"Chociaż podobne w kwestii obowiązujących zasad, kluby swingerskie różnią się klimatem. Na warszawskim Mokotowie pośród bloków z wielkiej płyty stoi niski, szary budynek z lokalami usługowymi. W podziemiach znajduje się klub Lava.
Na wejściu mnie i koleżankę Magdę wita szeroko uśmiechnięty mężczyzna w eleganckiej koszuli. Stoi za białym kontuarem.
– Przejdą panie przez szatnię, gdzie mogą zostawić ubrania. Dalej, za kotarą, jest sala. W klubie trzeba być w bieliźnie albo nago. Rachunki za drinki regulują panie przy wyjściu – mówi.
Szatnia wygląda jak na basenie – rzędy wąskich, żółtych szafek. Ściągamy z siebie wierzchnie ubrania. Zostajemy w bieliźnie. Trampki zmieniamy na szpilki.
W klubie kobiety są nago lub w bieliźnie. Większość panów pozostaje w bokserkach i koszulce.
Idziemy do baru, który mieści się obok kwadratowego podestu do tańca. Jeżeli cofnąć się kilka kroków, to trafia się w wąski korytarz, wzdłuż którego są rozstawione skórzane kanapy. Im głębiej się w niego wchodzi, tym głośniej słychać jęki i klaskanie uderzających o siebie ciał.
Ludzie uprawiają seks na materacach w pomieszczeniach na końcu klubu. Można ich podejrzeć przez wybite w ścianach otwory wielkości łazienkowego okna. Tłoczy się pod nimi kilku panów. Oglądają w ciszy. Jeszcze dalej znajduje się sauna, jacuzzi i prysznice. Jest też pokój, do którego można zajrzeć, jeśli pchnie się ciężkie drewniane drzwi, otwierane jak w barze z Dzikiego Zachodu. To miejsce dla osób spragnionych mocniejszych wrażeń. Czeka na nie podwieszana pod sufitem skórzana uprząż, kajdanki i pejcze.
Zaglądam do środka. Odwracam się, żeby zawołać Magdę. Widzę, że podszedł do niej pan wcześniej ściśnięty z innymi przy okienku z widokiem na seks. Żywo rozmawiają:
– ...pan mnie łapie za łokieć, a mi się to nie podoba. – Słyszę, gdy jestem już obok. Nie mam czasu, by powiedzieć choć zdanie. Obok materializuje się dwóch mężczyzn. W bokserkach i koszulkach, szczupłych, z siwizną na włosach wskazującą, że są koło pięćdziesiątki.
– Kolego, chyba wyraźnie powiedziała? – pyta wyższy i pociera wskazującym palcem czubek orlego nosa. „Kolega” się ulatnia. Siadamy we czwórkę na skórzanej, czerwonej kanapie.
– Zbigniew jestem, a to Krzysztof – mówi ten, który interweniował.
Dowiadujemy się, że panowie regularnie odwiedzają klub. Zapewniają, że takich, jak ten przed chwilą, widują rzadko.
– Gdzie indziej jest bardziej ekskluzywnie, ale to tutaj czujemy się dobrze – stwierdza drugi z mężczyzn. – A konto na Zbiorniku macie? Byśmy się mogli tam zgadać – dopytuje.
Nie mamy.
– Ach – wzdycha Zbigniew – To taki portal dla swingersów, spragnionych seksu i szukających dziewczyny na godziny. Nie namawiam, ale warto tam być.
Przeskakujemy w rozmowie do tematów zdrowotnych. Zbigniew miał niedawno operację przegrody nosowej. Poleca, jakość życia mu się polepszyła. Nie udaje mu się jednak opowiedzieć o wszystkich plusach. Rozmowę przerywa krzyk. Wydobywa się z ust nagiej kobiety, która zatrzymała się w pół kroku. Ściągnęła z nadgarstka bransoletkę i chciała jej użyć jak gumki do włosów. Pod naporem palców pękł sznurek zdobiony srebrnymi gwiazdkami i koralikami. Te sypią się po podłodze we wszystkich kierunkach.
– Kurwa mać! – krzyczy. – Zbierajcie to, babcia mi przywiozła z Częstochowy! To poświęcone jest!"
Goście rzucają się na ziemię jak na rozkaz. Wysupłują koraliki z wykładziny.
– I sobie człowiek przypomina, że jest w Polsce – mruczy Zbigniew,
sięgając jedną ręką po kilka gwiazdek, które wylądowały koło jego nogi.
Bez wstydu. Sekspraca w Polsce - Karolina Rogaska
#ksiazki
Na wejściu mnie i koleżankę Magdę wita szeroko uśmiechnięty mężczyzna w eleganckiej koszuli. Stoi za białym kontuarem.
