[Opisuję śmieszne, nietypowe, zaskakujące sytuacje wynikające z ZA mojego syna. Każda osoba z Aspergerem jest inna, każdy z inną intensywnością odczuwa trudności w poszczególnych sferach. To, co charakterystyczne dla mojego syna, może zupełnie nie odzwierciedlać problemów i mocnych stron innych osób z ZA.]
Miało być czasem śmiesznie, postaram się następnym razem! Dzisiaj raczej śmiesznie nie będzie, bo chcę napisać parę słów o szkole, a konkretnie - o Nauczycielach Wspomagających.
Kiedyś przeczytałam takie zdanie, które dało mi do myślenia: Jakby ktoś miał za zadanie wymyślić najbardziej nieprzyjazne środowisko dla dzieci w spektrum autyzmu, wymyśliłby szkołę.
Kto nie jest w temacie, może nie wiedzieć, jakie narzędzia daje system edukacji, by wspierać dziecko z ZA. Dziecko, kiedy ma diagnozę, może starać się (a raczej rodzice) o wydanie Orzeczenia o Potrzebie Kształcenia Specjalnego. Takowe Orzeczenie, w zależności od tego, jakie zapisy się w nim znajdą, uruchamia całą machinę wsparcia dla potrzebującego ucznia. Organ prowadzący, któremu szkoła podlega, przekazuje subwencje - specjalną pulę pieniędzy dla szkoły na realizację zaleceń z Orzeczenia. A więc jeśli w Orzeczeniu jest zapis o potrzebie zatrudnienia Nauczyciela Wspomagającego, to szkoła otrzymuje pieniądze na zatrudnienie takiej osoby. Fajnie to brzmi, ale jak zwykle - papier wszystko przyjmie, gorzej z realizacją. Często jest tak, że Orzeczenie sobie, a rzeczywistość sobie.
W Orzeczeniu mojego syna, poza różnymi wyszczególnionymi formami wsparcia, jest zapis o konieczności zatrudnienia Nauczyciela Wspomagającego.
Kim jest Nauczyciel Wspomagający?
Jest to dodatkowy nauczyciel w klasie, który w razie potrzeby pomaga uczniowi. Tłumaczy mu niezrozumiałą dla niego treść zadania, przywołuje jego uwagę, gdy się rozproszy, jeśli dziecko ma silną potrzebę przerwy w trakcie lekcji, NW może wyjść z nim na korytarz. Gdy dziecko z powodu problemów z koncentracją nie jest w stanie napisać sprawdzianu w tym samym czasie, co pozostałe dzieci, NW zostaje z nim dłużej, albo w porozumieniu z nauczycielem prowadzącym ogranicza zakres sprawdzianu.
Ważnym aspektem pracy NW w kontekście dzieci w spektrum autyzmu jest wsparcie w sytuacjach społecznych. Powinien on, zwłaszcza na wczesnych etapach edukacji, dbać o to, by dziecko nie było wykluczane z grupy. Gdy pojawi sie konflikt miedzy rówieśnikami, powinien tłumaczyć podopiecznemu sytuację, perspektywę innych osób, wyjaśniać zawiłości różnych społecznych niuansów.
NW może i powinien wymyślać i dostosowywać metody do bieżących potrzeb. Z zasady powinna to być osoba cechująca się dużą elastycznością myślenia, będąca dobrym obserwatorem. Absolutnym warunkiem koniecznym do dobrej współpracy z dzieckiem jest nawiązanie fajnej relacji między takim NW a uczniem. Powinien od początku budować tę relację w oparciu o atmosferę wsparcia, pewnego rodzaju komitywy. Powinien zjednać sobie przede wszystkim zaufanie i sympatię dziecka, wejść trochę w jego świat, by potem łatwiej było mu dogadać się z nim, ustalić pewne założenia i mieć większą siłę wyegzekwowania rzeczy, na które się z dzieckiem umówił.
Kim Nauczyciel Wspomagający okazał się być w przypadku mojego syna?
