Tragedia po Brytyjsku, czyli karabiny SA80
hejto.plBelgijskie początki Brytyjskiego karabinu
Cała ta tragiczna historia zaczyna się dosyć wcześnie, gdyż już w roku 1944, kiedy to ówcześnie pracujący w legendarnych zakładach RSAF Enfield konstruktor Dieudonne Saive zbudował samopowtarzalny karabin zwany SLEM-1.Broń równie piękna i subtelna co jej nazwa.
Konstrukcja Brytyjczykom się spodobała, zamówili nawet niewielką partię broni skierowanej do dalszych testów i rozwoju, ale wojna się skończyła a wraz z nią kombinowanie z SLEM, gdyż w międzyczasie zdecydowali o powołaniu dwóch zespołów mających opracować automatyczny karabin szturmowy zasilany amunicją karabinową, zwaną .280 British . Oba karabiny postanowiono opracować w dosyć egzotycznym wtedy systemie bullpup (bez kolby właściwej).
Jednym z przykładów karabinu w systemie bullpup jest wspaniały Steyr AUG, tutaj w wersji A3 M1.
Ten pierwszy (zwany EM-1) pod przewodnictwem Stanleya Thorpe'a opierał się systemie podobnym do tego użytego w MG-42 czy w późniejszym HK G3, czyli zamek hamowany rolkami.
Musicie przyznać, że niezbyt ładny.
Drugi (zwany EM-2), któremu przewodził Polak, kpt. inż. Kazimierz Januszewski postawił na system podpatrzony w niemieckim Gewehr 43, tyle, że zamiast krótkiego skoku tłoka stawiał na długi skok.
Ten też nieszczególnie przystojny. EM-2 pojawiło się w Call Of Duty: Black Ops Cold War, gdzie odwzorowano go... Umiarkowanie dobrze.
EM-1 sam się wyeliminował przez trudności z produkcją komór zamkowych, więc na placu boju pozostał jedynie EM-2. Ochoczo zabrano się za testowanie podczas którego okazało się, że to naprawdę solidna broń a w warunkach zabłocenia i zapiaszczenia nawet lepsza niż amerykański M1 Garand czy wczesne wersje belgijskiego FN FAL.
Prototyp FN FAL, który między innymi testowali również amerykanie. Naprawdę niewiele brakowało, żeby FAL zamiast M14 stał się podstawową bronią US Army.
Wszystko wyglądało sensownie, więc EM-2 przyjęto do służby pod nazwą Rifle, Automatic, No.9 Mk 1 i... Nie wyprodukowano ani sztuki. Plany Brytyjczykom kompletnie popsuła standaryzacja naboju NATO i wybór amerykańskiego 7,62x51 , a jak już wcześniej wspomniałem, EM-2 korzystało z innej amunicji.
Brytyjczycy właśnie poczuli ogromne ilości ciepła na swojej dupie pod którą palił się już niemały pożar, bo właśnie zostali z niekompatybilną bronią względem reszty sojuszu. Błyskawicznie rozpoczęto próby przekalibrowania EM-2 na 7,62x51 ale nie poszło zbyt dobrze (czytaj, nie wyszło wcale), więc z braku innych opcji porzucono projekt , wzięto na warsztat dostosowanego już wtedy do natowskiego naboju FN FAL w wersji 50-00 (początkowo FAL również zasilany był nabojem .280, zaraz się dowiecie dlaczego), pozbawiono go możliwości strzelania ogniem automatycznym, zmieniono urządzanie wylotowe, delikatnie przeprojektowano kolbę, kilka innych pierdół i zaczęto produkować go na licencji jako L1A1 SLR.
Prawdopodobnie najładniejszy FAL w historii.
I tutaj mamy cudowny dowód jak to historia kołem się toczy, gdyż FN FAL wywodzi się z karabinu... SLEM, a ojcem FAL jest wcześniej wspomniany Dieudonne Saive wtedy pracujący już w FN Herstal.
TL;DR: Colonel Harland Sanders z projektujący broń a nie smażone kurczaki.
