Wybierałem sobie ostatnio audiobooka na chybił-trafił, jeden się wyróżniał. Czytał Chabior, z takim lektorem pewnie będzie dobre. Książka ta to "Kult" Orbitowskiego, była dobra, ale szok przyszedł później. Ona była na prawdziwym wydarzeniach oparta...
-----------------
Zdjęcie: Zenon Zyburtowicz/FOTONOVA / East News
tekst za: https://historia.dorzeczy.pl/prl/449352/cud-na-dzialce-kazimierz-domanski-i-objawienia-w-olawie-historia.html

Historia oławskich „objawień” rozpoczęła się na ogródkach działkowych, które rozciągają się w Oławie za przejazdem kolejowym w kierunku Strzelina. Jeden z nich użytkował rencista, były pracownik Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, Kazimierz Domański. Miał 51 lat, pracował jako malarz konstrukcji metalowych. Mimo młodego wieku pobierał już rentę chorobową, gdyż cierpiał na padaczkę pourazową i uszkodzenie centralnego układu nerwowego. Wykryto u niego także krwiaka mózgu, ale choroba w niewytłumaczalny sposób w 1982 r. się cofnęła się. Można to uznać za preludium do późniejszych wydarzeń.
8 czerwca 1983 r. Domański udał się na działkę, aby podwiązać pomidory. Pracę rozpoczął, ale nie dokończył jej, ponieważ gdy wszedł do altanki po kolejną partię tasiemek, zobaczył stojącą w środku Matkę Bożą. Jak sam potem opisywał to zdarzenie:
„Stanąwszy w drzwiach altanki, zobaczyłem, że na ławeczce stoi Matka Boska. Padłem na kolana i zacząłem się modlić słowami »Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo...«. W połowie tej modlitwy Matka Boska przerwała mi, mówiąc: »Ja uzdrowiłam ciebie, ty masz uzdrawiać chorych«. Powiedziawszy to, zniknęła”.
Domański w miejscu cudownego objawienia postawił niewielki ołtarzyk i udał się, aby o niezwykłym widzeniu powiadomić miejscowego proboszcza. W ciągu kilku następnych tygodni wieść o przedziwnych odwiedzinach rozeszła się pocztą pantoflową. Na działkę Domańskiego zaczęli przybywać pierwsi pielgrzymi.
[...]
Domański niedługo później miał widywać również Pana Jezusa oraz świętych. Na przestrzeni kilkunastu lat Domański miał mieć łącznie ponoć 300 „objawień”. Ich treść jest dłuższa niż całe Pismo Święte.
„Objawienia zawsze mam o trzeciej w nocy. Matka Boża pojawia się na chmurce, Chrystus ma kasztanowe włosy i brodę. Po ekstazie wszystko przychodzi mi do głowy, siadam i piszę. Najpierw na brudno, potem przepisuję na maszynie. I potem odczytuję w kościele” – pisał.
Cała sytuacja była wyjątkowo nie na rękę lokalnym władzom komunistycznym. W 1984 r. sprawę objawień i zrodzonego z nich oddolnego ruchu pielgrzymkowego na forum KC PZPR komentował w ostrych słowach Wojciech Jaruzelski. „Wiele jest jeszcze ciemnoty i zacofania, co najlepiej widać właśnie w Oławie” - powiedział wtedy generał odpowiedzialny za wprowadzenie stanu wojennego.
Słowa Jaruzelskiego kolportowane przez prasę ogólnopolską okazały się jednak świetną reklamą – do Oławy zaczęły przyjeżdżać tłumy z całego kraju doprowadzając miasto do paraliżu.
[...]
W 1986 r. wobec oławskich wydarzeń oficjalne stanowisko zajął Episkopat Polski, stwierdzając, że oławskie objawienia i inne cuda, o których donoszą pielgrzymujący na działkę Domańskiego wierni, nie są w oczach Kościoła prawdziwe.
Oficjalny komunikat został wystosowany 17 czerwca. Konferencja Episkopatu Polski przestrzegła w nim wiernych, aby nie gromadzili się w Oławie, gdyż tamtejsze zjawiska nie mają nic wspólnego z nadprzyrodzonością.
[...]
