Radio na 9x19mm, czyli składane pistolety maszynowe
hejto.plNie wszyscy jednak wiedzą, że na wszelakich militarnych akcesoriach ambicje firmy się nie kończą, bo Magpul w szranki stawał także z bronią palną.
Masada, obecnie znana i produkowana jako ACR przez firmę Bushmaster czy prototypowy karabin szturmowy w systemie bullpup znany głównie z Battlefieldów 3 oraz 4 zwany "PDR" to bardzo ciekawe historie, ale na inny wpis.
ACR i jego kapitalna ergonomia miały na rynek tak duży wpływ, że spora część współczesnych karabinów szturmowych (które nie są bronią z platformy AR-15 lub AK) w mniejszym lub większym stopniu bazuje właśnie na nim.
CZ Bren 2, Howa Type 20, APC556, XCR, nasz MSBS Grot, PSA JAKL i tak dalej i tak dalej. Lista "ACR-podobnych" wyrobów jest dłuższa.
Inny wpis (czyli nie ten), bo dziś zajmiemy się tematem zdecydowanie dziwniejszym, mianowicie, składanymi pistoletami maszynowymi. Wiem o czym teraz pomyśleliście, "składany" w sensie, że kolbę ma składaną, nie? Jak MP5 choćby?
MP5 z nową kolbą B&T. Wizualnie podobna do kolb typu A3 oraz "F" ale ta oferuje wymienne stopki i więcej pozycji, w których można ją zablokować. No i jakoś tak zgrabniej wygląda.
Bynajmniej, a nawet powiem więcej, chuja drogi czytelniku, bardziej pomylić się nie mogłeś, bo w kontekście tego wpisu "składany" oznacza, że składa się CAŁY pistolet, konkretniej, w formę czegoś, co zdecydowanie pistoletu nie przypomina.
"Co? Czyli, że jak?" - Być może jakiś ktoś.
Wyżej przytłoczony przykładowy ktoś ma pełne prawo być zdziwion, bo są to projekty... No co najmniej mocno nietuzinkowe ale przy tym wybitnie interesujące, do tego wcale nie takie nowe i futurystyczne, jak mogłoby się wydawać.
Dziś zabieram was w fascynującą (tak mi się wydaje przynajmniej) podróż po świecie broni, której głównym zadaniem było to, żeby nie wyglądać jak broń. Dziś o czterech składanych pistoletach maszynowych oraz... Pewnej walizce od której to właściwie zaczniemy.
Brief Exchange
Próby opracowania kompaktowej, łatwej do schowania a trudnej do zauważenia broni o mocy i szybkostrzelności większej niż splunięcie są tak dawne, jak plotki o tym, że prezes rucha kota, ale żeby nie cofać się zbyt daleko i nie rozwodnić tematu zbyt mocno wystarczy nam podróż do roku 1976, bo właśnie wtedy prezes rucha kota po raz pierwszy. Z pewnością jednak nie ostatni. Spis cudzołożnic.
To znaczy, to może też, ale w 1976 roku światu zaprezentowane zostaje HK MP5K, maksymalnie skrócona wersja kultowego pistoletu maszynowego HK MP5 i to na tym wydarzeniu się skupimy.
Ze względu na lżejszy zamek MP5K (to u góry) zwiększało swoją szybkostrzelność do 900 strzałów na minutę.
"Kurz" był malutki i stosunkowo łatwy do skrytego przenoszenia a jednocześnie potrafił błyskawicznie wypierdolić z siebie 15, 20 lub 30 naboi 9x19mm dzięki czemu stał się ulubieńcem ochroniarzy wszelkich bardziej lub jeszcze bardziej ważnych osób, VIPów czy jakichś bogatych dupków, którzy wymagali ochrony pewnie przez to, że byli dupkami i wielu osobom się to nie podobało.
Na tym zdjęciu mamy MP5K PDW, które w przeciwieństwie do zwykłego MP5K posiadało składaną na bok kolbę oraz adapter tłumików dźwięku w standardowym dla tej broni systemie "trilug".