Syn do tej pory (a jest w klasie 4.) przerabia trzeciego NW. O Nauczycielach Wspomagających mojego syna mogłabym napisać książkę. Byłby to dramat. Albo groteska. Nie chcę tutaj szczegółowo opisywać wydarzeń z udziałem NW syna, ale zapewniam Was, że poziom niezrozumienia tematu, niezrozumienia swojej roli przez osoby, na które trafił mój syn, to jest naprawdę coś szokującego.
W pierwszej klasie synowi przydzielono starszą panią, która biegała za nim i wycierała mu nos, chowała wystającą metkę, wyciągała za niego piórnik z plecaka i pakowała go po lekcji. Syn bynajmniej nie wymaga takiego wsparcia. Co najwyżej zwrócenia uwagi, aby to zrobił, bo stale jest rozkojarzony i o tym nie myśli. Rozumiecie - pierwsza klasa, gdzie dzieci uczą się w ogóle, jak wygląda szkoła, że to już nie przedszkole, są jakieś obowiązki, każdy siedzi w ławce, ma swój plecak i piórnik, których musi pilnować. Wszystkie te rzeczy pani robiła za niego, jednocześnie unosiła się honorem za jego nietaktowne zachowania (o których on nawet nie miał świadomości, że są nietaktowne). W moim odczuciu pani nie rozumiała kompletnie swojej roli i zamiast pomóc zbudować mu jakieś rytuały związane z funkcjonowaniem w szkole, zamiast go usamodzielniać, robiła coś zupełnie odwrotnego.
W drugiej i trzeciej klasie syn miał nową panią. Ta z kolei wytrwale usiłowała go "złamać", wyleczyć, sprawić za wszelką cenę, że będzie funkcjonował tak, jak inne dzieci. Jak miał ułożone kredki w piórniku kolorami, to dla zasady mu je mieszała, by przełamywać jego schematy, które pomagają mu funkcjonować. Karała go za to, że coś go zdekoncentrowało. Karała go za to, że odczuwał dyskomfort sensoryczny i szukał ucieczki od uciążliwego bodźca. Nie wiem, co też tę kobietę skłoniło do pracy w szkole, mogłaby zrobić zawrotną karierę prowadząc musztrę wojskową. Wszystko od kreski do kreski, cokolwiek wystaje poza ramy, ciosamy tak, by pasowało do reszty.
Podsumuję tylko, że osoby przyjmowane na stanowisko Nauczyciela Wspomagającego (czy też wg obowiązującej nomenklatury - Nauczyciela Współorganizującego proces kształcenia), są to osoby, które ukończyły studia z pedagogiki specjalnej lub osoby, które ukończyły inne studia magisterskie i zrobiły dodatkowo studia podyplomowe z pedagogiki specjalnej. Tak, ci ludzie specjalnie kształcą się z tego, jak wspierać autystycznych uczniów.
Tymczasem w środowisku szkolnym syn oprócz tego, że musi mierzyć się z trudnościami wynikającymi z jego zaburzenia, to musi mierzyć się z niezrozumieniem jego trudności przez osoby, które są tam TYLKO po to, by go wspierać.
Niestety o dobrego Nauczyciela Wspomagającego trudno. Zwłaszcza w zwykłej, publicznej szkole ogólnodostępnej. W szkołach integracyjnych nauczyciele dostają dodatek za trudne warunki pracy, w masowej szkole nie, mimo że na stanowisku NW wykonują taką samą pracę. NW w szkole masowej są słabo opłacani, więc jak tylko ktoś nabędzie potrzebne kwalifikacje, ucieka do szkół integracyjnych albo prywatnych. A więc chętnych jest jak na lekarstwo, a już jak się ktoś znajdzie, to często (przynajmniej w naszym przypadku) okazuje się, że nie ma totalnie pojęcia o co chodzi w ZA.
