Perypetie byłej zakonnicy
hejto.pl#religia #kosciol #bekazkatoli
A miało być cudownie. To sam Chrystus miał ją wybrać na swoją oblubienicę. Tak przynajmniej często słyszała na różnego rodzaju spotkaniach, rekolekcjach czy dniach skupienia we wspólnocie Franciszkanek Rodziny Maryi. Obecnie już blisko 50-letnia Małgorzata Niedzielska (wyraziła zgodę na używanie jej danych), już jako nastolatka czuła, że Bóg domaga się, aby swoje życie poświęciła mu, żyjąc w habicie franciszkanki.
Miała zaledwie 16 lat kiedy wstąpiła do tego zgromadzenia, bez odpowiedniego wykształcenia, bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Postulat, nowicjat i kolejne śluby zakonne. Młoda Małgorzata wyobrażała sobie, że swoje życie spędzi na modlitwie, wśród życzliwych zakonnic, niemal tak jak słyszała to na rekolekcjach powołaniowych. A tymczasem, jako młoda dziewczyna bez wykształcenia, została przeznaczona do ciężkiej pracy w kuchni. To tam miała spędzić resztę życia. Tak zdecydowały przełożone, a ich decyzja była ważniejsza niż wola samego Boga.
Początkowo gotowała dla całego domu zakonnego. Nosiła wielokilogramowe worki z warzywami, które potem obierała codziennie. Olbrzymie gary z jedzeniem, które ważyły więcej niż ona sama, dźwigały we dwie młode kobiety.
Po kilku latach było jeszcze gorzej, bo trafiła do kuchni krakowskich franciszkanów. Klasztor i całe seminarium zakonne, to łącznie 120 osób, głodnych facetów, których codziennie karmiła z innymi zakonnicami. Nikt z młodych kleryków nie pomagał zakonnicom w kuchni, więc najgorszą fizyczną pracę wykonywały te najmłodsze franciszkanki.
Po trzynastu latach pracy w kuchni, kręgosłup odmówił współpracy, a przełożone w zakonie nie pozwalały jej na kontakt z lekarzem. Siostra Małgorzata została przeniesiona do Mielca (diecezja tarnowska), gdzie została gosposią proboszcza. Nie gotowała już dla całego seminarium, ale dla kilku księży, jednak stan zdrowia nie pozwalał jej na dźwiganie czegokolwiek. Kiedy wywalczyła w końcu wizytę u lekarza, diagnoza była jednoznaczna. Groziło jej kalectwo.
Praktycznie uciekła wtedy z klasztoru. Okazało się jednak, że nie ma dla niej przyszłości także poza murami zakonu. Została praktycznie bez środków do życia, bezdomna i chora. Trafiała kilkakrotnie do szpitala, ale potem była bezdomna lub mieszkała kątem u życzliwych ludzi.
Od dwudziestu lat walczy teraz w sądach ze swoim dawnym zakonem. Domaga się od niego renty w wysokości 1500 złotych miesięcznie oraz 100 000 złotych rekompensaty za utracone zdrowie, ale zakonnice wynajęły wpływowe kancelarie prawne i nie widać, aby dawna siostra Małgorzata wywalczyła rentę i jakiekolwiek pieniądze. Dołączone tu zdjęcie pochodzi z korytarza sądowego, przed jedną z rozpraw.
Nic nie zostało z dawnych ideałów bycia duchową córką św. Franciszka. Nie tak miało wyglądać życie we wspólnocie kochających się Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi.
I nasuwa się tylko jedno pytanie. Ile w polskim Kościele jest jeszcze takich męczennic, które ufały, wierzyły, były pełne ideałów, a teraz są wrakami samych siebie sprzed lat. Ile z nich cierpi nadal, bo nie miały takiej odwagi, siły i wiary Małgorzaty, aby wyrwać się ze szponów wspólnot, którym zawierzyły.