Piechur
★Autorytet
Siema,
Za oknem wiosna, a w #piechurwedruje - zima. Zapraszam do czytania i zachęcam do obserwowania tagu
---------
Szczyty: Gorc Troszacki, Kudłoń (Gorce)
Data: 19 grudnia 2021 (niedziela)
Staty: 13km, 4h40, 600m przewyżyszeń
Pewnego zimowego dnia zadzwonił do mnie brat z pytaniem, czy nie byłbym chętny na wycieczkę w góry z jego znajomymi. Rzecz jasna chętny byłem, więc niedzielnym porankiem wyruszyliśmy samochodem w kierunku miejscowości Rzeki, leżącej na skraju Gorczańskiego Parku Narodowego.
Auto zostawiliśmy na parkingu przy polanie Trusiówka, skąd ruszyliśmy zieloną ścieżką dydaktyczną celem dołączenia do żółtego szlaku. Śniegu było sporo, na tej wysokości był jednak dość mokry i śliski; stuptuty i kijki okazały się bardzo pomocne. Na tym krótkim odcinku było kilka miejsc z drewnianymi barierkami, a także stopniami ułatwiającymi nieco przejście przez górski potok, który w dwóch miejscach przecinał trasę.
Szlak żółty, do którego dołączyliśmy, piął się dalej coraz wyżej i, w miarę zdobywania wysokości, śnieg stawał się już bardziej zwarty i twardy. Zaczęliśmy także wkraczać w mgłę, która gęstniała z każdą chwilą. Trasa łagodniała w okolicach Jaworzynki i przez jakiś czas, aż do końca polany Podskały, dawała możliwość na ustabilizowanie oddechu. Z samej polany można by było podziwiać widoki na okolicę, jednak my przez mgłę nie byliśmy w stanie dojrzeć niczego. Nie przeszkadzało mi to jednak zupełnie, bo uwielbiam taki zimowy klimat połączony z gęstym zamgleniem, które sprawia wrażenie, jakby świat był czarno biały.
Kontynuowaliśmy wycieczkę, podczas której wyjątkowo wysunąłem się na początek grupy, jednak nie dlatego, że miałam lepszą kondycję od pozostałych - brat szedł po prostu z tyłu towarzysząc szwagierce, a jego dwóch kolegów dosłownie co 10 minut robiło przerwę na papierosa, więc chcąc nie chcąc szedłem bardziej z przodu. Przy polanie na Gorcu Troszackim zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na herbatę i jedzenie, chowając się za tablicą informacyjną w celu ochrony przed wiatrem, który w tamtym momencie trochę się wzmógł.
Po postoju ruszyliśmy dalej, przedzierając się przez wysoki śnieg. Ten odcinek - od polany do szczytu - był moim zdaniem najbardziej przyjemny pod względem otaczających nas widoków. Mijaliśmy zanurzony w gęstej mgle drzewa, które ledwo wystawały spod grubej pokrywy śniegu, sprawiając wrażenie, jakby były nią przykryte już od wieków.
Po niedługim czasie dotarliśmy do Kudłonia, który był celem naszej wycieczki. Zrobiliśmy sobie przy nim zdjęcie, a następnie brat wypakował z plecaka kuchenkę turystyczną i starał się rozpalić ogień, celem przygotowania grzańca. Po podłączeniu do niej kartusza okazało się jednak, że - chyba ze względu na niską temperaturę - układ nie jest zbyt szczelny. W pewnym momencie duża część gazu, która zdążyła się ulotnić, podpaliła się i niespodziewanie buchnęło ogniem, co udało mi się uwiecznić na zdjęciu. Brat pozalepiał nieszczelności śniegiem, dzięki czemu po jakimś czasie wszyscy mogliśmy się raczyć intensywnym smakiem napoju, który miłym ciepłem rozlewał się po organiźmie.
Butelka została opróżniona, przerwa się skończyła i rozpoczęliśmy drogę powrotną. Wróciliśmy na Gorc Troszacki, z którego odbiliśmy na zielony szlak. Jak zwykle przy schodzeniu skupiłem się bardziej na własnych myślach i szedłem raczej automatycznie. Śnieg amortyzował kroki i ten etap nie był tak nieprzyjemny, jak to bywa w innych warunkach, dzięki czemu kolana nie odzywały się bólem.
