Wczorajszy dzień dał mi bardzo dużo do myślenia, włóczyłem się po miasteczkach, lasach i innych miejscach. Myślałem gdzie obecnie i w jakiej sytuacji się obecnie się znajduje, i gdzie będę za kilka lat. Od 29 roku życia nastała mocna stagnacja, sam przykułem się do monitora niczym osoba po wypadku do wózka. Odrzuciłem pasje sprzedając wszystko żeby nie wrócić, odrzuciłem poszukiwanie płci przeciwnej po swoich złych związkach, odrzuciłem dbanie o siebie przez co przytyłem 30 kg stając się skinnyfatem, porzuciłem higienę przez co zęby są opłakanym stanie, zamknąłem w bańce przeplatanej kiepsko płatnymi płacami kołchozu lub januszexów na rzecz netu. I tak minęło 6 lat, którym najlepszym najlepszymi momentami jest spadek na 50k zł, za które kupiłem dojebanego kompa a resztę mam jako małą poduszkę finansową, pogodzenie się z ojcem, oraz jak waliłem sobie mgiełkę na mózg (dwa piwa i dwusetka), siedzenie na wykopie. Od pewnego czasu nie cieszy już mnie granie w gierki, już od pewnego czasu coraz bardziej chce upraszać swoje życie. Coraz bardziej w sercu chce porzucić kajdany i iść, iść przed siebie, iść w stronę nieznaną. Jednak wiem że pójście bez planu to będzie szwendanie się w kółko. Dlatego za pierwszy cel chce odbyć drogę św. Jakuba w towarzystwie Jezusa, do Katedry w Santiago de Compostela. Nie jestem katolikiem, ponieważ przez działania kościoła na całym świecie straciłem zaufanie. Jednak chciałbym wewnętrznie odbyt rozmowę z samym sobą, w towarzystwie Jezusa czy jest jeszcze we mnie ułamek wiary. Czy podróż da mi świadectwo wiary, oraz czy zmieni moje nastawienie do samego kościoła. Wiem że jak wyjdę teraz z domu, to wrócę do domu przedzmrokiem. Po pierwsze chce nabyć sprzęt, mam małe doświadczenie bo kiedyś wędrowałem szlaki średniodystansowe w Polsce. Jednak sprzęt nie chce kupować nowy, chce kupić jakiś stary na olx, i stosować się w minimalizmie trochę opierając się na kulturze hobo każdego dnia spać na szlaku odrzucając hostele i mostele bo wtedy ta pielgrzymka nie miałaby sensu. Tak żeby nie przywiązywać się do danych rzeczy. Nauczyć się lub wypisać podstawowe wzroku w kilku językach. Początkowo chciałem odejść od telefonu komórkowe, jednak wiem że na obecnym etapie nie będzie to możliwe. Zbyt dużo poświęceń na raz, może wiązać się z większą porażką. Wiem też że telefon będzie moim gwarantem bezpieczeństwa, nie tylko na wezwanie odpowiednich służb ale psychicznej. Podczas kryzysu wiem że wpis na hejto, może dodać sił. Nie chce zakładać żadnych mediów społecznościowy i robić jakieś z tego wydarzenie. Nie mam co stracić, kołchozów i januszexów otworzy i zamknie się tyle samo, rąk do pracy na niskich stanowiskach nie ubędzie ale wiem że co będzie wspominać. Taka droga pozwoli mi szczerze porozmawiać z sobą, a tego mi brakuje przez obecne rozpraszacze na które jestem podatne. Dobrego dnia bracia.
@Neetowiec Dobrego dnia bracie
@Neetowiec Robiłem camino, polecam. Tylko butów nie kupuj używanych. Dobrego dnia!
Znam sporo osób o lekko przychylbym lub wręcz obojętnym stosunku do wiary które robimy Camino dla siebie, dla próby samotności i wytrzymałości. Też kiedyś zamierzam się wybrać, jak się trafi ze 2 miesiące wolnego.
@Neetowiec Mi kiedyś bardzo dobrze zrobiło 10 dni samemu w polskich Beskidach, Ty to już kawał wyzwania. Powodzenia!
« Kiedyś było nas stu dziś zaledwie jest kilku
Kiedy zasypiam słyszę ujadanie wilków
Włóczykij znów opuszcza Dolinę Muminków
Zobacz huragan ognia patrząc na drwa w kominku. »
Jesli sie nie chusne zanim dojdziesz do paryza to pierdole wszystko i ide z toba.
@Neetowiec ważne, żeby nie uciekać przed sobą, przed swoim życiem, sytuacją. Przeciwnie, żeby spojrzeć, zastanowić się, zobaczyć co było błędem, czego się chce.
@Neetowiec Dobre wyzwanie. Dobrego dla chłopa...
@Neetowiec Ja jak zostanę pełnoletni to będę pielgrzymować.
Zaloguj się aby komentować