Konstruktor po odrzuceniu broni przez Brytyjczyków zdecydował się na kontynuację prac, w efekcie czego powstał FN-49 (zwany też SAFN) a który później wyewoluował w FN FAL.
FN-49 praktycznie wymarł w 1955 po wprowadzeniu FN FAL. Obecnie, jest umiarkowanie popularny w USA jako broń sportowa.
FAL był dobrym wyborem, gdyż jak powszechnie wiadomo "prawa ręka wolnego świata" to fantastyczny karabin bojowy, ale wyspiarze swojego planu o skonstruowaniu karabinu w systemie bullpup nigdy nie porzucili. Kolejna okazja nadarzyła się w latach sześćdziesiątych, gdy amerykanie zaczęli flirt z karabinami M16 i amunicją 5,56x45. Brytyjczycy uznali, że oni w sumie też chcą czegoś na amunicję pośrednią, więc początkowo testowali AR-18, a gdy ten nieszczególnie im się spodobał postanowili wrócić do kombinowania z produkcją zupełnie nowej, własnej broni. Wcześniej wychodziło im to całkiem nieźle więc dlaczego nie spróbować raz jeszcze?
Najpierw na tapetę wzięto coś, co w praktyce nazwać można kombinacją AR-180 i Stoner 63 przekonstruowanymi w system bullpup, ten cudak nazywał się XL64 i zasilany był równie cudacznym (choć naprawdę przyzwoitym) nabojem 4,85x49.
XL64 wystąpił w Call Of Duty: Black Ops i oczywiście był anachronistyczny dla czasów, w których rozgrywała się gra.
W następnych latach tworzono kolejne wersje broni aż do czasu, gdy ponownie w ramach sojuszu postanowiono przyjąć wspólny dla NATO nabój. Brytyjczyków wyruchano po raz drugi, ale tym razem troszkę bardziej czule, gdyż zdecydowano się na 5,56x45 a próby przekonstruowania broni na właśnie ten kaliber poszły nieco sprawniej (czytaj, w przeciwieństwie do EM-2 w ogóle się udały), dzięki czemu powstał XL70E3.
Teoretycznie, XL70E3 był ostatnią prostą do faktycznego L85. Praktycznie, roboty było jeszcze naprawdę dużo.
Po drodze testowano jeszcze kilka prototypów by ostatecznie, na początku lat osiemdziesiątych karabin wyewoluował w XL85 oraz XL86, a później, w roku 1985 w XL85E1 oraz XL86E1, które przyjęto jako L85A1 oraz L86A1 LSW a rodzinę (w której początkowo miało znaleźć się więcej modeli) broni nazwano SA80 (Small Arms for the 1980s). Przy okazji wyrzucono ze służby wielokrotnie sprawdzone w boju L1A1 SLR i to był naprawdę duży błąd.
Ostatni Enfield
Zakłady RSAF Enfield były nienajgorsze w projektowaniu, ale zdecydowanie gorsze w produkowaniu. Pierwszy problem zaczął się już na samym początku, gdyż Enfield nie miał zbyt dużego doświadczenia w produkcji broni wytwarzanej poprzez tłoczenie metalu. To znaczy miał, ale ostatnim razem robili to jeszcze w drugowojennych pistoletach maszynowych STEN, gdzie tolerancja błędu była znacznie wyższa, wszak STEN z grubsza był kawałkiem metalowej rurki, trzy milimetry w ta czy w tą nie robiły aż takiej różnicy.Tutaj STEN w chyba najpopularniejszej swojej wersji MK2
SA80 wymagały znacznie wyższej precyzji, na którą zakłady Enfield, zarówno sprzętowo jak i kadrowo nieszczególnie były przygotowane, co skutkowało opóźnieniami i marnowaniem ogromnej ilości materiału. Swoje żniwo zbierały też wcześniejsze trudności z przekalibrowaniem broni na 5,56x45 oraz... nazwijmy to "ambicja Enfielda", który po zaadaptowaniu SA80 nadal tworzył kolejne jego wersje, w domyśle mające poprawić wady poprzednika, gdy w praktyce, niepotrzebnie wprowadzały chaos, zajmowały czas i pracowników, bo o ile niektóre z prototypów faktycznie zawierały słuszne zmiany (jak aluminiowe zabezpieczenie iglicy w prototypie E4, zaraz dowiecie się dlaczego to był dobry pomysł), tak żaden z pięciu prototypów nie zastąpił produkowanego wtedy L85A1 oraz L86A1, więc cała ta praca poszła na marne, tym bardziej, że największym problemem był fakt, że firma trzymała się na rynku resztkami sił.