HK szybko zauważyło potrzeby swoich pewnych, bardziej dyskretnych użytkowników więc dwa lata później... Zamknęło MP5 w walizce. Dosłownie, bo zaprezentowano coś, co nazywało się MP5K Operational Briefcase i tak, jest to jedna z tych rzeczy której nazwa oddaje jej pełny sens, ponieważ było to po prostu MP5K ukryte w walizce z której można było prowadzić ogień.
Co ciekawe, podobną walizkę stworzyła też firma MAC w której ukryto pistolet maszynowy MAC-11, ale nie była szczególnie udana. Delikatnie ujmując.
Pierwsza wersja zabójczej walizki (nie uwierzycie, nie ma jeszcze filmu o takim tytule) wyglądała jak dosyć klasyczna aktówka z brązowej skóry a największym odstępstwem od jej "aktówkowości" były dwa otwory po obu jej stronach i właśnie przyszedł mi do głowy pewien żart, ale nie będę zniżać się do aż takiego, żenująco rynsztokowego poziomu. Przecież nie każda nieco większa dziura w jakimś przedmiocie musi służyć do wkładania w nią penisa, prawda?
Every day we stray further from god.
Pierwszy, mniejszy otwór to naturalnie otwór na lufę, drugi, znacznie większy to otwór w który wkładało się dłoń i manualnie operowało bronią naciskając spust wyglądając przy tym jak jakiś walizkowy pacynkarz. Albo walizkowy proktolog.
Walizka dzieliła się na dwie części, po odpięciu czterech klipsów (tych złotych) można było dolną część walizki odczepić i strzelać tylko z lżejszej, górnej połowy, bo właśnie do niej przytwierdzony był pistolet.
Druga edycja morderczego neseseru (takiego filmu też jeszcze nie ma) była znacznie ciekawsza, bo w swoim uchwycie miała zamontowany spust więc pozwalała zdecydowanie dyskretniej wypluć w kogoś pełny magazynek bez wkładania ręki do środka i narażania się na głupie spojrzenia.
Ewentualnie, gdy szambo wybiło na tyle, że konieczność kitrania się z bronią nie miała już większego sensu wystarczyło ową walizkę otworzyć, wyjąć broń z uchwytu i prowadzić ogień w sposób bardziej klasyczny. Uchwyt trzymający MP5K w walizce montowało się w miejscu, w którym normalnie na broni zaczepiało się (i robi się to do dziś) szynę montażową więc odczepienie MP5 od walizki było stosunkowo proste.
Wbrew temu, czego można by się spodziewać walizki te osiągnęły pewną rozpoznawalność i da się je kupić nawet dziś.
Doskonały film na temat tego cudownego wynalazku stworzył niezastąpiony Ian z Forgotten Weapons więc więcej na ten temat rozpisywać się nie będę, jeżeli walizka z funkcją ognia automatycznego was zainteresowała, odsyłam was do jego filmu, o tutaj.
Nine Is God
Temat bardzo skrytej, zamaskowanej broni podchwyciła firma ARES Inc, która w 1984 roku pochwaliła się konceptem składanego pistoletu maszynowego zasilanego nabojem 9x19mm. W domyśle konstruktorów miał być świetnym narzędziem samoobrony w ekstremalnych sytuacjach.A tak zupełnie przy okazji, wiecie kto był założycielem tej firmy? Jeżeli czytaliście poprzedni wpis to już pewnie wiecie, jeżeli nie lub po prostu macie to w dupie i zapomnieliście, to wam przypomnę.
Eugene Stoner, ten Eugene Stoner od AR-15, Stonera 63 czy SR-25.
Na zdjęciu z karabinem AR-10, który szczyt swoich możliwości osiągnie dopiero w latach dziewięćdziesiątych.
Stoner miał swój wkład w projekt ale jego głównym pomysłodawcą był dłubiący przy nim już od lat siedemdziesiątych jeden z pracowników firmy ARES, Francis J. Warin określający swój projekt jako “businessman’s personal defense weapon” i był swojego rodzaju odpowiedzią na nasilającą się falę przemocy w Stanach oraz coraz częstszych porwań VIPów.