Szkoda, że cierpią na tym dzieci, które mierząc się w środowisku szkolnym z przebodźcowaniem, dekoncentracją, niezrozumiałymi zawiłościami społecznymi, dyskomfortem sensorycznym, przeciążeniem swojego "procesora", przemęczeniem muszą dodatkowo walczyć o krztę zrozumienia z nauczycielami - zwłaszcza tymi "wspomagającymi".
@Musztarda drobna przypominajka o tagach
@bojowonastawionaowca
Damn, wiedziałam, że coś mi umknęło, dzięki
Pocieszę Cię …w prywatnych placówkach jest nie lepiej - z autopsji. Rozwiązaniem jakie finalnie szkoła zastosowała było relegowanie chłopca, który już sobie dobrze radził.
@AndrzejZupa Dramat. To jest naprawdę coś niewiarygodnie przykrego. My oczywiście mieliśmy też bardziej lub mniej zawoalowane sugestie, że gdzie indziej byłoby mu lepiej.
System gotowy tylko na “skok na kasę “…nie na to, żeby zrozumieć, pomagać. Dno i pięć metrów mułu.
@Musztarda trochę na temat a trochę nie - z tego co mi w jednym miejscu mówili, na każde dziecko z orzeczeniem placówka otrzymuje identyczną subwencję (jakieś niecałe 4k), niezależnie od tego czy dziecko potrzebuje nauczyciela wspomagającego i całej listy innych zajęć czy jedynie dwa razy w tygodniu spotkania z logopedą. Także trochę się nie dziwię, że jest z tym taki problem
@emdet Nie mam pewności na 100% co do tego. Szkoła syna na przykład na początku dostała od organu prowadzącego kasę tylko na 10 h tygodniowo NW. Dyrekcja składała wnioski o więcej i dostali na 20h. Wydaje mi się więc, że to jest zależne od potrzeb, ale może pojawi się ktoś z branży i potwierdzi.
@emdet Jak się wyspałam, to dotarło do mnie w czym rzecz
@emdet @Musztarda mylicie dwa wątki
1. Każda placówka za dziecko z orzeczeniem dostaje nieco ponad 4k pln (być może różnica brutto/netto).
2. Nauczycielem wspomagającym w szkole publicznej może być np woźna bez wymaganych kwalifikacji
3. 10h to standardowy czas Ale jeśli klasa posiada np. 3 dzieci z orzeczeniem to nauczyciel wspomagający pojawia się na 30 godzinach lekcyjnych - bardzo często w klasach integracyjnych jest 1-2 NW przez wszystkie godziny lekcyjne.
4. W Polsce brakuje szkół przystosowanych do dzieci z ASD. Jest to pomijane i nikogo nie interesuje. Gdyby nie kontakt z rówieśnikami to można decydować się na indywidualny program nauczania lub edukację zdalną - szkoła w chmurze, ale nie polecam od tego zaczynać bo jednak dziecko nie socjalizuje się.
Nikogo to nie interesuje ale..
Moja córka idzie w tym roku do 1 klasy do szkoły społecznej szkoła jest w pełni przystosowana do dzieci z zaburzeniami ze spektrum, klasy przystosowane by dzieci nie musiały ich zmieniać. Klasy 5-12 osób. Brak dzwonków a przerwy dostosowane do klasy więc zajęcia raz trwają 30 minut a raz godzinę - w zależności jak dzieciaki sobie radzą. W każdej klasie jest 1-2 nauczycieli wspomagających. Cała kadra z doświadczeniem olifrenopedagogicznym oraz terapeuci, szkoła zapewnia terapię si, logopedyczną i kilka innych grupowo i indywidualnie dla dzieci.
Zwiedziłem 6 szkół zanim wybrałem i mam nadzieję, że damy radę.
@rm-rf Niestety w dwóch punktach jesteś w błędzie:
2. NW absolutnie nie może być woźna, musi mieć udokumentowane kwalifikacje, by objąć to stanowisko.
3. 10h to czas, na który z reguły na starcie organ prowadzacy przyznaje NW, ale szkoła ma prawo starać się o zwiększenie czasu, tak jak było w naszym przypadku. Mój syn nie ma w klasie drugiego dziecka z orzeczeniem, a ma NW na 20h.
