Wkurwia mnie zamiłowanie zwolenników ograniczeń dotyczących ras agresywnych do polityki UK i ich BSL. Ja wiem, ja wiem, już część chce przestać czytać, ale trzymajcie się ramy, już tłumaczę.
UK ma bardzo mocne regulacje rasowe, które dotyczą ras + psów w typie. Psa się mierzy, waży i ogląda i jak się pokrywa, to od razu idzie na obserwację. Nie będę się specjalnie zagłębiał w same obserwacje, chociaż system jest trochę chory, bo zawijają psa na nie wiadomo ile czasu, wpakowują w sytuacje stresową, potem w kolejne sytuacje stresowe i na tym sprawdzają, czy jest bezpieczny, gdzie nie ma to przełożenia na to jak pies by się zachowywał normalnie (czasami w obie strony, np. psy w schroniskach się zamykają i problemy wychodzą dopiero później, jak się otworzą) ale ja nie o tym, nie to mnie męczy.
To, co mnie męczy, to to, że mimo tak dojebanych regulacji UK dalej ma wielki problem z zagryzieniami i jak się na nie patrzy, to trendy widać jak na dłoni.
W zeszłym roku UK wprowadziło do BSL nową rasę - American Bully XL. Paradoksalnie rasa miała być mniej wymagająca i przez to "bezpieczniejsza" niż standardowy PTB (i udało się to chyba wszędzie, tylko nie w UK XD) ale w Wielkiej Brytani pierdolnęła taką falę zagryzień, że poszła w wykaz.
No i teraz do czego piję. Słowem klucz jest fala.
Patrząc na raport zagryzień w UK widać jak na dłoni fale, trendy jak kto woli, które przetoczyły się przez lata.
Rottweiler -> Pitbull Type + American Bulldog -> American Bully.
Trendy się zmieniały, rasy się zmieniały, a problem jest ten sam. A UK robi dokładnie to samo, co zrobiło kiedyś. Dopisało rubryczkę. A w tym czasie, zaraz po wprowadzeniu bana, portale zaczęły informować o 36% wzroście liczby wyszukiwań Cane Corso.
I tak się to właśnie kręci dalej...
#psy