Szczególnie wesoło w latach osiemdziesiątych bywało w Miami, bo skala wojen narkotykowych wyjebała... Po za skalę.
Warin stworzył dwa prototypy i o tym pierwszym wiadomo tyle, ile jest w głowie nadesrała (niewiele).
Zasilany był z magazynków niemieckiego pistoletu maszynowego MP28 II (magazynki trzeba było modyfikować, bo w swoich standardowych wymiarach nie pozwalały na złożenie broni), posiadał dźwignię przeładowania u góry komory zamkowej oraz nie miał nawet osłony spustu, co jak się pewnie domyślacie nie było zbyt korzystną opcją, bo drastycznie narażało użytkownika na zrobienie krzywdy sobie zamiast potencjalnemu przeciwnikowi.
Niestety, nie znalazłem żadnego zdjęcia tej wersji broni.
MP28 II to unowocześniona wersja pistoletu maszynowego MP18 używanego przez Niemców podczas pierwszej wojny światowej. Co więcej, MP18 to jeden z pierwszych masowo używanych pistoletów maszynowych w historii i o ile się nie mylę, wyprzedzili go tylko Włosi z pistoletem Villar-Perosa... Zdecydowanie nie będącym typowym pistoletem maszynowym, ale nie o tym jest ten wpis.
Prototyp numer dwa osłonę spustu już posiadał, co więcej, stała się ona jednocześnie dźwignią przeładowania.
Całość wykonana była z tłoczonej blachy i ważyła jakieś 2,4 kilograma przy czym FMG (w przeciwieństwie do kolejnego bohatera tego wpisu, o którym przeczytacie za chwilę) nie próbował aż tak mocno udawać czegoś czym nie był, wyglądał po prostu jak stosunkowo małe, umiarkowanie łatwe do ukrycia pudełko mające wymiary mniej więcej kartonu malborasków.
W tej wersji magazynki MP28 zamieniono na 32 nabojowe magazynki znacznie bardziej powszechniejszego wtedy pistoletu maszynowego Uzi dzięki czemu składana broń wreszcie mogła się poprawnie składać. Wow, niesamowite.
Jak się pewnie domyślacie, strzelanie z kawałka blachy w kształcie "T" musiało być szalenie wygodnym doświadczeniem. Niedługo później przekonała się o tym dzicz ze wschodu, to znaczy rosjanie.
Co ciekawe, drugi prototyp FMG prócz trybu "auto" mógł strzelać także trzystrzałowymi seriami ale nie za bardzo wiadomo w jaki sposób ten tryb ognia się zmieniało, być może siłą umysłu, bo na broni żadnego selektora nie widać.
Co w sytuacji gdy użytkownik miał lichą siłę umysłu? Wtedy najprawdopodobniej tryb ognia zmieniało się "na warsztacie", wymieniając zespół spustowy pistoletu.
Była to zresztą pewnie jedyna możliwość a to pierdolenie o sile umysłu to jedynie mój mimowolny strumień świadomości. Tak właśnie mogło być.
O FMG wiadomo naprawdę niewiele więc jak się pewnie domyślacie został takim samym sukcesem komercyjnym, jakim została okazała się niedawno wydana gra "I, the Inquisitor". Słyszeliście o niej? Nie? No właśnie.
I zdecydowanie nie macie czego żałować.
Co więcej, ambitny pistolet nie stał się niczym więcej niż jedynie ciekawym konceptem, bo produkcję seryjną zablokowała poprawka do amerykańskiej Ustawy o Ochronie Posiadaczy Broni Palnej (FOPA) dziś znana jako "The Hughes Amendment" zakazująca sprzedaży broni automatycznej wyprodukowanej po roku 1986. Zakaz dotyczył zarówno dilerów jak i osób prywatnych.
Na amerykańskim rynku do kategorii "machine guns" zalicza się każdą broń posiadającą nastawę ognia ciągłego, niezależnie czy jest to w pełni automatyczne MP5, M16 czy M60.
