Dawno tak nie miałem. Teraz, jakby świadomość nagle uderzyła mi w głowę, że ja już właściwie przezyłem życie, że nie mam co tu robić i nic nie sprawia mi już radości. Bardzo dziwna sytuacja, dawno jej nie było.
Mam jakieś dziwne fantazje odnośnie tego, że bym już chciał się położyć, nie robić nic i zasnąć, mieć spokój i tyle. Ale nie mogę, bo wszystko kosztuje, na nic się nie da zrobić.
To jest jakaś #depresja chyba. Nie wiem o co chodzi, skąd ludzie biorą energię, by żyć dalej? Widzę, jak np.: chodzą na jakieś tańce, są szczęśliwi, coś organizują i im to wychodzi. Znając moje szczęście, wszystko zawsze idzie złym torem, a na koniec kotwica w plecy i "ludzie".
Nie wiem co mam zrobić, jest drugi dzień urlopu, a ja już jestem zmęczony. Co jest do cholery? Ciągle słyszę "musisz coś zmienić", WIEM! Tylko co i jak? Przecież nie mogę sobie ot tak rzucić wszystkiego i pojechać w Bieszczady...
To jakiś nieśmieszny żart. Ciągle życie w masce, jestem tak cholernie zmęczony, że prawie uwierzyłem, że maska to ja, a jednak to w ten sposób działa świat.
#pierdolenieoszopenie