Zamknięcie zakładów RSAF Enfield wisiało w powietrzu od dłuższego czasu, zaczęły się zwolnienia a pracownicy mieli zwyczajnie tej sytuacji dość. Tak się zabawnie złożyło, że ten kiepski okres przypadł na czas produkcji SA80, więc kontrola jakości praktycznie nie istniała, między innymi dlatego, że pracownicy mieli na produkcję broni po prostu wyjebane. Jeden z pracowników zakładów powiedział:
Będąc wykorzystywanym przez BAE [British Aerospace] i nasze własne kierownictwo, myśleliśmy wtedy: dlaczego do cholery miałoby nas obchodzić czy SA80 będzie działać czy nie. Jedyne czego chcieliśmy, to zrobić ostatnie cholerne rzeczy które mieliśmy do zrobienia i odejść.Jak więc widzicie, nastroje w firmie nie były szczególnie optymistyczne. Zakład RSAF Enfield został zamknięty w roku 1988 a produkcja karabinów SA80 przekazana zakładom NSAF (Nottingham Small Arms Facility) którą zarządzało Royal Ordnance (które wchodziło w skład przedsiębiorstwa zbrojeniowego British Aerospace).
Ze względu na lepszą technologię i wyższą precyzję maszyn jakość wykonania karabinów poprawiła się, ale nadal daleka była od idealnej, bo okazało się, że stosunkowo niewielka liczba pracowników zakładu miała faktyczne pojęcie o produkcji broni palnej. Rezultatem było znaczne ograniczenie lokalnego wykonywania podzespołów broni (podobno miało to być jedynie 15-20 elementów w porównaniu do 230 w zakładach Enfield) a zwiększenie zlecania produkcji zewnętrznym firmom, co wydłużyło i skomplikowało proces produkcji SA80, a także często zdarzało się, że przysyłano zwyczajnie nieprawidłowe lub nieprawidłowo wykonane elementy.
Ta męczarnia trwała do roku 1994 gdy oficjalnie zakończono produkcję karabinów L85 oraz L86. Z kombinacji tych wszystkich problemów powstała legenda jednych z najgorszych karabinów szturmowych w historii.
A Modern Tragedy
W latach 1986 i 1987 przeprowadzano testy broni i na jaw wyszło jak wiele rzeczy tu spierdolono i ostrzegam, będzie to lista naprawdę długa.Zauważono między innymi topiące się części plastikowe, błyskawicznie rdzewiejące w warunkach dużej wilgotności elementy metalowe oraz bardzo wysoką zawodność broni w warunkach piaszczystych i arktycznych. Karabin ewidentnie był wadliwy, ale rząd nieszczególnie garnął się do przyznania, że nowa broń to bubel, więc zamiecioną całą sprawę pod dywan. Okazało się, że to dopiero początek problemów, bo prawdziwa burza rozpętała się, gdy brytyjskie wojsko zostało wysłane do Zatoki Perskiej w ramach operacji "Pustynna Burza" (hehe) a wraz z nimi nowiutkie L85 i L86.
W L85 na drugim planie widać brak ucha zaczepu zawieszenia, bo to też lubiło sobie po prostu odpaść.
Wyszło na jaw, że może i L85 w trybie ognia automatycznego działało kiepsko ale przynajmniej w trybie pojedynczego nie działo praktycznie wcale, bo notorycznie się zacinało , często nie ładowało kolejnego pocisku do komory czy domykało zamka do końca a sytuację pogarszał wszędobylski piach, który sprawiał, że ledwo działająca broń zacinała się jeszcze bardziej.