Co ciekawe poprawka ta nie dotyczyła broni wyprodukowanej przed rokiem 1986 więc jej użytkownicy lub osoby, które były w stanie taką broń kupić mogły legalnie ją sobie w takim stanie zarejestrować lub sprzedać.
Dobrym przykładem są pistolety maszynowe MAC-10 czy MAC-11, których egzemplarze wyprodukowane przed rokiem 1986 potrafiły po uchwaleniu poprawki osiągać niebotyczne ceny rzędu 10 tysięcy dolarów.
Warto nadmienić, że obie wersje pistoletu maszynowego MAC w tamtym czasie warte były maksymalnie kilkaset dolarów, bo nie była to szczególnie udana broń.
W obliczu nowych przepisów produkcja broni takiej jak FMG stała się nieopłacalna, bo działała tylko w trybie automatycznym a ten był istotnym elementem całego tego konceptu.
Space Song
Kolejnym przegranym w skutek wyżej wspomnianej poprawki prawnej był pistolet UC-9 zaprojektowany przez jegomościa o imieniu Utah Connor, który zaprezentował go w 1980 roku na targach "Las Vegas Soldier of Fortune".
Nazwa projektu to skrót od "Under Cover 9mm" i... Cóż, faktycznie chciał być under cover, i to mocno.
Konceptem (warto dodać, że rozwijanym niezależnie od produktu ARES FMG) zainteresował się Tim Bixler a ten z kolei poprosił o pomoc konstruktora i rusznikarza Davida E. Boatmana. W trójkę dopracowali prototyp zmieniając jego nazwę na DEB M21 (David E. Boatman Model 21).
W przeciwieństwie do ARES FMG, M21 poszedł w stronę bliższą tej obranej przez HK, czyli broni mającej wyglądać jak coś zupełnie innego. Konkretniej, M21 miał przypominać... Radio.
Tak, dobrze widzicie, M21 posiada rozkładaną antenkę, której jedyną funkcją jest upodobnienie całości do radia. I faktycznie, gdybym zobaczył kogoś z takim małym, czerwonym pudełeczkiem z antenką moim pierwszym skojarzeniem byłoby raczej radio aniżeli pistolet maszynowy. Żeby było bardziej interesująco, uchwyt u góry broni (w którym umieszczono przyrządy celownicze) mógł zostać zdemontowany, a w jego miejsce założyć można było... Celownik optyczny z karabinu AR-180.
Zasada działania tego cudaka była podobna co w FMG, broń składała się w małe pudełko zasilane z magazynków poczciwego Uzi. Konstruktorzy M21 na ten izraelski peem zapatrzyli się jednak nieco bardziej, bo z tego samego Uzi zapożyczono również suwadło, które jednak na potrzeby M21 musiało być lekko modyfikowane.
Ten kształt zna chyba każdy. I słusznie, Uzi zdecydowanie zapracowało i zasłużyło na swoją kultowość.
Dźwignia przeładowania znajdowała się u dołu broni i jednocześnie służyła jako "handstop", czyli swoiste zabezpieczenie przed efektownym upierdoleniem sobie palców poprzez włożenie ich przed niewidoczną lufę. M21 jak swój konkurent strzelał jedynie w "full auto".
M21 często błędnie mylony jest z ARES FMG do czego zdecydowanie przyczynił się program telewizyjny "Ultimate Weapons", który właśnie takiej pomyłki się dopuścił. I nie, w żaden sposób tego nie naprostowali.
M21 powstało w dziewięciu egzemplarzach, malowane były farbą teflonową w różne, ciekawe kolory.
Konkretniej, dwa czarne, ciemnoniebieski, beżowy, żółty, zielony, brązowy, czerwony oraz jasnoniebieski.
Największą rozpoznawalność zyskała broń w dwóch ostatnich kolorach, bo czerwony to prywatna broń Boatmana, która zapozowała do kilku prasowych fotografii a jasnoniebieski pojawił się w filmie Terminator 2 gdzie używany był przez Hoba.
Ten M21 był prywatną bronią Tima Bixlera.
