#perfumowehistorie
Taka historia.
Po dość ciężkim dniu pracy postanawiam pójść na karaoke do znajomych muzyków (grają na żywo; męczą się niemiłosiernie, bo nie chce im się dodać do listy utworów dwudziestu piosenek, które lubią grać). Biorę coś tam, siadam blisko sceny. Już mnie wołają, żebym coś zaśpiewał. Zapchajdziura przyszła; będzie robić nieudane salta na scenie i zmieniać teksty z ładnych na brzydkie. Nie-e-e-e-e. Dziś nie spełniam życzeń. Odpoczywam. Ale czy na pewno?
Po dziesięciu sekundach od "usiądźnięcia" odczuwam jakiś gorący powiew na lewym uchu. Zespół cieśni nadgarstka powoduje, że przez 22 milisekundy nie do końca wiem, co się dzieje z moim uchem. W międzyczasie jednak dociera do mnie niepodważalny fakt, że to działa tylko z dłonią... i po tych 22 milisekundach słyszę wreszcie: CZEŚĆ MARECZEK! ZGADNIJ, CZYM DZIŚ PACHNĘ!!!
...
Kolega. Przychodzi śpiewać Franka Sinatrę operowym głosem. Strasznie mnie to wkurwia, ale przyzwyczaiłem się.
Był kiedyś taki przypadek: jakaś firma wysłała swojego kosmitę na orbitę. Coś miał naprawić, pokombinować. Ale gdy już nadszedł czas powrotu, coś nie domknęło się do końca i włączył się alarm. Piiip, piiip, piiip. Chłop zgłosił to do "bazy". Szybko okazało się, że to tylko jakiś błąd systemu. Mimo to nijak nie dało się wyłączyć alarmu - a był on bardzo donośny.
Po kilku godzinach - już podczas powrotu - facet od tych dźwięków zaczął wariować. Wżerały mu się w głowę - co w połączeniu z samotnością wywoływało lęki (szczerze mówiąc wątpię, by wysyłało się na takie misje jedną osobę - ale taką historię przeczytałem pimcet lat temu). Kiedy ów człek już dość wyraźnie zbliżał się do osiągnięcia czwartej gęstości obłędu, dano mu "na linię" panią psycholog. I tak, kroczek po kroczku, doszli wspólnie do sytuacji, w której facet został przez nią przekonany, by zakochać się w tym dźwięku. No bo nie było w tamej chwili innego wyjścia.
Kiedy, po niezliczonych kolejnych godzinach, wylądował w końcu na Planecie, był w błogim stanie.
...
Za każdym razem, gdy ten kolega śpiewa, ja myślę o tamtym kosmonaucie. I naprawdę pomaga.
ZGADNIJ! (bawimy się czasem w tę zabawę, bo raz zgadłem TF Noir na nim, i kiedyś też ADG na takim dziadku, co podrywał młodych chłopaków - wszystko to na tych karaoke - nie wymieniliśmy tiktaków, nigdzie indziej się nie spotykamy)
Jakiś taki metaliczny, troszkę dymu. Ale też mokry. Niewiele czuję. Szampon trochę. Trudne.
AAA, NIE ZNASZ! T-REX OD ZOOLOGERA!
... co kurw
Znam T-Rexa od Zoologist. Ale to nie jest to. Ktoś coś kupił na bazarku. Ale czekaj, nic nie mów, zamień się w słuch...
STARY, JEST TAKA (dobra, chodzi o to, że w knajpie jest głośno, moje ucho zmęczone i mokre)
- Stary, jest taka perfumeria: Insity. Robią idealne inspiracje najlepszych zapachów. Ale co jest najlepsze: używają ambroksylotolidolu, żeby miały większą trwałość! Chłopie, Zoologer kosztuje 2500 za 50ml, a ja to kupiłem za 30 ziko! Idź tam jutro, to zobaczysz!
- Śpiewałeś już?
-Nooo! Już trzy numery.
- ...zajebiście.
(mój zapach podczas tej rozmowy: Chypre Palatin podbity kroplą Paradise Soil, wiadomo od kogo)
Tak że ten. Taka historia. Zasoby miłości pozostają na bezpiecznym poziomie. A przecież mógł jeszcze zaśpiewać...
#perfumy
Taka historia.