Co ciekawe, L86 LSW, które przecież opracowane było jako karabin wsparcia przystosowany do strzelania długimi seriami (w praktyce miało po prostu dłuższą i grubszą lufę oraz dodatkowy chwyt z tyłu) cierpiało na kompletnie odwrotny problem, gdyż w trybie auto praktycznie nie działało, a w trybie powtarzalnym ledwie działało.
Powróciły skargi na dosłownie odpadające, paskudnie i niechlujnie wykonane plastikowe elementy jak łoże czy dosłownie rozpuszczająca się baka policzkowa (widać to w L85 na głównym zdjęciu) oraz bardzo słabe zatrzaski osłony systemu gazowego, które pod wpływem odrzutu rozpinały się i osłona odpadała (żeby temu zapobiec po prostu owijano ją taśmą).
Te czarne dynksy to właśnie trefne zatrzaski. Pod oznaczeniem L98A1 produkowano broń treningową dla kadetów.
Narzekano na bardzo łatwe omyłkowe wyrzucenie sobie magazynku z broni przez kompletnie nieosłonięty przycisk zrzutu magazynka (ten sam problem pojawiał się w wczesnych wersjach M16, niemal 20 lat wcześniej) i problemy z samymi magazynkami produkcji Colta, które nie dość, że miały zbyt słabą sprężynę, przez co w trzydziestonabojowych magazynkach załadować można było 26 - 28 naboi, to jeszcze prawdopodobnie były zrobione z puszek po Guinnessie (albo Bud Light), bo aluminium było tak cienkie, że pogiąć można je było dosłownie od zbyt mocnego uścisku, co oczywiście powodowało ich deformację oraz kolejne problemy z podawaniem amunicji.
Aluminiowe magazynki pierwszego wzoru, później wymieniono je na stalowe produkcji ROF Radway Green.
To nie wszystko, L86 potrafił wystrzelić jakieś 3 - 4 magazynki zanim się przegrzewał a dwójnóg często nie blokował się w pozycji rozłożonej.
Bipod był stosunkowo lekki, ale nawet gdy już udało mu się zablokować, to potrafił samoczynnie złożyć się podczas strzelania.
Dalej, iglica była zbyt cienka i potrafiła się złamać, selektor ognia działał bardzo ciężko, zabezpieczenie iglicy wykonane było z bardzo słabej jakości plastiku, który pod wpływem wilgoci potrafił spuchnąć i tym samym kompletnie zablokować broń na pozycji "SAFE" czyniąc ją bezużyteczną. Ewentualnie, pod wpływem mrozu, mógł po prostu się połamać. Do tego karabin był zwyczajnie ciężki i nieergonomiczny a żeby dopełnić czarę goryczy, szybkie rozłożenie broni było trudne a zatyczka układu gazowego bardzo łatwo się zakleszczała. W takiej sytuacji odblokować ją zazwyczaj mógł tylko rusznikarz z dostępem do narzędzi.
Burdel na Whitehall
Broń była po prostu fatalna, tak wykurwiście fatalna, że brytyjski SAS postanowił z niej stanowczo nie korzystać i zostać przy sprawdzonych M16. Tyle, że oni jako elitarna jednostka specjalna mogli sobie tak postanowić, żołnierze podstawowej armii już nieszczególnie, ale szczęśliwie i dla nich, w 1992 roku komisja obrony Izby Gmin sporządziła na ten temat bardzo obszerny raport z zeznaniami żołnierzy używających L85 oraz L86 i wysłano go do MOD (Ministry Of Defense, ichnie Ministerstwo Obrony Narodowej). Zupełnie przy okazji, ten zdążył gdzieś w międzyczasie przecieknąć do prasy i tym razem manewr z zamiataniem problemów pod dywan ministerstwu nie wyszedł, bo jak się pewnie domyślacie, wrzucenie ogromnej kupy gówna pod dywan nie sprawi, że to gówno zniknęło, ono tam dalej jest, dalej śmierdzi oraz dalej je widać, tylko może trochę mniej.Żebyście nie musieli sobie tego wyobrażać, przygotowałem wam prostą wizualizację.
