Popisywanie się żałością wymaga więcej niźli sama żałość. Jakże mało jest ludzi, którzy smucą się sami dla siebie! Gdy ich słyszy ktoś, wzdychają głośniej; a cisi i spokojni, gdy zostają na osobności, skoro tylko zobaczą kogoś, podniecają się do nowego płaczu. Wtedy próbują targnąć się na swoje życie, co przecież łatwiej mogliby uczynić w chwilach, gdy nikt im nie przeszkadza; wtedy modlą się o śmierć dla siebie, wtedy się rzucają na łóżko. Bez widza zaś boleść się uspokaja.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza 
#stoicyzm
229c1f3a-239e-4059-abf6-e27d32bd2e5c
PanNiepoprawny

Kto pierwszy ten lepszy

ruhypnol

Depresja wołająca o pomoc. Taki obraz jej.

splash545

@ruhypnol i tak i nie. Są ludzie, którzy serio potrzebują pomocy, lecz są też tacy, którzy z użalania się nad sobą zrobili sobie sposób na życie i im jest tak 'dobrze' i jakbyś im nie chciał pomóc to oni tej pomocy nie przyjmą, bo oni po prostu chcą być tym wiecznie poszkodowanym.


Właśnie bardziej bym powiedział, że Ci co faktycznie chcą i potrzebują pomocy to są Ci płaczący w samotności, a przy innych udajacy, że jest wszystko ok, niż Ci co robią takie rzeczy na pokaz.

DerMirker

@splash545 ja tak robię, walczę ze sobą, gdy nikt nie widzi, na zewnątrz udaję, że jest super. Ale w głębi siebie chciałbym, by mi współczuto.

splash545

@DerMirker życzę Ci, żebyś znalazł sobie coś dzięki czemu będziesz mógł czuć się dobrze.

RogerThat

@splash545 takie użalanie się nad sobą też z czegoś może, nie musi, wynikać i wątpię, by ci ludzie byli prawdziwie zadowoleni/szczęśliwi z tego użalania się. Może to jeszcze nie depra, ale pewnie też by się im przydała jakaś pomoc. Może tak, żeby tego nie zauważyli xd w sensie na serio, niektórzy po prostu nie potrafią się zmusić do przyjęcia pomocy.

splash545

@RogerThat tak masz rację, bo co człowiek to historia, każdy jest inny, każdy jest w innej sytuacji. Chociaż mam jedego członka rodziny, który wpisuje się w 100% to co napisałem, że to użalanie się jest po prostu po to, żeby być żałowanym i być w centrum zainteresowania. A wszelakie próby pomocy przez ponad pół wieku spełzają na niczym bo po prostu tak się nauczył i tak jest wygodniej tkwić w swojej boleści niż spróbować coś zmienić. I oczywiście tacy ludzie nie są zadowoleni/szczęśliwi ale podświadomie robią wszystko, żeby tego nie zmieniać bo nie przyznali by tego nawet przed sobą ale lubują się w tym swoim znanym i przez lata pielęgnowanym użalaniu. Jest to dla nich coś znanego i łatwiejszego niż próba zmiany.

splash545

@RogerThat bo tu wchodzi pewien mechanizm, który ładnie ujął Piotr Stankiewicz:


Zaczynamy nie tylko oczekiwać kolejnych klęsk i rozczarowań, ale także je prowokować, a każde kolejne niepowodzenie dodaje nam tylko argumentów. I tak nakręca się spirala błędów i obłędu. Doprowadza nas ona w końcu do poczucia, że nie tylko nie uda nam się nigdy wygrać, ale również, że takie zwycięstwo byłoby niepożądane(...) Zaczynamy dostrzegać wartość w stałości naszych porażek, zaczyna nam się wydawać, że jesteśmy je światu i społeczeństwu winni. (...)

Niewielu zdobędzie się na to, by powiedzieć:"Tak! Moje porażki są skutkiem przegranego myślenia!" (...) potrzebna jest bardzo dokładna i uczciwa obserwacja samego siebie, aby wykryć miejsca, gdzie zagnieździło się to chore myślenie.(...)

Musimy więc zarówno przestać przybierać przegraną pozę, jak też przestać w głębi duszy uważać się za z góry pokonanych. Lepiej jest z trudnością przyzwyczajać się do roli zwycięzcy, niż biegle odgrywać rolę przegranego.

Zaloguj się aby komentować