Myślałem, że takie osoby jak Marta Linkiewicz, są znane bo wzbudzają kontrowersje, ale zacząłem spotykać ludzi, którzy ją podziwiali za "prawdziwość" i "odwagę". O najbardziej wkurzającym fenomenie Dzikimi Trenerze nawet nie wspominam. Najwyraźniej dla sfrustrowanych ludzi, koleś który drze morde i głosi swoje mądrości na chłopski rozum jest autorytetem. Budda - eweidentnie koleś balansuje na granicy półświatka przestępczego, a profil działalności wskazuje na karuzelę VAT - a w komentarzach modlitwy dziękczynne do Buddy i podziw nad tym, jaki to cudowny człowiek. A to tylko kilka przykładów.
O co w tym wszystkim chodzi? Doszedłem do wniosku, że to muszą być autorytety na miarę współczesnych potrzeb. Do tej pory cały światopogląd nakręcała telewizja i inne media z wyselekcjonowanymi materiałami, a dziennikarze musieli reprezentować jakiś poziom. Obecnie, gdy próg wejścia do świata mediów jest praktycznie zerowy, więc mamy wysyp "prawdziwych" idoli. Myślę, że ludzie łatwiej się utożsamiają z prostym, wręcz prostackim przkazem, bo jest on po prostu bliższy ich sercu i o ile do tej pory odczuwali dysonans oglądając telewizję i czuli się gorsi, to teraz czują się lepiej, bo w końcu nikt nie mówi im, że są zwykłymi prostakami, bo sami prostacy kreują obecny światopogląd.
#niepopularnaopinia #pytanie #dyskusje