– Przejdą panie przez szatnię, gdzie mogą zostawić ubrania. Dalej, za kotarą, jest sala. W klubie trzeba być w bieliźnie albo nago. Rachunki za drinki regulują panie przy wyjściu – mówi.
Szatnia wygląda jak na basenie – rzędy wąskich, żółtych szafek. Ściągamy z siebie wierzchnie ubrania. Zostajemy w bieliźnie. Trampki zmieniamy na szpilki.
W klubie kobiety są nago lub w bieliźnie. Większość panów pozostaje w bokserkach i koszulce.
Idziemy do baru, który mieści się obok kwadratowego podestu do tańca. Jeżeli cofnąć się kilka kroków, to trafia się w wąski korytarz, wzdłuż którego są rozstawione skórzane kanapy. Im głębiej się w niego wchodzi, tym głośniej słychać jęki i klaskanie uderzających o siebie ciał.
Ludzie uprawiają seks na materacach w pomieszczeniach na końcu klubu. Można ich podejrzeć przez wybite w ścianach otwory wielkości łazienkowego okna. Tłoczy się pod nimi kilku panów. Oglądają w ciszy. Jeszcze dalej znajduje się sauna, jacuzzi i prysznice. Jest też pokój, do którego można zajrzeć, jeśli pchnie się ciężkie drewniane drzwi, otwierane jak w barze z Dzikiego Zachodu. To miejsce dla osób spragnionych mocniejszych wrażeń. Czeka na nie podwieszana pod sufitem skórzana uprząż, kajdanki i pejcze.
Zaglądam do środka. Odwracam się, żeby zawołać Magdę. Widzę, że podszedł do niej pan wcześniej ściśnięty z innymi przy okienku z widokiem na seks. Żywo rozmawiają:
– ...pan mnie łapie za łokieć, a mi się to nie podoba. – Słyszę, gdy jestem już obok. Nie mam czasu, by powiedzieć choć zdanie. Obok materializuje się dwóch mężczyzn. W bokserkach i koszulkach, szczupłych, z siwizną na włosach wskazującą, że są koło pięćdziesiątki.
– Kolego, chyba wyraźnie powiedziała? – pyta wyższy i pociera wskazującym palcem czubek orlego nosa. „Kolega” się ulatnia. Siadamy we czwórkę na skórzanej, czerwonej kanapie.
– Zbigniew jestem, a to Krzysztof – mówi ten, który interweniował.
Dowiadujemy się, że panowie regularnie odwiedzają klub. Zapewniają, że takich, jak ten przed chwilą, widują rzadko.
– Gdzie indziej jest bardziej ekskluzywnie, ale to tutaj czujemy się dobrze – stwierdza drugi z mężczyzn. – A konto na Zbiorniku macie? Byśmy się mogli tam zgadać – dopytuje.
Nie mamy.
– Ach – wzdycha Zbigniew – To taki portal dla swingersów, spragnionych seksu i szukających dziewczyny na godziny. Nie namawiam, ale warto tam być.
Przeskakujemy w rozmowie do tematów zdrowotnych. Zbigniew miał niedawno operację przegrody nosowej. Poleca, jakość życia mu się polepszyła. Nie udaje mu się jednak opowiedzieć o wszystkich plusach. Rozmowę przerywa krzyk. Wydobywa się z ust nagiej kobiety, która zatrzymała się w pół kroku. Ściągnęła z nadgarstka bransoletkę i chciała jej użyć jak gumki do włosów. Pod naporem palców pękł sznurek zdobiony srebrnymi gwiazdkami i koralikami. Te sypią się po podłodze we wszystkich kierunkach.
– Kurwa mać! – krzyczy. – Zbierajcie to, babcia mi przywiozła z Częstochowy! To poświęcone jest!"
Goście rzucają się na ziemię jak na rozkaz. Wysupłują koraliki z wykładziny.
– I sobie człowiek przypomina, że jest w Polsce – mruczy Zbigniew,
sięgając jedną ręką po kilka gwiazdek, które wylądowały koło jego nogi.
Bez wstydu. Sekspraca w Polsce - Karolina Rogaska
#ksiazki
@NiedyspozycjaRzeczywistosci " Kurwa mać! – krzyczy. – Zbierajcie to, babcia mi przywiozła z Częstochowy! To poświęcone jest!" Taki obraz nasz
@NiedyspozycjaRzeczywistosci książki nie czytałem, ale tekst jakiś taki znajomy...
Komentarz usunięty
Zaloguj się aby komentować