliczki, nie wiem.
Z tego wszystkiego postanowiłem po prostu przejść się wzdłuż wybrzeża do Miraflores - tamta trasa była dość przyjemna widokowo, więc postanowiłem ją powtórzyć i zjeść coś na znanym mi terenie. Chcąc nie chcąc, przechodziłem obok hostelu, w którym nocowałem wcześniej. Raz jeszcze sprawdziłem plecak i kieszenie - że też zgubiłem gdzieś te pieprzone klucze!
Dzień chylił się ku końcowi, więc po posiłku postanowiłem przemieścić się w stronę Plaza Norte i tam czekać na odjazd mojego autokaru. Rozmyślałem, czy nie wziąć Ubera, bo to jednak bezpieczniej w takiej dzielnicy po zmroku, ale żądna przygód część mnie powiedziała - pojadę autobusem i podejdę ten ostatni, niezbyt atrakcyjny odcinek pieszo - przynajmniej będą jakieś emocje. No i faktycznie, do teraz dobrze pamiętam spacer wzdłuż tej drogi, gdy ściskając w ręce kij od Gopro w celach samoobrony, szedłem w stronę centrum handlowego, zadając sobie pytanie raz po raz, czy dziwny facet naprzeciwko to jakiś zbój, czy zwykły przechodzień i czemu do licha nie wziąłem Ubera.
W końcu dotarłem do centrum handlowego, gdzie kupiłem jakieś przekąski na drogę oraz butelkę wina na dobry sen. Niby fotele w autokarze były ultra wygodne, bardzo szerokie i rozkładające się prawie na płasko, ale ogólnie ciężko mi się śpi w podróży, więc wolałem mieć wspomaganie na wszelki wypadek. Czekając na odjazd autokaru zauważyłem, że pasażerowie innego rejsu przechodzą kontrolę bezpieczeństwa i ich podręczne bagaże są sprawdzane. Okazało się, że panował zakaz przewożenia alkoholu w kabinie. Nie chciałem rozstawać się z moją butelczyną, więc ukryłem ją wewnątrz cienkiego śpiwora, który miałem ze sobą. Gdy przyszła pora na kontrolę mojego bagażu, pracownik przewoźnika pomacał go tylko ze wszystkich stron i nie napotykając na nic twardego kiwnął głową i wpuścił mnie do środka. Rozkokosiłem się na moim szerokim miejscu, zaciągnąłem zasłonkę oddzielajacą mnie od korytarza, opuściłem oparcie fotela prawie na płasko i przymknąłem oczy. Pomyślałem, że może zamiast raczyć się winem, po prostu włączę sobie muzykę do snu. Chwyciłem plecak i sięgnąłem do kieszeni, w której trzymałem słuchawki, a tam... pierdolone hostelowe klucze! Przez cały dzień miałem je przy sobie!
Chwilę później otwierałem butelkę wina. Stwierdziłem, że jednak na trzeźwo tego nie zniosę.
#polacorojo #podroze #peru
Jeszcze trochę zdjęć:
-
Stragan jakich wiele w Limie.
-
Delikatnie przeterminowana reklama wydarzenia kulturalnego. Albo albumu muzycznego. Albo sam nie wiem czego. W każdym razie był już czerwiec, więc życzenia świąteczne wydawały się lekko nietrafione
-
Pieski wypoczywające pod pomnikiem (to zdjęcie jeszcze z Cuzco, gdy jechałem na lotnisko)
Fajny opis i przygoda. Zaobserwowałem...
ale
...nie chce stać się hejtowym poliwodą jednak WZIĄĆ nie wziąść. Jakby można było wziąść to można było by też braść. ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
@sireplama ojesu, przypomniałeś mi o tym cymbale z wykopu, co to był za błazen to głowa mała. Potem go zaczęli wyjaśniać ludzie, że też robi błędy, to usuwał wpisy
@sireplama coooooo? Gdzie jest wziąść? Mi samemu się nóż w kieszeni otwiera jak widzę taką formę, więc jestem zaskoczony. Na początku tekstu na pewno jest forma poprawna
@sireplama kolego, spokoju mi to nie dało i przeszukałem - nigdzie w tekście nie występuje "wziąść" . Raz użyłem słowa "wsiąść", które mimo wszystko jest poprawne
@mismatched_puzzle ja rozumiem zwrócić uwagę (sam przed chwilą to zrobiłem) ale typ miał takie poczucie wyższości jak to robił, że chomąto opadało xD
Komentarz usunięty
@Sniffer kurde, czytałem w autobusie i może coś źle przeczytałem. Wybacz jeśli kręcę Małysza bez sensu
@sireplama no "przypaliwodziłeś" tak trochę
@Sniffer cóż... Może niezbyt chlubny ale chociaż przetarty to szlak ^^
Zaloguj się aby komentować