Dopłat do kredytów nie ma, programów mieszkaniowych brak, a gospodarka nie upadła. Oferta jest, a deweloperzy dalej budują.
#nieruchomosci #polityka
@inty co więcej, w 2023 mieliśmy +0.1%, a za 2024 było +2.9%
@inty obecnie już sytuacja na rynku nieruchomości jest zła. Sprzedaję obecnie dwa mieszkania - swoje, w wysokim standardzie, na obrzeżach dużego miasta - zainteresowanie niewielkie (przynajmniej klientów, telefonów od agentów to miałem tyle, że nie nadążałem odbierać momentami). I drugie mieszkanie - do remontu, w bloku z wielkiej płyty, w małej miejscowości, pomagam w sprzedaży rodzicom - tutaj zainteresowanie jest bliskie zeru.
Patrząc na ogłoszenia na portalach, to wiszą one bez zmian od zakończenia się poprzednich dopłat do kredytów. Po prostu obecnie kredyty są cholernie drogie i mało kogo stać na zakup mieszkania.
Czy to oznacza, że jakiekolwiek programy dopłat do kredytów są dobre? Nie! One tylko nakręcają spiralę cen. W mojej opinii kilkuletni kryzys na rynku nieruchomości będzie dobry i uzdrowi ten rynek zaś w PL mamy problem z dzikim sektorem bankowym, który kosi klientów bez żadnych zahamowań. To właśnie banki trzeba dojechać, uregulować i wtedy sytuacja na rynku nieruchomości się unormalizuje.
@KierownikW10 a to ja obserwuję rynek w mojej dzielnicy i powiem szczerze, że PRL bez remontu od nowości stoi, pofliperskie unity stoją, pofliperski pierwotny stoi, pierwotny od dewa minimalnie idzie, a wtórny w jako takim stanie do wprowadzenia (i dośc wysokich cenach) idzie i to często schodzi poniżej tygodnia. Wnioski? Mieszkania do mieszkania, które nie wymagają dużego wkładu jakoś się sprzedają, ale na rynku stanowią kilka procent oferty.
@KierownikW10 jesli zmniejszylbys cene to tez by nie bylo chetnych?
@viollu w mojej okolicy są wyłącznie mieszkania w budynkach wielorodzinnych z rynku wtórnego i powiedziałbym, że około 95% jest w stanie kupujesz, ew. malujesz i się wprowadzasz. Wszystkie budynki są wybudowane po 2007 roku. Budują się wyłącznie szeregówki i deweloperzy życzą sobie za nie chore pieniądze. No i nie idzie ani to ani to. Ale oczywiście nie mogę tego uogólniać, bo mieszkania w mojej okolicy są drogie i można znaleźć coś tańszego, kosztem innych aspektów (głównie chodzi o czas dojazdu do centrum).
moje mieszkanie - wysoki standard na obrzeżach dużego miasta, oczywiście w negocjacjach z kupującym obniżyłem trochę cenę i już jestem na etapie umowy przedwstępnej, więc odniosłem sukces (o ile transakcja dojdzie do skutku). A kupujący nabył relatywnie tanio mieszkanie, bo mam wrażenie, że część ofert ma ceny wyssane z palca. Uważam, że w wypadku tej transakcji mogę być zadowolony i ja i kupujący, szczególnie biorąc pod uwagę nasz czas, bo już na sprzedaż tego mieszkania przeznaczyłem wiele godzin, bo sprzątanie przed każdymi oględzinami, pastowanie drewnianych podłóg, oprowadzanie zainteresowanych i odbieranie setek telefonów od agentów.
mieszkanie moich rodziców - PRL do remontu, małe miasteczko - obniżenie ceny o prawie 10% w ofercie nic nie dało, rodzice dostali dwie śmieszne propozycje (śmieszne, bo bez jakichkolwiek oględzin nieruchomości, czyli tak naprawdę niepoważne), gdzie zaproponowana cena była o ponad 40% niższa niż ta ofertowa. Już obecnie mają najtańsze mieszkanie w okolicy, ale wiemy, że koszt remontu będzie wysoki, więc w perspektywie następnych tygodni jest ponowne obniżenie ceny. Jeśli sprzeda się w cenie niższej o koło 30% niż cena ofertowa, to będziemy usytasy w obecnej sytuacji. Dodam, że ceny ofertowe są chore. Mieszkanie w małej miejscowości, bez perspektyw, w typowym prlowskim bloku, widzące ostatni remont w okolicy 2010 roku - okolice 6k za metr to standard. Dlatego też tłumaczyłem rodzicom, że ich cena sprzedaży musi być taka, żeby kupujący widział, że jest sens kupić mieszkanie do remontu, wykończyć je tak jak będzie uważał za sensowne (realnie 1.5-2k za metr) i żeby to mu wyszło w podobnej kwocie lub niższej niż te mieszkania, które są na rynku i do których (w teorii) może się wprowadzić bez żadnego remontu.
Zaloguj się aby komentować