Podobnie jak w przypadku FMG marzenia o produkcji M21 zakończyły się w momencie przegłosowania "The Hughes Amendment". Utah Connor stworzył około 100 komór zamkowych M21 które nigdy nie zostały wykorzystane. Po jego śmierci pozostałe komory kupił Michael Shyne z firmy M6 Management Corporation i użył ich do stworzenia nowej wersji broni, ponownie nazwanej UC-9.
Projekt zdecydowanie uproszczono a cały motyw "broń-radio" zarzucono, stawiając na małe, trudne do zidentyfikowania przez osoby postronne pudełko, jakimś cudem wyglądające jeszcze gorzej niż oryginał.
The Only Thing They Fear Is You
I tu do akcji wkraczają (tfu!) rosjanie (celowo z małej), którzy postanowili podpatrzeć oba te projekty i stworzyć własną wersję składanej broni. Tak powstaje pistolet maszynowy PP-90.
Muszę przyznać, że na tle swoich konkurentów PP-90 wygląda chyba jednak nieco zgrabniej.
Broń skonstruowano na początku lat dziewięćdziesiątych w zakładach w Tuli na potrzeby rosyjskiego MVD (ministerstwo spraw wewnętrznych) i ponownie, pistolet jest bardzo podobny do swoich amerykańskich protoplastów.
Strzelający z zamka otwartego, z nastawą wyłącznie ognia automatycznego składa się w takie samo niewielkie, blaszane pudełko o wymiarach 270 × 90 × 32 mm. Różnicą jest jednak nabój, bo wspomniany tu ruski wysryw zasilany jest nabojem 9x18 Makarov.
Gdyby miał antenkę, chyba wyglądałby bardziej radiowo niż M21.
Konwersji na 9x19 broń doczeka się w późniejszej wersji PP-92, którą widocznie stworzono wyłącznie dla beki, bo informacji o niej nie ma praktycznie wcale
To jedyne zdjęcie PP-92 jakie znalazłem. Nie różni się jakoś szczególnie od swoich poprzedników.
Projekt nieco dopracowano dodając do niego składane przyrządy celownicze, gwintując zakończenie lufy aby umożliwić montaż tłumików dźwięku, montując montaże zawieszenia i przenosząc dźwignię przeładowania na tył broni (konkretniej, na jej spód, za chwyt pistoletowy).
To, co jednak może budzić największe zdziwienie pamiętając choćby jak niebezpieczny zarówno dla wroga jak i swojego użytkownika potrafił być pistolet TT-33 to fakt, że (tfu!) rosjanie postanowili poprawić względy bezpieczeństwa użytkownika broni. Zupełnie, jakby zależało im na życiu swoich ludzi, coś niesamowitego, prawie można się nabrać.
Fragment z artykułu na Nonsensopedii, polecam przeczytać całość.
Najbardziej w oczy rzuca się skrzydełkowy bezpiecznik na lewej ściance broni ale zadbano także o zabezpieczenie przed przypadkowym wystrzałem w stanie złożonym lub przed kompletnym rozłożeniem kolby. Co więcej, gdy selektor zostaje przestawiony w pozycję "P", (czyli broń zostaje zabezpieczona), bezpiecznik mechanicznie blokuje zamek i przypadkowy wystrzał jest niemożliwy.
PP-90 mocniej zabezpieczono także przed przypadkowym wystrzałem podczas upadków czy mocnych uderzeń na co broń strzelająca z otwartego zamka jest narażona.
Nieco później opracowano również wersję z dodatkową możliwością strzelania ogniem pojedynczym i trzypozycyjnym selektorem ognia nazwaną PP-90M.
Względem starszego PP-90, w nowszej wersji zmieniono także nieco kształt komory zamkowej z tyłu broni dzięki czemu przykładanie broni do policzka pewnie było... Nieco przyjemniejsze? Akceptowalne? W ogóle możliwe?
A jeszcze bardziej nieco później opracowano... Nieskładaną wersję składanej broni, czyli PP-93.
Może i PP-93 nie był szczególnie ładny, ale przynajmniej był jako tako wygodny w użyciu.