W dniu 6 października 1986 r. o godzinie 7:00, stojąca w altanie figura Niepokalanego Serca Maryi zaczęła płakać krwawymi łzami. To przyciągnęło do Oławy kolejne rzesze pielgrzymów i ciekawskich. Domański zaczął gromadzić zaś pieniądze na budowę „Sanktuarium Matki Bożej”. Co istotne, z materiałów drukowanych przez jego zwolenników wynikało, jakby Kościół budowę aprobował. Sam Domański zaczął ponadto jeździć po Polsce zbierając fundusze na budowę świątyni, przy czym miał podpierał się rzekomym kierownictwem duchowym jednego z biskupów. Wobec postawy Domańskiego Kuria Metropolitalna wydała 15 marca 1993 r. komunikat, który miał być odczytany w kościołach archidiecezji. Biskupi pisali:
„Wydrukowane przez Kazimierza Domańskiego foldery zawierają karygodne kłamstwa. Ponadto Kuria Arcybiskupia we Wrocławiu stwierdza, że ob. Kazimierz Domański me otrzymał żadnego pozwolenia ani ustnego, ani pisemnego na budowę kościoła »Matki Pokoju« w Oławie. Metodycznie rozgłaszane powyższe wiadomości są kłamliwe, dlatego zbieranie funduszy na ten cel jest bezprawne”.
[..]
Ostatecznie w połowie lat 90. na hektarze pola, które Domański otrzymał od jednego z wiernych w Nowym Otoku (dziś znajduje się w granicach administracyjnych Oławy), zbudowano kaplicę Bożego Pokoju, kościół na 2000 osób, dom pielgrzyma, obiekty hotelowe, toalety, parking, a nawet drogę krzyżową. Obok sanktuarium stanął też okazały dom, w którym zamieszkał „wizjoner” z rodziną. Jednakże kontrowersje wokół Domańskiego wciąż rosły: a to wobec nagrań głosu Matki Bożej na taśmie magnetofonowej, które zaczął rozpowszechniać, a to wobec jego domniemanych następców (np. niejakiej Krystyny Żurawskiej, która także zaczęła doświadczać „wizji”, jednakże przyłapana na kupowaniu w Pewexie alkoholu i markowych ubrań szybko została przez Domańskiego „wycofana”; sam wizjoner tłumaczył, że „niebo zdecydowało żeby Krystyna straciła łaskę objawień”).
Kolejną osobą, która nie najlepiej wpisała się w historię oławskiego „cudu” był 17-letni Maciek Obodziński, syn Mariana, osoby blisko związanej z Domańskim. 8 września 1997 r. Kazimierz Domański ogłosił, że z woli Matki Bożej Maciek Obodziński będzie jego następcą. Nie udało się jednak, bo w Maćka „coś wstąpiło”.
Jak opowiadał w reportażu Grażyny Starzak „Cuda mniemane”, oławski dziennikarz Janusz Kamiński: „To coś, to była grupa satanistów, z którymi chłopak zaczął się włóczyć po okolicy, sypiając na dworcach. Te i inne wydarzenia, a także opowieści Domańskiego, jakoby w jego domu bywał Jan Paweł II, który według »wizjonera« miał mieć zdolność bilokacji, czyli jednoczesnego przebywania w dwóch miejscach, mocno zaszkodziły legendzie oławskiego »cudu«”.
[...]
U Domańskiego odezwały się ponownie problemy zdrowotne – w czerwcu 2002 r. przeszedł udar mózgu. W szpitalu na łożu śmierci pojednał się z Kościołem, otrzymując rozgrzeszenie i przyjmując sakrament namaszczenia chorych z rąk szpitalnego kapelana. Po śmierci Domańskiego (21 czerwca 2002) arcybiskup metropolita wrocławski Henryk Gulbinowicz udzielił mu dyspensy i pozwolił na pogrzeb na cmentarzu w Oławie. Na uroczystościach zgromadziło się ok. 2000 osób.
Śmierć Domańskiego oznaczała, de facto, koniec działalności stowarzyszenia. Jego małżonka Bronisława rozpoczęła negocjacje z Kurią, które ostatecznie doprowadziły do zawarcia w 2005 r. porozumienia. Rozpoczął się proces przekazania majątku Stowarzyszenia Ducha Świętego Kościołowi katolickiemu. 17 listopada 2005 r. zabudowania prywatnej świątyni Matki Bożej Królowej Wszechświata Bożego Pokoju przy ul. Nowy Otok w Oławie zostały oficjalnie przekazane na cel organizowanej tam parafii rzymskokatolickiej Najświętszej Marii Panny Królowej. Kościół ten został uroczyście poświęcony przez metropolitę wrocławskiego, arcybiskupa Mariana Gołębiewskiego 22 sierpnia 2007 r.
#historia  #starszezwoje #fotografia
f3bf0004-cfe1-4dea-83c8-9454cdff42c1
AdelbertVonBimberstein

