[...] dwa szczególnie silne i powszechne sposoby uśmierzania leków przed śmiercią [...] przekonanie o własnej wyjątkowości oznacza wiarę w to, że jest się nienaruszalnym i niepodatnym na zniszczenie [...] - co daje poczucie bezpieczeństwa od wewnątrz, drugi mechanizm - wiara w ostatecznego zbawcę - pozwala nam czuć się strzeżonym i chronionym od zewnątrz, poszukuje bezpieczeństwa w stopieniu się z jakąś nadrzędną siłą.
Świadomość śmierci ustawia życie w innej perspektywie i skłania nas do zmiany priorytetów (zastanawiania się nad celami życiowymi i dotychczasowym postępowaniem)."
Irvin D. Yalom "Kat miłości "
Jesteście świadomi śmierci? (Co za głupie pytanie, oczywiście, że każdy jest świadomy śmierci, tylko, że z jakichś powodów uważamy, że nas to nie dotyczy, może później, ale nie teraz ;)) W mojej rodzinie nie rozmawiało się nigdy o śmierci, ale nie sądzę, że jest to kwestia jakiegoś tabu, tylko raczej wszyscy żyją w iluzji, że ten temat JESZCZE ich nie dotyczy. Zastanawiam się jak to u mnie jest z tą świadomością śmierci, ale chyba ją wypieram tak jak większość mojej rodziny. A jak to jest u Was? Myślicie o tym? Boicie się jej? Wypieracie? Czym jest dla Was śmierć? Zapraszam do dyskusji.
#psychologia #rozkminy #smierc #wszystkichswietych #filozofia
@koniecswiata samej śmierci się nie boję. Nagrodą za całe życie jest spokojna śmierć we śnie i jeżeli mnie kopnie ten zaszczyt to elegancko. Bardziej boję się - brzydko to ujmując - procesu zdychania. Długiego, męczącego procesu, odwlekania nieuniknionego, podtrzymywania przy życiu i obdzierania z godności.
@evilonep "Nie boję się śmierci. Nie chcę tylko być obecny, kiedy ona przyjdzie" Woody Allen
To w sumie dobre podsumowanie Twojego postu
Masz rację, ja też zamiast samej śmierci chyba bardziej boję się cierpienia związanego z chorobą. Dziękuję za ten post.
@koniecswiata
Woody Allen kiedyś zażartował: "Nie boję się śmierci, ale kiedy się wydarzy nie chcę przy tym być". Epikur mówi , że faktycznie nas nie będzie, nie będziemy nawet wiedzieć, kiedy umrzemy, ponieważ śmierć i ja nie możemy koegzystować. Kiedy nie żyjemy, nie wiemy, że nie żyjemy, więc czego się tu bać?
@Mel No właśnie to rozmawianie o śmierci (mówię tu o perspektywie swojej rodziny) jest takie płytkie, polega raczej na wymianie informacji kto z dalszej rodziny umarł, kiedy będzie pogrzeb i czy trzeba jechać, czy to może jest już zbyt daleka rodzina i nie trzeba. Gdy byłam dzieckiem zmarł mój dziadek. Nie rozumiałam wtedy co się właściwie stało i nikt mi tego nie wytłumaczył. Rodzina się krzątała, byli pochłonięci załatwianiem spraw, ktoś tam zaplakał, ktoś tam był smutny, ja byłam już wystarczająco duża, żeby rozumieć, że już nigdy nie spotkam dziadka "na żywo", ale też nie miałam jakiejś głębszej relacji z dziadkiem, więc czułam się trochę poza centrum tych wydarzeń.
Od tamtej pory nie miałam jakiejś większej styczności ze śmiercią w moim bliskim otoczeniu. Po prostu ciekawa jestem perspektywy innych ludzi.