Ustawowo jeden NW może mieć pod opieką max 5 dzieci z orzeczeniem w danej klasie. W jednej klasie integracyjnej nie może być więcej, niż 5 dzieci z orzeczeniem.
W końcu to ma być integracja, dzieci neurotypowe muszą być w większości.
Możliwe, ze szkołą, do której idzie Twoje dziecko ma jakieś swoje sposoby. Może jest na lekcjach obecna trzecia osoba, ale najprawdopodobniej nie jest to NW, tylko jakaś pomoc nauczyciela.
Niemniej życzę powodzenia i wszystkiego dobrego dla latorośli
@Musztarda ad pkt 2 - za duży skrót myślowy ale jest dokładnie jak piszesz, dziecko domyślnie ma 10h co można zwiększyć i jeden NW może mieć kilka dzieci w tym samym czasie. Co do pkt1 to zasady zasadami a życie życiem.
Szkoła gdzie wysyłam dziecko jest społeczna, czyli mamy taką kadrę za jaką płacimy. Placówka sama dokłada drugiego NW jeśli jest to wymagane.
@Musztarda Jak to dobrze, że w moich czasach nie było NW
@Musztarda akurat temu jestem przeciwny i jeśli mojemu potomstwu się przydarzy autyzm to postaram się z tego nie korzystać. Powód? Myślę że prędzej nauczy się że potrzebuje specjalnej troski albo uwierzy nie jest dość dobre by poradzić sobie samo czy konkurować na równi (a często z przewagą) z innymi.
Niech sobie sortuje kredki i dostaje uwagi za nieprzygotowanie jak o czymś zapomni, a Ty zrozum że będzie je dostawał całe życie i one są chuja warte. Niech się uczy tego co go interesuje i chuj w dupę starym babom w szkole.
@wombatDaiquiri
To nie jest dobre podejście. Mówi się o spektrum autyzmu dlatego, że jest tam bardzo dużo różnych form. Ciężko założyć z góry, jaki rodzaj wsparcia będzie potrzebny.
@wombatDaiquiri Mój syn żyje jakby w zwolnionym tempie. Wszystko robi powoli, jak leniwiec. Szkolne tempo jest dla niego nie do ogarnięcia, on ledwo zdąży wyjąc zeszyt na lekcji, a już trzeba się pakować. W szatni, jak coś przykuje jego uwagę, to spędzi tam dwie godziny nie zważając na nic dookoła. A na lekcjach, jak się zdekoncentruje albo wkurzy potrafi gadać, chodzić po sali, krzyczeć, wybiegać na korytarz. Traci na tym niestety również reszta klasy.
Oczywiście rodzic ma prawo zrezygnować z NW, ale z tak funkcjonującym dzieckiem relacje na linii szkoła - rodzice bardzo szybko byłyby na ostrzu noża. A nie są mi obce przypadki, kiedy to szkoła wnosi do sądu o wgląd w sytuację rodzinną. Rodziców odwiedzają kuratorzy, niejednokrotnie sprawy kończa się w sądzie, bo ktoś w pewnym momencie uznaje, że rodzice są niewydolni, skoro dziecko tak się zachowuje.
@Musztarda wszystko spoko, ale piszesz dokładnie to o czym mówię;
Szkolne tempo jest dla niego nie do ogarnięcia
Nie wiem, dlaczego miałoby być nie do ogarnięcia. Wydaje mi się, że jesteście w stanie przygotować "szybki rytuał wyciągania przyborów szkolnych", wytrenować go i zaaplikować w szkole?
Ja rozumiem, że byłoby super gdyby taki nauczyciel to z nim przerobił, ale jak sama widzisz - raczej nie przerobi.
A to dopiero szkoła. Potem będą studia, praca, dom, własne dzieci...
