Idziemy z Różową do elektronarketu bo uznała ze spieniacz do mleka to must have i kawa bez spienionego mleka nie nadaje się do picia i w ogóle . Ceny od 25 euro do ponad 200. Różowa wypatrzyła fajny za 30 eurosów, więc bierzemy i do kasy. Podaję do skasowania i 179 euro.
Wtf? Mówię że cena 30 na półce.
Chwileczkę, podejdzie zaraz asystent. Asystent polazł, zrobił fotę półki i:
Przepraszamy, nastąpił błąd w oznaczeniu towaru, ale to nasz błąd, Państwo oczywiście kupią za tyle ile wynosiła cena na półce, 30 euro poproszę.
Ehh, nie mogło się tak przy jakimś laptopie trafić czy coś?