@koniecswiata myślę, że u większości jest podobnie i mało kto w rodzinie obraduje głębiej na ten temat
@Mel Podobne zdanie mieli stoicy, może i wzięli to od Epikura
W mojej rodzinie było podobnie do Twojej, zmieniło się to w momencie śmierci mojego Taty, nagle stała się namacalna, niepokojąco realna. I wtedy zauważyłam, że większość mojej rodziny się tej śmierci boi, więc odsuwa od siebie myśli o niej, szczególnie o swojej śmierci. Ja zawsze miałam trochę inne podejście do tego, może dlatego że wcześnie przestałam wierzyć i musiałam sobie stworzyć swój pomysł na śmierć. Dla mnie to w sumie przejście do niebytu, tego samego co przed narodzinami. O ile nie będzie to śmierć w męczarniach to się jej nie boje, bardziej mnie martwi jak sobie z moją śmiercią poradzą moi bliscy. Ale też wiem, że czas leczy rany i to nie jest pusty frazes.
@Wido Dziękuję Ci za ten komentarz.
@koniecswiata
Jesteście świadomi śmierci? (Co za głupie pytanie, oczywiście, że każdy jest świadomy śmierci, tylko, że z jakichś powodów uważamy, że nas to nie dotyczy, może później, ale nie teraz
Lepiej jak Tołstoj chyba nikt tego nie ujął. Polecam całe opowiadanie śmierć Iwana ilycza, krótkie.
@koniecswiata W mojej rodzinie podobnie, zresztą myślę, że tak samo jak w większości. Żyjemy teraz w cywilizacji, która uznaje celebrację życia, a śmierć spycha się na bok, udaje że jej nie ma. Nowe cmentarze są na uboczach miast/wsi. Ludzie umierają w szpitalu z dala od bliskich, śmierci się nie widzi i nie chce się na nią patrzeć. Jeszcze nie tak dawno śmierć była bardziej obecna w naszym życiu, choćby był zwyczaj, że zmarłego brało się na noc do domu do czasu pogrzebu. Teraz też już tak nie można i pewnie mało kto by chciał.
Śmierć jak najbardziej jest tematem tabu i uważam to za błąd, bo każdy z nas umrze i smierć dotyczy każdego bez wyjątku. Jest to coś naturalnego, nieuchronnego i myślę, że chociaż trochę oswojenie się z myślą o śmierci jest korzystniejsze niż udawanie, że tego nie ma, lub co gorsza zachowywanie się jakby nasze życie nie miało się nigdy skończyć .
Sam nigdy specjalnie nie zastanawiałem się nad śmiercią, choć już kilka śmierci bliskich osób przeżyłem. Pomimo tego zawsze starałem się nie myśleć o niej i tylko czekałem na moment, aż w moim mózgu zatrą się wspomnienia o tym nieprzyjemnym fakcie.
Natomiast w tym roku to się u mnie zmieniło, wiadomo czemu
'W tym cytacie Seneka próbuje przekonać zapewne też i siebie o tym, żeby śmierci się nie bać. Jemu się to udało bo poszedł na śmierć i umarł bez strachu. Ale właśnie czy to była zasługa tego, że nauczył się śmierci nie bać? Czy może bardziej tego, że był już stary i miał za sobą życie, które przeżył w najlepszy możliwy dla siebie sposób?
Stoicy zawsze uważali za wielką wartość brak strachu przed śmiercią i za przykład pokazywali śmierć Sokratesa, czy później właśnie Seneki. Jednak Sokrates tym bardziej był człowiekiem spełnionym i starym i najlepsze co mógł zrobić to pokazać brak strachu przed śmiercią - było to idealnym zakończeniem jego życia.
Na pewno można w jakimś stopniu ograniczyć strach przed śmiercią i jakoś się do niej zawczasu przygotować i pogodzić z nią. Ale czy tak w pełni można nie bać się śmierci, nie spełniając się wcześniej za życia? Nie wiem. W takim wypadku śmierć można traktować właśnie jako motywator żeby żyć dobrze'
@splash545
Jeszcze nie tak dawno śmierć była bardziej obecna w naszym życiu, choćby był zwyczaj, że zmarłego brało się na noc do domu do czasu pogrzebu. Teraz też już tak nie można i pewnie mało kto by chciał.
Dokładnie, jeszcze kilkanaście lat temu trzymano otwartą trumnę z ciałem w domu i schodziła się masa ludzi, rodzina, sąsiedzi.
