Targi Książki w Krakowie to moja ulubiona impreza książkowa. Do Krakowa mam 500 kilometrów, ale jezdzę co roku, bo mam tam rodzinę, którą lubię odwiedzać, no i jest mój październikowy Kraków, który kocham.
Jeżeli chodzi o organizację, to było zdecydowanie lepiej niż w zeszłym roku.
Żeby było gorzej to musiałby się zawalić dach, czy coś, poprzeczka była ustawiona wysoko.
Na plus był oczywiście mniejszy tłum. Kolejka do wejścia w sobotę rano miała tylko jakieś 500 metrów i szła szybko. W środku nie było mdlejących ludzi, przynajmniej ja nie widziałam tylu co w zeszłym roku. Udało mi się skorzystać z szatni, więc pewnie mieli więcej wieszaków. Widziałam kilka osób z paczkami zapakowanymi przez tantis, ale nie wychodziłam za bardzo na dwór, więc nie wiem czy paczkomat za 5 zł był mocno oblegany - kiedy wychodziłam było tam pusto.
Można było też wchodzić drugi raz tego samego dnia, trzeba było wziąć tylko pieczątkę na łapkę. Kiedy zapytałam, gdzie mogę ją dostać usłyszałam "tam, na polu" i poczułam się jakbym była za granicą U nas na Ziemiach Odzyskanych mówi się na dworze
Najbardziej oblegani autorzy podpisywali książki na zewnątrz i to był strzał w dziesiątkę. Największe kolejki wyprowadzono z samych targów i przez to łatwiej się po nich było poruszać.
Wystawcy byli mniej więcej ci co zwykle, dużo było autorów, których lubię, ale to dlatego że ostatnio wydali nowe książki
Podsumowując: organizacja była dużo lepsza, ale w sobotę i tak był dziki tłum, w niedzielę było trochę lepiej.
Wołam @ciszej , która chciała zobaczyć podsumowanie targów
#ksiazki #krakow
Jeżeli chodzi o organizację, to było zdecydowanie lepiej niż w zeszłym roku.
Żeby było gorzej to musiałby się zawalić dach, czy coś, poprzeczka była ustawiona wysoko.
Na plus był oczywiście mniejszy tłum. Kolejka do wejścia w sobotę rano miała tylko jakieś 500 metrów i szła szybko. W środku nie było mdlejących ludzi, przynajmniej ja nie widziałam tylu co w zeszłym roku. Udało mi się skorzystać z szatni, więc pewnie mieli więcej wieszaków. Widziałam kilka osób z paczkami zapakowanymi przez tantis, ale nie wychodziłam za bardzo na dwór, więc nie wiem czy paczkomat za 5 zł był mocno oblegany - kiedy wychodziłam było tam pusto.
Można było też wchodzić drugi raz tego samego dnia, trzeba było wziąć tylko pieczątkę na łapkę. Kiedy zapytałam, gdzie mogę ją dostać usłyszałam "tam, na polu" i poczułam się jakbym była za granicą
Najbardziej oblegani autorzy podpisywali książki na zewnątrz i to był strzał w dziesiątkę. Największe kolejki wyprowadzono z samych targów i przez to łatwiej się po nich było poruszać.
Wystawcy byli mniej więcej ci co zwykle, dużo było autorów, których lubię, ale to dlatego że ostatnio wydali nowe książki
Podsumowując: organizacja była dużo lepsza, ale w sobotę i tak był dziki tłum, w niedzielę było trochę lepiej.
Wołam @ciszej , która chciała zobaczyć podsumowanie targów
#ksiazki #krakow
@KatieWee co złowiłaś w tym roku? Wszystko z bombelkiem obskoczyliście planowo?
@moll w piątek nie dotarliśmy, bo korki były gigantyczne. Reszta poszła zgodnie z planem
@KatieWee dzięki za relację, przyznam że prychłam mocno z tego fragmentu:
Żeby było gorzej to musiałby się zawalić dach, czy coś, poprzeczka była ustawiona wysoko.
Chyba się w przyszłym roku wybiorę
@KatieWee a ja nie poszlam bo oburzylo mnie, ze trzeba kupowac bilety. Bylam kilka lat temu, bylo za darmo. Rozumiem jednak, ze to wynika z tego, ze kazda impreza teraz w Krakowie co by to nie bylo jest w chuj oblegana i jak cos jest za darmo to sa dzikie tlumy.
Zaloguj się aby komentować