Sorry ale pomysł jest głupi. Od tych zmian mieszkań nie przybędzie więc w zakresie podaży dalej będzie niedobór.
wprowadzenie dodatkowego podatku dla właścicieli nieruchomości, którzy kupują trzeci lub kolejny lokal mieszkalny w ciągu pięciu lat od zakupu pierwszego mieszkania. Zakup trzeciej nieruchomości miałby być dodatkowo opodatkowany stawką PCC o wysokości 3 proc., czwartego mieszkania — stawką PCC 4 proc., a piątego i kolejnego — stawką PCC 5 proc.
Od strony zakupu flipper zapłaci wyższy podatek PCC. Oczywiście wkalkuluje to w swoje koszty i przełoży się to na cenę mieszkania dla klienta finalnego. Cena do góry.
podwyższenie stawki podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC) z obecnych 2 proc. do 10 proc., jeżeli mieszkanie jest sprzedawane w ciągu roku od jego zakupu.
Po pierwsze klient dowie się o tym dopiero u notariusza (o ile go wcześniej z własnej woli fliper nie poinformuje o 10% PCC hahaha już to widzę). Po drugie rok karencji to nie jest tak długo - w przypadku remontowania mieszkania gotowe mieszkanie może chwilę poleżakować (można wynająć na jakiś czas np) i znów wróci do stawki 2% PCC.
Jeżeli nie zwiększy się podaż mieszkań to 10% podatek stanie się tylko dodatkowym kosztem - dla klienta kupującego mieszkanie. To kupujący bowiem jest podatnikiem PCC. Będzie to więc podatek nie celujący w tych okropnych fliperów tylko w klienta chcącego kupić mieszkanie na rynku wtórnym. Taki podatek może owszem odstraszać ale problemu nie rozwiązuje, jak ktoś potrzebuje kupić mieszkanie to zapłaci podatek i to zrobi. Zarobi skarb państwa na dodatkowym PCC. Najbardziej pozytywny scenariusz to, że z początku fliperzy zmniejszą swoje zyski, metr stanieje ale mieszkanie wcale nie stanieje gdyż jego ekonomiczny koszt będzie przesunięty na podatek. Ceny będą dalej rosły o ile nie nastąpi poważny kryzys w całej gospodarce.
Może trzeba przypomnieć tym z Wiejskiej, że jest coś takiego jak podatek dochodowy od sprzedaży mieszkań (może jakaś progresja, może jakieś progi)? Może ktoś by pomyślał o zniesieniu belki żeby jedynym sposobem inwestycji nie były nieruchomości? Może ktoś zastanowił się dlaczego całe ryzyko najbezpieczniejszego kredytu hipotecznego jest przerzucane na klienta w oparciu o wskaźnik, który wyznaczają de facto same banki i mamy średnie oprocentowanie 7-8%? Skąd te biedne banki mają taką nadpłynność gotówki, no skąd?