Ponownie, na szczęście dla brytyjskich żołnierzy zrobił się z tego naprawdę potężny skandal. Nagłówki krzyczące "Żołnierze dostali niedziałającą broń" były MOD niezbyt na rękę, więc podjęli bardzo kurwa mądrą i honorową decyzję o odrzuceniu wszystkich oskarżeń, nazwaniu ich kłamstwami i uznaniu, że wina leży po stronie żołnierzy, którzy po prostu nie potrafią obsługiwać nowej broni.
No nie zgadniecie, ale media nie za bardzo dały tym twierdzeniom wiarę, więc temat dalej hulał. Ministerstwu zmiękła rura i zaczęli pobrzękiwać, że może faktycznie coś w tych raportach jest, ale proszę tego nie brać jako oficjalny komunikat, TO NIE JEST KURWA OFICJALNY KOMUNIKAT, NIE CYTUJCIE NAS.
No nie zgadniecie, cytowali ich, szambo wybiło już dawno a teraz wesoło sobie płynęło i nic nie wskazywało na to, że płynąć przestanie, bo sprawa nadal była głośna. Znany wam już z bardzo rozsądnych decyzji Brytyjski MOD najpierw przyznał, że komunikat o wadliwej broni jest częściowo oficjalny, aż wreszcie, po pięciu jebanych latach, w roku 1997, po długim i bezwzględnym grillowaniu przez media i opinię publiczną oficjalnie przyznano, że broń jest zdecydowanie zbyt zawodna i należy coś z tym zrobić. No ewidentnie należało coś z tym zrobić, bo rok wcześniej SA80 zostały spektakularnie wypierdolone z listy broni strzeleckich spełniających standardy NATO. I wbrew temu, czego można było się po MOD spodziewać, problem opanowano całkiem skutecznie.
Churchill w grobie się przewraca
Niemal od razu zaczęto debatować czy lepiej pozbyć się SA80 i zaadaptować nową broń czy może postawić na modernizację obecnych karabinów przez zewnętrzną firmę. W tym pierwszym wypadku prawdopodobnie padłoby na jakąś wersję karabinu M16 (być może na Kanadyjskie Diemaco C7, gdyż brytyjski SAS niedługo później na swoje wyposażenie przyjął kanadyjskie C8SFW jako L119A1) ale nie ma co gdybać, gdyż zdecydowano się na drugi, tańszy wariant i w 1998 zlecono modernizację istniejących L85A1 oraz L86A1 niemieckiemu Heckler & Koch.Tak zwany "HK Grey Room". Na pierwszym planie HK416A5 z granatnikiem M320.
To może brzmieć jak jakaś śmieszna ironia (żartowano z tego również w mediach), ale tak, Niemcy ratowali Brytyjczykom dupy. Jedna z największych obecnie firm zajmująca się produkcją broni palnej wtedy należała do wspominanego już wcześniej brytyjskiego koncernu British Aerospace, a że HK miało naprawdę spore doświadczenie oraz możliwości w tworzeniu broni i do tego byli powiązani z Brytyjczykami, zatrudnienie ich brzmiało naprawdę sensownie. W czerwcu 2000 roku podpisano umowę, w której HK zobowiązało się do zmodyfikowania 200 tysięcy L85A1 i L86A1 w latach 2001-2006 i istotnie, tak się stało. Niektóre z nich wyposażono w granatniki podlufowe L123A2.
Teraz pomyślcie ile to wszystko ważyło. Albo nie, nie musicie, od razu wam napiszę, samo L85A2 z celownikiem SUSAT waży 5 kilogramów, z granatnikiem całość waży 6,10kg. To trochę dużo jak na karabin szturmowy.
HK zmodyfikowało niemal wszystko: zamek, tłok gazowy (L85 działa w systemie z tłokiem gazowym o krótkim skoku, tak jak AR-180), blok gazowy, iglicę, kurek, wszelkie sprężyny, piny montażowe i plastiki, przycisk zrzutu magazynka (oraz dodali osłonę utrudniającą przypadkowe zwalnianie), zmienili także powłokę antykorozyjną, dźwignię przeładowania (która teraz stała się również deflektorem łusek, świetne rozwiązanie) i pewnie jeszcze kilka innych rzeczy. No generalnie niemal "przepisali" SA80 na nowo i zdecydowanie się opłaciło. Zmieniono też magazynki na stalowe produkcji HK a później, w roku 2011 na polimerowe Magpul EMAG.
