@Trupus Ale niekoniecznie trzeba siąść i powiedzieć "i tak ktoś to wrzuci".
Po pierwsze, jak rodzic sam nie wrzuci, to już szansa maleje,
Po drugie, można próbować uświadamiać dzieci w szkole, zamiast uczyć ich kiedy papież miał bierzmowanie.
Oczywiście nie wyeliminujesz takiego wypływu do zera, ale zmniejszysz niekontrolowany wypływ zdjęć dzieci do sieci. Wiadomo, że są rodzice, którzy muszą codziennie pochwalić się jak to ich maleństwo właśnie siadło na nocniczek, jak pięknie bawi się w piasku - przecież inne dzieci tego nie robią, tylko ich własne.
Jak są na wakacjach to muszą codziennie wrzucić po kilkanaście fotek, jak się świetnie bawią. Co samo w sobie jest kretyństwem, bo wszyscy wiedzą, że cię w domu nie ma.
Przez ostatnie lata "przymus atencji" u niektórych wyskoczył poza skalę. Patrząc na takich ludzi zastanawiam się jak poprzednie pokolenia potrafiły dorosnąć i przetrwać bez afiszowania się swoim życiem prywatnym całemu światu.
Zdjęcia pokazywało się rodzinie, znajomym - jak się je wywołało. I tyle - reszta świata żyła w nieświadomości, że byliśmy na wakacjach, albo, że zjedliśmy obiad w restauracji.
Teraz nadal tak można żyć. Nie robić zdjęć sushi i drinków. Można zdjęcia z wakacji udostępnić tylko rodzinie, znajomym - szansa, że ktoś to puści dalej oczywiście istnieje, ale na pewno szansa, że takie zdjęcia z wakacji zobaczą jakieś obce osoby jest mniejsza niż, kiedy udostępni się swoje życie publicznie na fejsie czy instagramie. A sporo osób tak robi - dlaczego? Z nieświadomości, że można inaczej, czy z chęci pokazania jakim to się nie jest zajebistym małżeństwem i rodziną i na co nas stać.
Może ja za stary jestem, ale to, co robię prywatnie, jest prywatne. To, co robię "publicznie" (jakieś np. zawody, imprezy plenerowe) jest publiczne i mam świadomość, że moja twarz może pojawić się w przestrzeni publicznej.