To chyba moje ulubione zdjęcie jakie kiedykolwiek zrobiłem w Norwegii. Zrobiłem je w czasie wyjścia na Brenndalsbreen, jedno z kilkudziesięciu ramion największego lodowca w Europie, czyli Jostedalsbreen.
Tego dnia nocowaliśmy w Olden, pięknej dolinie polodowcowej (zdj. nr 3), po czym mieliśmy przejechać ponad 400km w inne miejsce. Jednakże po wcześniejszym dniu i oglądaniu m.in blisko położonego Briksdalsbreen mieliśmy spory niedosyt lodowców. Wstaliśmy więc przed 5 rano, zostawiliśmy nasze różowe i skoczyliśmy na szybki hike pod lodowiec.
Podjechaliśmy na parking gospodarza, zapłaciliśmy mu zostawiając w kopercie banknot wraz z numerem rejestracyjnym i ruszyliśmy w trasę. Trasa fajna i przyjemna. Jak to w Norwegii często bywa, teren doliny jest terytorium owiec, pokonaliśmy więc ogrodzenie po drabince, którą gospodarz postawił nad elektrycznym pastuchem bo szlak choć rzadko uczęszczany to i tak turyści zwykli zostawiać bramę otwartą wypuszczając wełniane demony na wolność. Owce jak to owce, cieszyły się porannym słoneczkiem i od czasu do czasu ciekawsko na nas łypały.
W akompaniamencie dzwonków dotarliśmy pod lodowiec (zdj. nr 2), zaskoczyła nas jednak długość wędrówki. Od czasu wytyczenia szlaku lodowiec cofnął się o dobre kilkaset metrów, szlak w pewnym momencie się urwał i trzeba było improwizować meandrując między wielkimi głazami i często przeskakując niewielkie, choć rwące potoki. Ogólnie bardzo przyjemna wędrówka, ale czas nas niestety gonił. Wpatrzeni w lodowiec wypiliśmy więc kawę, obmyliśmy twarze w zimnej, wysysającej ciepło i dusze lodowcowej wodzie, po czym wróciliśmy. W całej drodze, poza owcami, nie spotkaliśmy żywej duszy...
Z ciekawostek odnogi lodowca Jostedal często nazywane były zwyczajnie od nazwiska gospodarza z doliny poniżej. Coś jakby w Polsce mieć "Lodowiec Nowaka" albo "Lodowiec Kowalskiego" ( ͡° ͜ʖ ͡°) Do znacznej części lodowców prowadzi też polna droga, która zazwyczaj urywa się w połowie dystansu. Dlaczego? Otóż do czasu powszechnej elektryfikacji i pojawienia się zamrażarek gospodarze "właściciele" lodowca, poza produkcją rolną zajmowali się również wycinaniemi sprzedażą lodowych bloków. Owe bloki służyły m.in jako "chłodziwo" w piwnicach czy surowiec do produkcji lodów w miejskich lodziarniach. Kiedy nie było już potrzeby wydobycia lodu zaprzestano też budowy dróg dojazdowych a same lodowce w ciągu tych kilkudziesięciu lat cofnęły się o kilometry. Zdjęcia pochodzą z 2020r. lodowca ze zdjęcia już prawdopodobnie nie ma, a przynajmniej jego dolnej części, wracam do niektórych co kilka lat i choć majestatyczne to nieustannie nikną.
#norwegia #fotografia #mojezdjecie #gory #podroze
Tego dnia nocowaliśmy w Olden, pięknej dolinie polodowcowej (zdj. nr 3), po czym mieliśmy przejechać ponad 400km w inne miejsce. Jednakże po wcześniejszym dniu i oglądaniu m.in blisko położonego Briksdalsbreen mieliśmy spory niedosyt lodowców. Wstaliśmy więc przed 5 rano, zostawiliśmy nasze różowe i skoczyliśmy na szybki hike pod lodowiec.
Podjechaliśmy na parking gospodarza, zapłaciliśmy mu zostawiając w kopercie banknot wraz z numerem rejestracyjnym i ruszyliśmy w trasę. Trasa fajna i przyjemna. Jak to w Norwegii często bywa, teren doliny jest terytorium owiec, pokonaliśmy więc ogrodzenie po drabince, którą gospodarz postawił nad elektrycznym pastuchem bo szlak choć rzadko uczęszczany to i tak turyści zwykli zostawiać bramę otwartą wypuszczając wełniane demony na wolność. Owce jak to owce, cieszyły się porannym słoneczkiem i od czasu do czasu ciekawsko na nas łypały.
W akompaniamencie dzwonków dotarliśmy pod lodowiec (zdj. nr 2), zaskoczyła nas jednak długość wędrówki. Od czasu wytyczenia szlaku lodowiec cofnął się o dobre kilkaset metrów, szlak w pewnym momencie się urwał i trzeba było improwizować meandrując między wielkimi głazami i często przeskakując niewielkie, choć rwące potoki. Ogólnie bardzo przyjemna wędrówka, ale czas nas niestety gonił. Wpatrzeni w lodowiec wypiliśmy więc kawę, obmyliśmy twarze w zimnej, wysysającej ciepło i dusze lodowcowej wodzie, po czym wróciliśmy. W całej drodze, poza owcami, nie spotkaliśmy żywej duszy...
Z ciekawostek odnogi lodowca Jostedal często nazywane były zwyczajnie od nazwiska gospodarza z doliny poniżej. Coś jakby w Polsce mieć "Lodowiec Nowaka" albo "Lodowiec Kowalskiego" ( ͡° ͜ʖ ͡°) Do znacznej części lodowców prowadzi też polna droga, która zazwyczaj urywa się w połowie dystansu. Dlaczego? Otóż do czasu powszechnej elektryfikacji i pojawienia się zamrażarek gospodarze "właściciele" lodowca, poza produkcją rolną zajmowali się również wycinaniemi sprzedażą lodowych bloków. Owe bloki służyły m.in jako "chłodziwo" w piwnicach czy surowiec do produkcji lodów w miejskich lodziarniach. Kiedy nie było już potrzeby wydobycia lodu zaprzestano też budowy dróg dojazdowych a same lodowce w ciągu tych kilkudziesięciu lat cofnęły się o kilometry. Zdjęcia pochodzą z 2020r. lodowca ze zdjęcia już prawdopodobnie nie ma, a przynajmniej jego dolnej części, wracam do niektórych co kilka lat i choć majestatyczne to nieustannie nikną.
#norwegia #fotografia #mojezdjecie #gory #podroze
@Stashqo na zdjęciu brakuje grupy hobbitów, jednego elfa, krasnoluda, 2 ludzi i czarodzieja z kosturem ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
@Stashqo
piękne miejsca, dolinka najlepsza, jak ze Szwajcarii
@Stashqo matko, jak pięknie
@Stashqo hej hej hej, pisz więcej! Niesamowicie ciekawy wpis, masz bardzo lekkie pióro, więc czytanie było prawdziwą przyjemnością! Fotki i zwiedzane rejony też super!
Liczę na więcej!
Zaloguj się aby komentować