Jeszcze kilka lata temu byłem przekonany że nic już na mnie czeka, że spierdoliłem w życiu wszystko co mogłem, że dla mnie i planety będzie najlepiej jak zrobię zycielogout. W ów czas na mej drodze pojawiło się kilka osób które pomogły mi zaakceptować siebie, to kim jestem i jaki jest cel tego wszystkiego. To droga dla każdego subiektywna, na część z pytań nie mam odpowiedzi do dziś ale wciąż tu jestem. Gdy pogodziłem się z faktem iż do końca życia będę raczej sam z jakimiś tam przelotnymi romansami, na mojej drodze pojawiła się ona, kobieta która to życie odmieniła totalnie, dziś to już trzy lata razem, trzy lata pełne wzlotów i upadków. Lekcji otrzymanych i tych ofiarowanych. Miłość w nas jest przeogromna, niesamowicie czuję się w moim obecnym życiu. Do czego zmierzam. Jestem raczej typem o przeciętnej urodzie, szczupły na maxa. Przez długi czas nie miałem żadnej normalnej pracy, utrzymywałem się z dj’owania, to żadna praca, to jeden wielki ciąg imprezowo narkotykowy. Więc partia ze mnie nie najlepsza. Zrozumialem że jeśli chce się rozwijać to czas ruszyć tyłek i wziąć się za siebie. Tutaj znowu ukłon dla wszystkich którzy byli wsparciem i pojawili się znikąd. Stanąłem na nogi, zmierzyłem się z rzeczywistością, znalazłem pracę. Jest dobrze. Jest przepięknie! I tutaj zwracam się do wszystkich „przegrywów”… Przestańcie mieć oczekiwania, przestańcie się zadręczać, uwierzcie w wyjątkowość choćby samej istoty tego czym jesteśmy jako organizm. To nie jest tak że wszystko zawsze będzie dobrze, to kwestia tego jak na to wszystko patrzymy i czy potrafimy zreflektować się nad samym sobą, czy uda nam się zajrzeć w głąb siebie. I choć w życiu nie było mi łatwo i lekko, to dziś jestem szczęśliwym człowiekiem, a to był splot zdarzeń i sytuacji które pojawiły się w moim życiu nagle. Jeśli wysyłacie jakąś intencje bądźcie też gotowi przyjąć to co życie Wam przyniesie, wyciągnąć rękę po to co zaprząta Wasze głowy. Miejcie oczy, uszy i serce szeroko otwarte, bowiem dobro czycha tuż za rogiem.
Super historia, serduszko się cieszy, że odnalazłeś szczęście i życzę, aby każdy z was je znalazł
Spoko ze ci wyszlo ale czekanie na ratunek to srednia opcja, szanse sobie trzeba dac, cos sie szkolic pytac. Tak samo z kobietami, wyjsc do ludzi byc otwartym, inaczej taka okazja moze sie sama nie pojawic.
@ErwinoRommelo jak będziesz czekał to się nie doczekasz. Czasem potrzeba bodźca. Trzeba pamiętać że z każdą zmianą wiąże się ruszenie tyłka ze strefy komfortu. Tyle i aż tyle.
Dobrze że jesteś szczęśliwy, że chcesz dobrze dla przegrywow ale to się czyta jakbyś w ogóle nie rozumiał na czym polega bycie przegrywem . Trochę jak wstań i wyjdź pobiegaj w przypadku osób z depresją.
Przegryw to przede wszystkim bycie odrzuconym przez społeczeństwo ze względu na wygląd/charakter/zachowanie. Przegryw to różnego rodzaju zaburzenia osobowości, fobie społeczne, głęboka introwersja , niekiedy spektrum autyzmu i inne rzeczy ukształtowane w wieku nastoletnim lub dzieciństwa.
Przegryw nie chodzi na imprezy, nie jest dj, nie ma przelotnych romansów i nawet nie chce mi się rozpisywać dlaczego jest to nierealne. Twój post jest dedykowany do failed normików, osób które są może ciut brzydsze ale nie mają problemów z psychika i relacjami społecznymi.
Porada aby przestać mieć oczekiwania jest bardzo dobra, żeby przestać się zadreczać też - trzeba jak najszybciej przejść do akceptacji - jest jak jest. Generalnie od siebie radzę poczytać o stoicyzmie, buddyzmie.
