Pojechałem w swoje ulubione miejsce i na parkingu spotkałem innych pedalarzy. Od słowa do słowa usłyszałem pytanie: ile zapłaciłeś za to gówno, a później, że za tyle to nawet dobrego zestawu hamulców się nie kupi. Trochę smuteczek. Chłopaki zaczęli przechwalać się kwotami, jakie wydali na swój najlepszy sprzęt na świecie, z jakiego są materiału i który lżejszy. Stwierdziłem, że nic tu po mnie, a byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli, jak odjechałem i pojechałem na górę. Przed wjazdem na trasę słyszałem, jak mnie doganiają, ale było już za późno, bo ruszyłem przed siebie. Przez kolejne 5 kilometrów miałem wrażenie, że jadę jak przecinak. Zjazdy, podjazdy, ostre skręty brałem jak zawodowiec, ale na plecach, nieustannie czułem ich oddech, bo miałem cały peleton najdroższych rowerów, jakie w życiu widziałem. I nic, dosłownie nic nie mogli zrobić, bo to ja nieubłaganie jechałem z przodu.
Dojeżdżamy do końca, ja dumny z siebie, że utrzymałem pozycję i bogatszy w doświadczenie, że można mieć najdroższy sprzęt na świecie, ale jak przed tobą jedzie pizdeusz na tanim rowerze, a ty nie masz jak go wyprzedzić, bo trasa nie pozwala, to nic nie ugrasz i musisz pogodzić się z losem. Jestem zwycięzcą!
#heheszki #takaprawda
