XXXII dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto
W zasadzie to nawet takie [hash]hejtowspin, bo poszedł ze mną się wybrać jeden Hejtowicz. Prywatnie znany od lat, więc nie jest tak, że spotkałem się z Obcym Panem z Internetu. Był na wspinaniu drugi raz w życiu, a pierwszy na baldach. Przyszedł wyposażony w buty wspinaczkowe (jestem pewien że przyzna że to dobry pomysł był) i w dużo chęci i motywacji (to też nigdy nie jest złym pomysłem). Żeby nie rozpisywać się za bardzo (szczególnie że pewnie to przeczyta, nie wiem czy się tu sam zidentyfikuje, ale przeczyta), jak na pierwszy raz (i w sumie porównując do innych ludzi, którzy są na początku drogi, ale pierwszy raz nie byli) - poszło mu super. Zdecydowanie jest to stal, którą można zacząć kuć a nie... a nie drewno.
Jeśli chodzi o moje plany, to nie miałem żadnych. Gdyby była jeszcze nakręcona jedna szóstka, z czujnym podejściem, skokiem i dynamicznym ruchem do topu, który był bardzo paskudny - miałem w planie ponownie się w nią wstawić. Była nakręcona ze trzy miesiące, wstawiałem się w nią podczas trzech sesji - za każdym razem już dochodząc do topu, ale przy próbie dołożenia dłoń mi wyjeżdżała bez oparcia drugiej - a dołożenie drugiej tak po prostu by nic nie dało, była to półka skierowana lekko w dół, więc dłonie wyjeżdżały.
Korzystając z tego, że nie było wielu osób wstawiłem się w nią jeszcze na spokojnie, przeszedłem wszystko, wrzuciłem dłoń do topu i podklinowałem kolano o poprzedni, duzy chwyt. W sumie było to bardziej oparcie się o niego niż faktyczne klinowanie - ale wystarczyło żeby mnie ustabilizować i pozwolić mi spokojnie zatopować!
Chciałbym powiedzieć, że ten top mnie uniósł, ale chyba po prostu przerwa od wspinania i podejście na świeżo pozwoliły mi wstawiać się bardzo efektywnie w inne baldy - zrobiłem każdą piątkę w którą się wstawiałem (dla ustalenia uwagi i przypomnienia: skala to 1-9, 5 na baldach to nie jest trudność V ze skał), zrobiłem też dwie szóstki i jedną piątkę ze skakaniem (w sumie jedna z szóstek to był prosty trawers po małych stopniach, więc jak dla mnie to bardziej 4).
Problemem było to, że zwykle skończyłbym wcześniej, ale jakoś tak wyszło, że przez kolegę wspinałem się z godzinę dłużej. I dziś moje ciało chyba trochę żałuje.
W zasadzie to nawet takie [hash]hejtowspin, bo poszedł ze mną się wybrać jeden Hejtowicz. Prywatnie znany od lat, więc nie jest tak, że spotkałem się z Obcym Panem z Internetu. Był na wspinaniu drugi raz w życiu, a pierwszy na baldach. Przyszedł wyposażony w buty wspinaczkowe (jestem pewien że przyzna że to dobry pomysł był) i w dużo chęci i motywacji (to też nigdy nie jest złym pomysłem). Żeby nie rozpisywać się za bardzo (szczególnie że pewnie to przeczyta, nie wiem czy się tu sam zidentyfikuje, ale przeczyta), jak na pierwszy raz (i w sumie porównując do innych ludzi, którzy są na początku drogi, ale pierwszy raz nie byli) - poszło mu super. Zdecydowanie jest to stal, którą można zacząć kuć a nie... a nie drewno.
Jeśli chodzi o moje plany, to nie miałem żadnych. Gdyby była jeszcze nakręcona jedna szóstka, z czujnym podejściem, skokiem i dynamicznym ruchem do topu, który był bardzo paskudny - miałem w planie ponownie się w nią wstawić. Była nakręcona ze trzy miesiące, wstawiałem się w nią podczas trzech sesji - za każdym razem już dochodząc do topu, ale przy próbie dołożenia dłoń mi wyjeżdżała bez oparcia drugiej - a dołożenie drugiej tak po prostu by nic nie dało, była to półka skierowana lekko w dół, więc dłonie wyjeżdżały.
Korzystając z tego, że nie było wielu osób wstawiłem się w nią jeszcze na spokojnie, przeszedłem wszystko, wrzuciłem dłoń do topu i podklinowałem kolano o poprzedni, duzy chwyt. W sumie było to bardziej oparcie się o niego niż faktyczne klinowanie - ale wystarczyło żeby mnie ustabilizować i pozwolić mi spokojnie zatopować!
Chciałbym powiedzieć, że ten top mnie uniósł, ale chyba po prostu przerwa od wspinania i podejście na świeżo pozwoliły mi wstawiać się bardzo efektywnie w inne baldy - zrobiłem każdą piątkę w którą się wstawiałem (dla ustalenia uwagi i przypomnienia: skala to 1-9, 5 na baldach to nie jest trudność V ze skał), zrobiłem też dwie szóstki i jedną piątkę ze skakaniem (w sumie jedna z szóstek to był prosty trawers po małych stopniach, więc jak dla mnie to bardziej 4).
Problemem było to, że zwykle skończyłbym wcześniej, ale jakoś tak wyszło, że przez kolegę wspinałem się z godzinę dłużej. I dziś moje ciało chyba trochę żałuje.
Zaloguj się aby komentować