Gdy już się to ogarnie to można z dystansem spojrzeć na siebie, sprawdzić obiektywnie jakie ma się karty i dostosować życie do tych kart. Przede wszystkim nie ma jednego sposobu na życie, nie ma jednego celu życia. Te sposoby na życie które są najpopularniejsze najczęściej działaja na zdrowych ludzi a nie na osoby z zaburzeniami, które mogą mieć zupełnie inaczej odbierać różne bodźce.
Dla mnie jako osoby z różnymi zaburzeniami , nie postrzegajacej sie jako przegrywie nie liczy sie kariera, hajs (aktualnie zarabiam mniej niz minimalna i jest spoko) , związki ( próbowałem i dla mnie to na więcej minusów niż plusów), podróże ( przez fobie społeczną) i dzieki temu nie odczuwam że mi tego brakuje. Pasuje mi izolowanie się od społeczeństwa i takie życie nie wyklucza dobrego życia. Możnaby próbować mnie naprawiać terapiami abym był jak typowy normik, ale tego nie chce bo pisany jest mi żywot pustelnika.
Dla mnie dobre życie to przede wszystkim unikanie cierpienia, bycie przydatnym dla innej wąskiej grupy ludzi ale też wsparcie zwierząt, w tym ostatnim upatruje swój większy cel i to mi daje satysfakcję.
Nie lubię tego, ale aż chce się po prostu spuentować słowami: "OK oski".
> do końca życia będę raczej sam z jakimiś tam przelotnymi romansami
Perspektywa na przelotne romanse = oski
Po tym zdaniu skończyłem czytać
@AdamMauysz
utrzymywałem się z dj’owania, to żadna praca, to jeden wielki ciąg imprezowo narkotykowy
Chłop zawodowo bawił tłumy i robił z siebie gwiazdę i nazywa to przegrywem bo się nawrócił xD śmiechu warte
@AdamMauysz Koleś takie pierdolenie to jest prawie że śmieszne. @pokeminatour ci trochę wytłumaczył.
Przegryw to różnego rodzaju zaburzenia osobowości, fobie społeczne, głęboka introwersja , niekiedy spektrum autyzmu i inne rzeczy ukształtowane w wieku nastoletnim lub dzieciństwa. Przegryw nie chodzi na imprezy, nie jest dj, nie ma przelotnych romansów i nawet nie chce mi się rozpisywać dlaczego jest to nierealne. Twój post jest dedykowany do failed normików, osób które są może ciut brzydsze ale nie mają problemów z psychika i relacjami społecznymi.
Poza tym załóżmy,że tłumaczysz coś osobie z #depresja , dajmy to mnie. Chłopie to jest niemal kosmiczny poziom głupoty zważywszy,że ja sam siebie nie potrafię przekonać,że będzie dobrze skoro na razie jest źle a ty pierdolisz o tym,że inne osoby mogą ci to wmówić ? Dobry żart,naprawdę.
Piszesz,że miałeś myśli samobójcze ? Ok. Ale takie,że musiałeś sam siebie pilnować przed sobą chociaż (bo na szczęście jeszcze nie próbowałem) pomimo dojmującej chęci by np skoczyć z mostu po tym jak jakimś cudem się zmobilizowałeś na prosty #spierdotrip ? Tak to czasem wygląda. Żyję choć tak bywa regularnie.Od ponad 10 lat, prawie ćwierć życia.
Co na coś takiego mogą powiedzieć psychiatrzy itd ? No to kiepski żart co oni powiedzą. Nawet tymi całymi lekami dajmy na to tego co się zjebało w życiu nie zmienią, nie będzie cudu który wymaże konsekwencje wszystkiego - trzeba ten krzyż dźwigać.
A tobie się wydawało,że wystarczy coś takiego powiedzieć ? Zaszkodzić nie zaszkodzi,ale nie myśl,że to pomoże... Brachu gdybym ja czy reszta chłopaków nie miał wbrew logice nadziei albo jakoś tej sytuacji poukładanej na "popaprany" sposób to by nas tu kurwa nie było. Robaczki by wpierdoliły już dawno. Czaisz ?
Zaloguj się aby komentować