@Konto_serwisowe książka dobra ale, żeby cię przypadkiem nie kusiło sięgnąć po "Inną duszę". Jak lubię Orbitowskiego to to akurat jest gniot.

Konto_serwisowe

@AdelbertVonBimberstein Znasz efekt białego niedźwiedzia? Teraz mam ochotę sięgnąć po właśnie tę książkę 😀

Zielczan

@Konto_serwisowe dla mnie Inna dusza była zajebista, dałem 8 albo 9 na bookmeter

m-q

Gość z totalnie rozwalonym mózgiem nagle widzi Matkę Boską. Zaskakujące

vizharan

A 3 w nocy to nie jest przypadkiem, w kościelnej nomenklaturze, godzina szatana?

Konto_serwisowe

@vizharan Szatan działa całą dobę. Chociaż gdy prężnie działała inkwizycja, mądrzej było odprawiać szopki gdy wszyscy już spali.

dziadekmarian

@Konto_serwisowe Jadąc z grupą ówczesnych przyjaciół w kierunku Przystanku Woodstock w Żarach w 1997 (rok powodzi) zatrzymaliśmy się na jeden dzień w Oławie. Poznaliśmy chłopaków jeżdżących na trójkołowych rowerach własnej roboty i trochę pogadaliśmy. Pukali się w głowę, że w lokalnym kościele jakaś pani prawi kazania oparte na maryjnych wizjach. Tak to sobie zakodowałem i zostało to w mojej pamięci jako element, mała składowa tamtej eskapady - która okazała się koniec końców czymś o wiele większym, niż rutynowy wypad stopem na Woodstock. Jako jeszcze dzieciak, wróciłem do domu miesiąc później - głównie ze względów organizacyjnych plus brak kasy (choćby nawet na samym starcie) oraz ta nieprzewidziana klęska żywiołowa - a bardziej jej skutki. Mojego 15-letniego kompana podróży w dniu powrotu na Lubelszczyznę już szukała policja. Trochę prozy życia poznaliśmy w tym trudnym czasie... Oława była jednym z tych doświadczeń - naprawdę innym od tego wszystkiego, co powszechnie wokół się działo. Trójkołowce i Matka Boska, a dookoła pokłosie klęski żywiołowej, gnijące zwierzątka, zalegające śmieci i logistyczny paraliż... Dzięki za tę historię. Będę czytał.

Capo_di_Sicilia

W 1986 r. wobec oławskich wydarzeń oficjalne stanowisko zajął Episkopat Polski, stwierdzając, że oławskie objawienia i inne cuda, o których donoszą pielgrzymujący na działkę Domańskiego wierni, nie są w oczach Kościoła prawdziwe.

Rozbawil mnie ten fragment. A ich cuda to niby prawdziwe? :D

Konto_serwisowe

@Capo_di_Sicilia Miał bozię na kasecie, a Watykan nie ma. Kazimierz 1, Watykan 0.

Zaloguj się aby komentować