Informacje o faktycznych użytkownikach i losach broni są dosyć niejasne, wiadomo, że w grudniu 1996 na wyposażenie w obu wersjach przyjęły go "jakieś" jednostki policyjne oraz "jakieś" siły bezpieczeństwa (być może również MVD) ale rzekomo dosyć szybko przestano go używać ze względu na fatalną ergonomię i zbyt dużą zawodność. Najśmieszniejsze są jednak informacje o ilości wyprodukowanych egzemplarzy, bo szacunki mówią o liczbie od dwóch tysięcy do... Uwaga, sześćdziesięciu tysięcy sztuk XD
Skąd taka rozbieżność? Nie mam zielonego pojęcia, broń eksportowano również do Kazachstanu i Mongolii więc jest możliwym, że natłuczono ich zbyt dużo i próbowano opychać za granicę. Podejrzewam, że w jakieś egzemplarze mogli uzbrojeni zostać orkowie na Ukrainie, bo tam pchane jest dosłownie wszystko, bez większego znaczenia czy to coś działa czy nie.
No te Mosiny przynajmniej działają. Albo działały, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostały obrócone w pył wraz z swoimi właścicielami.
Light As A Feather
I tu przechodzimy do nieco szczęśliwszej historii jaką jest zaprezentowany w roku 2008 roku Magpul FMG9.
Ten dzyndzel z przodu to dźwignia przeładowania i handstop, podobnie jak w M21.
Amerykanie postanowili mocno zainspirować się oryginalnym FMG czy M21 ale postawili na zbudowanie konstrukcji wokół pistoletu maszynowego Glock 18.
"Austryjacka osiemnastka" była wdzięcznym wyborem ze względu na bezpiecznik spustowy oraz absurdalnie wysoką szybkostrzelność na poziomie 1200 strzałów na minutę.
Broń od Magpula jest też zdecydowanie mocniej przemyślana i nowoczesna, bo zbudowana w zdecydowanej większości z polimerów przez co jest od swoich dziadków sporo lżejsza. Wikipedia sugeruje nawet, że broń waży 0,5kg ale podejrzewam, że jest to klasyczne "pierdolenie kocopołów" i ewentualnie może to być masa niezaładowanej broni. W takim wypadku załadowanemu FMG9 bliżej byłoby do jakichś 1 -1,2 kilogramów co brzmi zdecydowanie bardziej sensownie. Mimo wszystko, tak niska masa nadal jest znakomitym wynikiem, szczególnie biorąc pod uwagę, że jest to niemal kilogram mniej niż w oryginalnym FMG czy M21.
Z innych bajerów, FMG9 ma też wbudowaną latarkę oraz wygodny chwyt transportowy, ergonomia rozłożonej broni Magpula z pewnością bije na głowę oryginalnego FMG czy pistoleradio.
Co więcej, dzięki wspomnianemu bezpiecznikowi spustowemu Glocka, FMG9 może być bezpiecznie przenoszony oraz złożony z nabojem w komorze a to oznacza, że broń może zostać załadowana wcześniej i użyta momentalnie po jej rozłożeniu co w przypadku takiego projektu jest jego chyba największą zaletą.
Kolejną, wcale nie mniejszą jest też kompatybilność z magazynkami pistoletów Glock, których na rynku są przecież tysiące.
Problem w tym, że to MOGŁYBY być świetne zalety, bo FMG9 nie istnieje.
To znaczy istnieje (chciałem wprowadzić nieco dramatyzmu) ale nigdy nie wszedł do produkcji. Więc w sumie tak jakby nie istnieje.
Składany pistolet był w zasadzie czymś w rodzaju pokazu możliwości Magpula, bo firma niemal od razu uprzedziła, że nie ma planów co do seryjnej produkcji broni a szkoda, bo to prawdopodobnie najlepszy i najsensowniejszy tego typu projekt jaki powstał.
Latarka to prawdopodobnie Insight M3X albo coś, co Insight na potrzeby FMG9 na jego bazie opracował.
No to gdzie ten happy end? - ktoś, znowu.Ale uspokój się trochę, bo przecież kurwa mać, co z Tobą jest?
No już tłumaczę przecież.