Naturalnie EMAGi można kupić też na rynku cywilnym, kosztują tyle samo co PMAGi ale zapewniają nieco większą kompatybilność z inną niż AR-15 bronią.
Co więcej, HK reanimowało też nieukończoną przez Enfield i Nottingham bardzo krótką wersję, obecnie zwaną L22A1 lub L22A2 (oficjalna dokumentacja wspomina obie te nazwy), która używana jest przez załogi pojazdów bojowych czy pilotów śmigłowców.
W prototypach Enfielda użyto chwytu przedniego z L86A1, HK zamontowało zdecydowanie bardziej uniwersalną szynę RIS.
Testy wersji A2 wykazały świetne działanie w niemal każdych warunkach, z nieznacznym pogorszeniem niezawodności w suchym i gorącym otoczeniu. Przeprowadzono 165 testów bojowych podczas których wystrzelono 24,750 naboi, L85A2 przeszło 156 z nich, w pozostałych dziewięciu wystąpiły niewielkie, łatwe do usunięcia usterki, które określono jako "non mission critical".
Oceniono, że w L85A2 błąd w działaniu występuje średnio raz na 25,200 tysięcy strzałów oraz raz na 12,897 strzałów w przypadku L86A2 LSW. Warto podkreślić, że jako taki błąd zaliczano sytuację, gdy występował więcej niż jeden problem, którego żołnierz nie mógł dosyć sprawnie usunąć sam lub gdy problem wymagał użycia narzędzi lub pomocy rusznikarza.
Podsumowując, L85A2 osiągnęło wynik na poziomie 95% skuteczności, podczas gdy do zaliczenia broń musiała osiągnąć wynik na poziomie 90%, czyli jak widzicie, rekonstrukcja L85 poszła naprawdę nieźle. Nadal pozostały problemy z dużą wagą oraz mocno przeciętną ergonomicznością, ale na tym polu niewiele dało się zrobić bez kompletnego przekonstruowania broni. Miało to jednak swoją zaletę, bo przy tej masie odrzut był niemal nieodczuwalny a broń w trybie automatycznym naprawdę łatwa w kontrolowaniu.
Później do A2 dodano także front z szynami RIS produkcji Daniel Defense, który powiększył dodatkowo już i tak niemałą wagę broni, ale był kurewsko wytrzymały i stabilny dzięki czemu montowanie modułów laserowych i IR nie było obciążone potencjalnymi problemami z trzymaniem przez nie tak zwanego "zera".
Jeśli chodzi o nieziemsko wytrzymałe i solidne łoża, Daniel Defense to prawdziwi weterani, wystarczy wspomnieć wręcz niezniszczalne, używane przez jednostki USSOCOM w karabinkach MK18 Mod 1 i M4 Block II szyny RIS II.
Podczas wojny w Afganistanie ponownie dało się słyszeć skargi na temat zacięć broni, ale raz, było to zazwyczaj w warunkach pustynnych, gdzie A2 faktycznie wykazywało nieco mniejszą niezawodność a dwa, problem nieco rozdmuchano, gdyż jak później wykazano, skargi pochodziły od żołnierzy, którzy nieszczególnie dokładnie wyczyścili swoją broń. Generalnie, A2 to skuteczna i wysoce niezawodna broń, która nadal cierpi i po wieki wieków ament cierpieć będzie przez fatalną opinię, którą zapewnił jej niemniej fatalny poprzednik.
My Death Was Greatly Exaggerated
I tak znaleźliśmy się w czasach dzisiejszych, gdzie powoli zaczyna się modyfikowanie i wprowadzanie nowych L85A3, ponownie zmodyfikowanych przez HK.Podstawowym celownikiem używanym na L85 pozostaje ciężki Elcan SpecterOS (który zastąpił wiekowego SUSAT) z stałym powiększeniem 4X i kolimatorem Close Quarter Battlesight (CQB) na górze.