Po dość ciężkim dniu pracy postanawiam pójść na karaoke do znajomych muzyków (grają na żywo; męczą się niemiłosiernie, bo nie chce im się dodać do listy utworów dwudziestu piosenek, które lubią grać). Biorę coś tam, siadam blisko sceny. Już mnie wołają, żebym coś zaśpiewał. Zapchajdziura przyszła; będzie robić nieudane salta na scenie i zmieniać teksty z ładnych na brzydkie. Nie-e-e-e-e. Dziś nie spełniam życzeń. Odpoczywam. Ale czy na pewno?
Po dziesięciu sekundach od "usiądźnięcia" odczuwam jakiś gorący powiew na lewym uchu. Zespół cieśni nadgarstka powoduje, że przez 22 milisekundy nie do końca wiem, co się dzieje z moim uchem. W międzyczasie jednak dociera do mnie niepodważalny fakt, że to działa tylko z dłonią... i po tych 22 milisekundach słyszę wreszcie: CZEŚĆ MARECZEK! ZGADNIJ, CZYM DZIŚ PACHNĘ!!!
...
Kolega. Przychodzi śpiewać Franka Sinatrę operowym głosem. Strasznie mnie to wkurwia, ale przyzwyczaiłem się.
Był kiedyś taki przypadek: jakaś firma wysłała swojego kosmitę na orbitę. Coś miał naprawić, pokombinować. Ale gdy już nadszedł czas powrotu, coś nie domknęło się do końca i włączył się alarm. Piiip, piiip, piiip. Chłop zgłosił to do "bazy". Szybko okazało się, że to tylko jakiś błąd systemu. Mimo to nijak nie dało się wyłączyć alarmu - a był on bardzo donośny.
Po kilku godzinach - już podczas powrotu - facet od tych dźwięków zaczął wariować. Wżerały mu się w głowę - co w połączeniu z samotnością wywoływało lęki (szczerze mówiąc wątpię, by wysyłało się na takie misje jedną osobę - ale taką historię przeczytałem pimcet lat temu). Kiedy ów człek już dość wyraźnie zbliżał się do osiągnięcia czwartej gęstości obłędu, dano mu "na linię" panią psycholog. I tak, kroczek po kroczku, doszli wspólnie do sytuacji, w której facet został przez nią przekonany, by zakochać się w tym dźwięku. No bo nie było w tamej chwili innego wyjścia.
Kiedy, po niezliczonych kolejnych godzinach, wylądował w końcu na Planecie, był w błogim stanie.
...
Za każdym razem, gdy ten kolega śpiewa, ja myślę o tamtym kosmonaucie. I naprawdę pomaga.
ZGADNIJ! (bawimy się czasem w tę zabawę, bo raz zgadłem TF Noir na nim, i kiedyś też ADG na takim dziadku, co podrywał młodych chłopaków - wszystko to na tych karaoke - nie wymieniliśmy tiktaków, nigdzie indziej się nie spotykamy)
Jakiś taki metaliczny, troszkę dymu. Ale też mokry. Niewiele czuję. Szampon trochę. Trudne.
AAA, NIE ZNASZ! T-REX OD ZOOLOGERA!
... co kurw
Znam T-Rexa od Zoologist. Ale to nie jest to. Ktoś coś kupił na bazarku. Ale czekaj, nic nie mów, zamień się w słuch...
STARY, JEST TAKA (dobra, chodzi o to, że w knajpie jest głośno, moje ucho zmęczone i mokre)
- Stary, jest taka perfumeria: Insity. Robią idealne inspiracje najlepszych zapachów. Ale co jest najlepsze: używają ambroksylotolidolu, żeby miały większą trwałość! Chłopie, Zoologer kosztuje 2500 za 50ml, a ja to kupiłem za 30 ziko! Idź tam jutro, to zobaczysz!
- Śpiewałeś już?
-Nooo! Już trzy numery.
- ...zajebiście.
(mój zapach podczas tej rozmowy: Chypre Palatin podbity kroplą Paradise Soil, wiadomo od kogo)
Tak że ten. Taka historia. Zasoby miłości pozostają na bezpiecznym poziomie. A przecież mógł jeszcze zaśpiewać...
#perfumy
Historia prawie jak z wypoka:
-- hej, zgadnij czym pachne
-- ??
-- awentusem!
-- co do ku....
-- sa takie perfumy cdnim, idealnie jak oryginał i jeszcze dodają ambroxadomestosu, żeby były trwałe.
I nawet nikt nie wąchał Creeda.
Równie dobrze mogli zaśpiewać Don Giovanniego blackmetalowym skrzekiem.
Zaloguj się aby komentować