Niemal rok temu Magpul ogłosił, że połączył siły z firmą ZEV Technologies i na targach SHOT 2023 zaprezentowali FDP-9 oraz FDC-9 czyli ulepszone, ograniczone do strzelania ogniem pojedynczym wersje FMG9 przeznaczone na rynek cywilny.
Ten pierwszy, FDP-9 to wersja "pistoletowa", nie posiada kolby a z tyłu ma zaczep zawieszenia taktycznego.
Ze względu na brak kolby, FDP w stanach klasyfikowany ma być jako "pistol".
Ten drugi, FDC-9 to wersja bliższa oryginałowi, bo posiada podobną do FMG9 kolbę.
Z uwagi na "kolbę" FDC ma być klasyfikowany jako "SBR" czyli short barreled rifle. Amerykańska klasyfikacja broni jest kompletnie popierdolona.
Oba pistolety maszynowe zasilane są (co za niespodzianka) nabojem 9x19, w stanie niezaładowanym ważą 1,35kg i bazują na pistolecie ZEV OZ9.
Być może dostrzegacie pewne podobieństwo do pistoletów Glock. I słusznie, pistolety ZEV opierają się o konstrukcję austriackich klocków a i samo ZEV tworzy akcesoria do właśnie tych pistoletów.
Latarkę zamieniono na krótką szynę RIS więc można założyć sobie tam jakąś inną latarkę czy wskaźnik laserowy, do tego chwyt transportowy może być teraz regulowany.
Ciekawym bajerem jest też sposób rozkładania broni, bo można zrobić to za pomocą przycisku lub machnięcia nadgarstkiem. Coś jak rozkładanie telefonów z klapką.
Swój projekt przestawiło także B&T, które również postawiło na składanie broni ale nie w formie samodzielnego pistoletu a jako konwersja do pistoletu SIG P320. Ma to swoje zalety, bo zależnie od sytuacji możemy P320 skonfigurować jako... No zwykły P320 i używać w formie normalnego pistoletu ale po pewnych, nieszczególnie skomplikowanych czynnościach (jak przełożenie zamka) można włożyć go w wspominaną konwersję i upodobnić go do sporej, paskudnej walizki. Z kolimatorem Aimpoint Acro P-2 na górze.
B&T generalnie lubi kanciasty design i zazwyczaj wygląda to naprawdę dobrze oraz charakterystycznie, ale w tym wypadku... No to jest naprawdę paskudna konwersja.
Doświadczenie pewnej rozpoznawalności przypadło jedynie Magpulowi FMG9 (myślę, że jego występ w Battlefield: Hardline i Call Of Duty: Modern Warfare 3 miały na to niemały wpływ), reszta opisanej tu broni to raczej odmęty historii. Czy słusznie? Być może, bo w obecnych czasach mamy ekstremalnie kompaktowe pistolety maszynowe pokroju wspomnianego Glocka 18 czy choćby B&T MP9 , konwersje do pistoletów dodające do nich składane kolby czy montaże pod optykę, jak przykładowo fantastyczny Flux Raider do SIG P320 a nawet ekstremalnie kompaktowe karabinki szturmowe zasilane amunicją pośrednią jak maciupki SIG MCX Rattler czy FN SCAR-SC, które z powodzeniem mieszczą się w plecakach.
FN SCAR-SC u góry, SIG MCX Rattler (z lowerem AR-15) u dołu. Oba zasilane są zarówno nabojem 5,56x45 jak i 300. Blackout.
Wydaje mi się, że obecnie tego typu składana broń to trochę taka sztuka dla sztuki, która zdecydowanie nie robi już takiego wrażenia, jakie robiła jeszcze te 20 lat temu ale kto wie, może Magpul ze swoimi nowymi modelami ponowi trend?
Nie? No pewnie nie.
Przyszłość pokaże a na razie serdecznie dziękuję wam za przeczytanie, trzymajcie się ciepło, papa ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Jeśli chcecie śledzić moje wpisy na bieżąco, obserwujcie tag: #animalobroni
#heheszki #bron #gruparatowaniapoziomu #militaria