Najwyraźniejszymi zmianami jest nowy zielonkawo-piaskowy kolor (FDE żeby być konkretnym) i lekki, aluminiowy front w systemie HKey, bardzo podobny do tego, który obecnie montuje się na karabinkach HK MR223A3 i HK416A7 (fantastyczny front, wiem co mówię, sam taki posiadam).
W zalewie akcesoriów w standardzie MLOK, HKey może wydawać się problematyczny, i właśnie taki jest, ale wystarczy troszkę pokombinować i można zamontować na nim dosłownie wszystko
Dzięki temu frontowi oraz kilku innym poprawkom broń straciła nieco na wadze, chociaż nie ma co oczekiwać cudów, to nadal ciężkie, średnio wygodne pudło. L86 LSW modyfikacji się nie doczekało, gdyż zostało wycofane ze służby. Zresztą i tak ze względu na swoje mizerne właściwości jako karabin maszynowy głównie używano go jako karabin wyborowy, bo długa lufa i dwójnóg sprawdzały się w tej roli naprawdę nieźle.
Początkowe plany zakładały wyrzucenie ze służby także L85A2 oraz zastąpienie go nową konstrukcją w ramach programu FIST, ale widocznie raz jeszcze Brytyjczycy postawili na oszczędność i woleli przekonstruować obecną broń. Z jednej strony, nie ma co się dziwić, logistycznie i finansowo to optymalniejsze rozwiązanie niż wdrożenie zupełnie innej broni, z drugiej, w obecnych czasach nawet zmodyfikowane L85 siedzi trochę jedną nogą w czasach gdy Schwarzenegger mówił "You're one ugly motherfucker" i niewiele można z tym zrobić. Cóż, może następnym razem.
You're The Best Around
SA80 w grach występują stosunkowo często, ale wspomnę tu jedynie o trzech najciekawszych przypadkach, czyli Squad, Battlefield 4 i Call Of Duty Modern Warfare (2019).W przypadku L85A2 w BF4 i L86A1 (oraz lekko upośledzonym L85A1 po modyfikacji w trybie gunsmith) w Modern Warfare przeładowanie wygląda dosyć podobnie, czyli zmiana magazynka i zwolnienie zablokowanej z tyłu dźwigni przeładowania lekkim odciągnięciem. W BF4 dodatkowo operator wykonuje dziwne uderzenie w dźwignię przeładowania. Po co?
Ano widzicie, jest to tak zwany "karate slap", jebnięcie, mające za zadanie dobicie zamka do końca, bo jeżeli uważanie czytaliście, to już wiecie, że L85A1 miało z jego domykaniem spory problem.
O ile w Modern Warfare ten slap zdecydowanie byłby na miejscu (a go nie ma), tak w Battlefieldzie wydaje się zbędny, gdyż wersje A2 nie miały już problemu z pełnym domknięciem zamka, ale plus za miły detal.
W Squad , L86A2 w Battlefield 4 i podczas użycia perka "Sleigh Of Hand" w Modern Warfare mamy też zrzucenie zamka przyciskiem bolt relase, którego, jak mi się wydaje świadomość ma dosyć niewielka liczba osób, trochę jak w M14.
To ten kwadracik z kółkiem w środku nad selektorem trybu ognia. Żeby zrzucić zamek, należy popchnąć go do dołu.
W Squad i BF4 operator także wykonuje "karate slap" (ponownie, trochę na wyrost, ale nie zaszkodzi się upewnić), gdy w Modern Warfare nic takiego się nie dzieje, a ponownie, zdecydowanie go brakuje, bo używamy tego ledwie działającego gówna jakim są SA80 w wersji A1.
Na dziś zdecydowanie wystarczy, jeżeli dotrwaliście do końca to bardzo wam dziękuję, gratuluję wytrwałości i życzę miłego dnia kochani. Do następnego razu, cześć
A tak w ogóle, to jebać pis, mam nadzieję, że już niedługo zobaczę nekrolog innego Kaczyńskiego a cała ta złodziejska banda zapłaci za wszystko co zrobiła ludziom i temu państwu. Ha tfu.
Jeśli chcecie śledzić moje wpisy na bieżąco, obserwujcie tag: #animalobroni
#heheszki #bron #gruparatowaniapoziomu #militaria