XXXIII dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Znowu boulderownia, ale tym razem trochę z konieczności - nie wyrobiłbym się do linowni na tyle wcześnie, by przed zamknięciem zdążyć się dobrze pobawić.

Dziś statycznie, z lekkim plusem-pozytywem: wszystkie piątki (dopóki byłem świeży) padły, wszystkie czwórki (i niżej) niezależnie od mojego stanu - padły. Wstawiałem się w kilka szóstek, ale niestety te które wybrałem były skacząco-dynamiczne, a to nie dla mnie, nie dla mnie. Plusem jest jedna siódemka, która była po krawądkach i... kurczę, brakuje mi patentu na końcówkę; jestem już jeden przechwyt przed topem i nie mam kompletnie pomysłu co zrobić z nogami, żeby się ustabilizować na tyle, żeby przetrawersować do topu.

Czyli: powoli do przodu!

Zaloguj się aby komentować