Dotarliśmy do niebieskiego szlaku, którym poszliśmy w stronę parkingu. Prowadził szeroką drogą wzdłuż potoku Kamienica i na początku wydawał się całkiem fajny i malowniczy, jednak po jakimś czasie spacer nim zaczął się nieprzyjemnie dłużyc - nie działo się nic ciekawego i było raczej nużąco. W końcu dotarliśmy jednak do auta i, ostatecznie zadowoleni z odbytej wycieczki, udaliśmy się w drogę powrotną do domu.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #gorce
Za oknem wiosna, a w #piechurwedruje
---------
Szczyty: Gorc Troszacki, Kudłoń (Gorce)
Data: 19 grudnia 2021 (niedziela)
Staty: 13km, 4h40, 600m przewyżyszeń
Pewnego zimowego dnia zadzwonił do mnie brat z pytaniem, czy nie byłbym chętny na wycieczkę w góry z jego znajomymi. Rzecz jasna chętny byłem, więc niedzielnym porankiem wyruszyliśmy samochodem w kierunku miejscowości Rzeki, leżącej na skraju Gorczańskiego Parku Narodowego.
Auto zostawiliśmy na parkingu przy polanie Trusiówka, skąd ruszyliśmy zieloną ścieżką dydaktyczną celem dołączenia do żółtego szlaku. Śniegu było sporo, na tej wysokości był jednak dość mokry i śliski; stuptuty i kijki okazały się bardzo pomocne. Na tym krótkim odcinku było kilka miejsc z drewnianymi barierkami, a także stopniami ułatwiającymi nieco przejście przez górski potok, który w dwóch miejscach przecinał trasę.
Szlak żółty, do którego dołączyliśmy, piął się dalej coraz wyżej i, w miarę zdobywania wysokości, śnieg stawał się już bardziej zwarty i twardy. Zaczęliśmy także wkraczać w mgłę, która gęstniała z każdą chwilą. Trasa łagodniała w okolicach Jaworzynki i przez jakiś czas, aż do końca polany Podskały, dawała możliwość na ustabilizowanie oddechu. Z samej polany można by było podziwiać widoki na okolicę, jednak my przez mgłę nie byliśmy w stanie dojrzeć niczego. Nie przeszkadzało mi to jednak zupełnie, bo uwielbiam taki zimowy klimat połączony z gęstym zamgleniem, które sprawia wrażenie, jakby świat był czarno biały.
Kontynuowaliśmy wycieczkę, podczas której wyjątkowo wysunąłem się na początek grupy, jednak nie dlatego, że miałam lepszą kondycję od pozostałych - brat szedł po prostu z tyłu towarzysząc szwagierce, a jego dwóch kolegów dosłownie co 10 minut robiło przerwę na papierosa, więc chcąc nie chcąc szedłem bardziej z przodu. Przy polanie na Gorcu Troszackim zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na herbatę i jedzenie, chowając się za tablicą informacyjną w celu ochrony przed wiatrem, który w tamtym momencie trochę się wzmógł.
Po postoju ruszyliśmy dalej, przedzierając się przez wysoki śnieg. Ten odcinek - od polany do szczytu - był moim zdaniem najbardziej przyjemny pod względem otaczających nas widoków. Mijaliśmy zanurzony w gęstej mgle drzewa, które ledwo wystawały spod grubej pokrywy śniegu, sprawiając wrażenie, jakby były nią przykryte już od wieków.
Po niedługim czasie dotarliśmy do Kudłonia, który był celem naszej wycieczki. Zrobiliśmy sobie przy nim zdjęcie, a następnie brat wypakował z plecaka kuchenkę turystyczną i starał się rozpalić ogień, celem przygotowania grzańca. Po podłączeniu do niej kartusza okazało się jednak, że - chyba ze względu na niską temperaturę - układ nie jest zbyt szczelny. W pewnym momencie duża część gazu, która zdążyła się ulotnić, podpaliła się i niespodziewanie buchnęło ogniem, co udało mi się uwiecznić na zdjęciu. Brat pozalepiał nieszczelności śniegiem, dzięki czemu po jakimś czasie wszyscy mogliśmy się raczyć intensywnym smakiem napoju, który miłym ciepłem rozlewał się po organiźmie.
Butelka została opróżniona, przerwa się skończyła i rozpoczęliśmy drogę powrotną. Wróciliśmy na Gorc Troszacki, z którego odbiliśmy na zielony szlak. Jak zwykle przy schodzeniu skupiłem się bardziej na własnych myślach i szedłem raczej automatycznie. Śnieg amortyzował kroki i ten etap nie był tak nieprzyjemny, jak to bywa w innych warunkach, dzięki czemu kolana nie odzywały się bólem.
Dotarliśmy do niebieskiego szlaku, którym poszliśmy w stronę parkingu. Prowadził szeroką drogą wzdłuż potoku Kamienica i na początku wydawał się całkiem fajny i malowniczy, jednak po jakimś czasie spacer nim zaczął się nieprzyjemnie dłużyc - nie działo się nic ciekawego i było raczej nużąco. W końcu dotarliśmy jednak do auta i, ostatecznie zadowoleni z odbytej wycieczki, udaliśmy się w drogę powrotną do domu.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #gorce
Zaloguj się aby komentować