W temacie tej wspaniałej, acz nietagowanej zabawy od kolegi @em-te jeszcze takie mi się napisało:
Woda z kreską
Nad zlewem, opodal płynu
leciała woda strużyną
bo kran, miast wstrzymać jej bieg
na darmo puszczał ją w ściek.
Posłano wpierw po strażaka:
– Nie dla nas robota taka!
My kranów nie naprawiamy!
My z drzew koty ściągamy!
Wezwano więc marynarza:
– Nie co dzień mi się to zdarza
by kran naprawić proszono!
Ja wodę znam, ale słoną!
Ściągnięto później pływaka:
– Płytka ta woda jest jakaś.
Pracować możecie ze mną,
kiedy w basenie jest pełno.
W końcu księdza wezwano:
– Mocą przez Kościół nadaną
jedyne co zrobić mogę
to wam poświęcić tę wodę.
A gdy się wszyscy poddali
przyszła nas wtedy ocalić
młodsza siostra, Weronika:
– Wezwijcie hydraulika?
Hydraulik, ksywa: Bolec
czy też Kolec albo Stolec.
Tata mówi: – Słuchaj, Bolek
kasa żadną gra tu rolę!
Ja zapłacę ile trzeba,
tylko niech się nie rozlewa!
Bolec wziął ten kran w swe dłonie,
w dłoniach mu robota płonie
coś popatrzył, krzyczy: – O nie!
Ależ macie syf w syfonie!
Nucić zaczął on symfonię…
… wreszcie mówi: – No to koniec!
Mama była coś marudna
bo woda leciała brudna.
Tata był zadowolony
bo leciał to Łolkier Dżony.
***
I to chyba dość na dziś.
#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
Woda z kreską
Nad zlewem, opodal płynu
leciała woda strużyną
bo kran, miast wstrzymać jej bieg
na darmo puszczał ją w ściek.
Posłano wpierw po strażaka:
– Nie dla nas robota taka!
My kranów nie naprawiamy!
My z drzew koty ściągamy!
Wezwano więc marynarza:
– Nie co dzień mi się to zdarza
by kran naprawić proszono!
Ja wodę znam, ale słoną!
Ściągnięto później pływaka:
– Płytka ta woda jest jakaś.
Pracować możecie ze mną,
kiedy w basenie jest pełno.
W końcu księdza wezwano:
– Mocą przez Kościół nadaną
jedyne co zrobić mogę
to wam poświęcić tę wodę.
A gdy się wszyscy poddali
przyszła nas wtedy ocalić
młodsza siostra, Weronika:
– Wezwijcie hydraulika?
Hydraulik, ksywa: Bolec
czy też Kolec albo Stolec.
Tata mówi: – Słuchaj, Bolek
kasa żadną gra tu rolę!
Ja zapłacę ile trzeba,
tylko niech się nie rozlewa!
Bolec wziął ten kran w swe dłonie,
w dłoniach mu robota płonie
coś popatrzył, krzyczy: – O nie!
Ależ macie syf w syfonie!
Nucić zaczął on symfonię…
… wreszcie mówi: – No to koniec!
Mama była coś marudna
bo woda leciała brudna.
Tata był zadowolony
bo leciał to Łolkier Dżony.
***
I to chyba dość na dziś.
#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
I wezwano myśliwego
żeby zabrał się do tego
ale on ten kran miał w nosie
samice chronił przed Łosiem
Na ratunek kogo chcieć?
Może parkingowy cieć?
Bardzo groźną zrobił minę
Splasz, gdy przyszedł z karabinem.
@Moose Kurde, zapominam Cię wołać!
Ale ogarniasz
Komentarz usunięty
Zaloguj się aby komentować