Model to Dragon 1:35, nie chciało mi się nic w nim przerabiać, więc zrobiłem tak jak był w pudełku. Na sam koniec budowy przyszło mi do głowy, żeby zrobić pojazd styrany staniem pod chmurką, z odchodzącą farbą i mnóstwem rdzy, a do tego ani przymocowane narzędzia ani peryskopy nie bardzo pasują, no ale już trudno.
Na start pomalowałem wszystko ciemnobrązową farbą, mającą imitować skorodowaną, starą, grubą stal. Elementy, które były zrobione z cieńszej blachy - czyli w sumie tylko skrzynkę i błotniki - prysnąłem bardziej pomarańczowym kolorem. Ferdinand nie jest małym pojazdem, więc poszło masakrycznie dużo (jak na modelarskie realia) farby, prawie cały duży słoiczek Tamiyi.
Na fotce złożony na sucho oraz po pierwszym etapie malowania. W komentarzu fotki jakiegoś porzuconego Ferdinanda/Elephanta do inspiracji oraz fajne fotki z fabryki z ukończenia ostatniego egzemplarza przyozdobionego podpisami robotników.
#modelarstwo
@knoor wiele osób mówi że Ferdinand można określać zamiennie z Elefant - a to błąd, minimalne różnice występują. Ferdinand był pierwszy, nazwa zasugerowana przez samego projektanta pana Porsche (nie zaakceptowana przez Hitlera). Elefant to zmodernizowana w 1944 wersja Ferdinanda, różni się dodatkowym pancerzem przykręconym do przedniej płyty, portem karabinu z przodu i dodatkowymi karabinami dla załogi gdyż Hitler uznał że pojazd jest słabo chroniony przed piechotą.
Pojazd nie zyskał większego uznania ze względu na kiepską mobilność i dość skomplikowaną budowę napędu i został wyparty przez Jagdpanther. Niemniej jednak był skuteczny w walce z czołgami i miał wysoki stosunek zniszczeń do strat własnych wynoszący 10-15 do 1.
Dokument na ten temat jest bodajże na YT.
W niego się ładowało w dolną płytę czy skośne policzki kadłuba?
Kiedyś, dawno temu też popełniłem takiego ferdka. Wszystko malowane pędzlem, zimmerit z Milliputa piękne czasy, nostalgłem. Czekamy na kolejny etap.
Zaloguj się aby komentować