@splash545 Zgadzam się z Tobą w wielu aspektach, natomiast to co mi tworzy jakiś dysonans, z tego postu i z innych Twoich stoickich cytatów, to jest właśnie ten "brak strachu" - łatwo się mówi i pisze "nie bój się", ale czy to w ogóle możliwe? Z psychologicznego punktu widzenia emocje są właściwością naszego układu nerwowego, są informacją pochodzącą z tych starych ewolucyjnie części naszego mózgu i nie da się ich nie czuć. Można je wypierać albo tłumić (co najpewniej spowoduje jakieś dolegliwości psychosomatyczne - odnośnie tego tematu polecam genialną książkę Gabora Mate "Kiedy ciało mówi nie"). Ja się zastanawiam czy ci filozofowie mówiąc o braku jakichś emocji nie mają tak na prawdę na myśli ich braku, tylko akceptacji przemijania, nietrwałości, akceptacji tego, że na pewno w życiu stracimy coś na czym bardzo nam zależy. Np. boję się śmierci swojej i bliskich, ale jestem jej świadoma, nie wypieram jej, mam świadomość, że np. wsiadając w samochód i jadąc do pracy mogę do niej nie dojechać, więc staram się, żeby każdy dzień przeżywać zgodnie ze swoimi wartościami i nie odkładać życia na później, czyli np. spotykam się teraz z przyjaciółmi i rodziną i buduję z nimi relację, a nie później, jak np. skończę studia, wybuduję dom, albo jakieś inne wymówki. Tak właśnie rozumiem te cytaty Yaloma, które podałam w pierwszym poście
@koniecswiata Jasne, oczywiście, że nie chodzi w stoicyzmie o brak emocji, bo jest to niemożliwe. Chodzi tu o zarządzanie emocjami, akceptację tego co czujemy, ale ewentualny brak akceptacji na naszą reakcję na daną emocję, jeśli ta reakcja miałaby być szkodliwa np. załamanie, nadmierne przeżywanie. W stoicyzmie chodzi, też o nieustanne analizowanie siebie i szukanie prawdziwych źródeł swoich emocji w celu poradzenia sobie z nimi, nieakceptowanie stanu wiecznego niepokoju z powodu jakiegoś problemu życiowego.
Tu w przypadku braku strachu przed śmiercią na pewno nie chodzi o to, żeby powiedzieć sobie, żeby się nie bać, bo nie ma czego
Chodzi tu o tak głębokie zrozumienie, że śmierć jest nieuchronna, naturalna i czeka każdego z nas oraz tak głęboką akceptację tego faktu, żeby być tak mocno pogodzonym ze śmiercią, żeby tego strachu nie czuć, czy bardziej nie musieć mu się poddawać. Chodzi o to, że na przykład będąc na łożu śmierci, żeby strach nas nie sparaliżował, żebyśmy nie wpadli w panikę, ale żebyśmy mogli w tym czasie np. pożegnać się z rodziną i pocieszyć ją.
Ten fragment Twojego komentarza:
więc staram się, żeby każdy dzień przeżywać zgodnie ze swoimi wartościami i nie odkładać życia na później, czyli np. spotykam się teraz z przyjaciółmi i rodziną i buduję z nimi relację, a nie później, jak np. skończę studia, wybuduję dom, albo jakieś inne wymówki
Jest jak żywcem wyjęty ze Sztuki życia według stoików
@splash545 Dzięki z uściślenie. Wychodzi na to, że i Stoicy i współcześni psychologowie są zgodni, w tej kwestii, czyli wszystkie drogi prowadzą do Rzymu
@koniecswiata No mi też dlatego się spodobał stoicyzm, bo zauważyłem, że odnajduje potwierdzenie w psychologii
@koniecswiata Dzięki za polecenie książki, okazało się, że jest na Legimi. Już pobrałem i czeka w kolejce na przeczytanie
@splash545 Super, chętnie dowiem się jakie miałeś wrażenia po przeczytaniu i czy w jakimś stopniu odnosi się do tego stoicyzm
@koniecswiata Będę pamiętał, żeby się z Tobą podzielić wrażeniami
@koniecswiata Dziękuję za taki temat, bo ostatnie dni rozmyślałem nad śmiercią. Nie wiem czemu mi powiadomienia nie zadziałały na tagi filozofia i psychologia, że nie zobaczyłem go wczoraj
Zaloguj się aby komentować