@wombatDaiquiri Mam na drugie "trening różnych czynności" ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie rzeczy trenujemy z synem w domu. On jest już wybitnym teoretykiem. Wszystko wie. Ale to nic nie da, jak trenuje w zupełnie innym środowisku. On musi ćwiczyć to tam, w szkole, w tym otoczeniu, z tymi bodźcami.
To wolne tempo nie wynika z lenistwa. To wynika z tego, że dzieciak non stop ma w głowie mega intensywne myśli na zupełnie inny temat.
Wyobraź sobie, że łapie Cię nagle jakąś wena do napisania jakiegoś tekstu. Starasz się intensywnie w głowie nadać temu jakąś formę, myślisz, trzymasz się kurczowo tych myśli, żeby nie zapomnieć, żeby tylko Ci coś nie uciekło zanim zdążysz zapisać. Ten poziom intensywności myśli sprawia, że nie jest w stanie jednocześnie skupić się na czymś innym. Chłopak ma bardzo bogate życie wewnętrzne
Wytrenuj dziecko, żeby mniej myślało. To ten poziom skomplikowania tematu.
@Musztarda
Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie rzeczy trenujemy z synem w domu.
Wyobraź sobie, że sobie wyobrażam ( ͡° ͜ʖ ͡°) mam formułki na prowadzenie rozmów z nieznajomymi, mam wytrenowany uśmiech do słuchania ludzi, mam trzy kalendarze w których planuję zadania z deadlajnami. Zrozumienie jak działa randkowanie to był kurwa koszmar xD
Można by rzec, że jestem praktykiem autyzmu.
To wolne tempo nie wynika z lenistwa. To wynika z tego, że dzieciak non stop ma w głowie mega intensywne myśli na zupełnie inny temat.
No tak jest. Dlatego uczę się gotować szybciej, bo zajmowało mi to dwie-trzy godziny minimum codziennie. Musiałem w tym celu sprawdzić cztery książki i wybrać jedną która jest napisana w pasujący mi sposób.
Ze sprzątaniem trochę walczę, ale zaczynam się godzić z faktem, że rzeczy nigdy nie są "ostatecznie i poprawnie sprzątnięte".
Wyobraź sobie, że łapie Cię nagle jakąś wena do napisania jakiegoś tekstu. Starasz się intensywnie w głowie nadać temu jakąś formę, myślisz, trzymasz się kurczowo tych myśli, żeby nie zapomnieć, żeby tylko Ci coś nie uciekło zanim zdążysz zapisać. Ten poziom intensywności myśli sprawia, że nie jest w stanie jednocześnie skupić się na czymś innym. Chłopak ma bardzo bogate życie wewnętrzne
Rel, polecam je po prostu zapisywać xD Taki dump świadomości, listy zadań i rozpisanie jakiejś hipotezy "na później" bardzo uwalnia myślenie. Pół mieszkania zajebane listami na każdy dzień xD
Wytrenuj dziecko, żeby mniej myślało. To ten poziom skomplikowania tematu.
To co proponuję jest ortogonalne do ilości myśli. Nie twierdzę, że Twój syn powinien myśleć mniej. Niestety w neurotypowych świecie trzeba się nauczyć "porzucać" te nadwymiarowe myśli które chcą zrozumieć i zgłębić temat. Po prostu życie jest zbyt skomplikowane a ludzie zbyt pierdolnięci. A najłatwiej moim zdaniem osiągnąć to, planując co mamy zrobić i "trenując pamięć mięśniową" żeby wykonywać to jak najszybciej, bo nudne.
Jak w ogóle dzieci podchodzą do tego że Twój syn ma dodatkowego nauczyciela? Bo właśnie wchodzi w okres, kiedy według moich wspomnień zaczyna się gnojenie "słabszych" jednostek. Piszę w cudzysłowie, bo myślę że poradzi sobie ze znalezieniem słabych punktów przeciwnika ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
@wombatDaiquiri
Niestety w neurotypowych świecie trzeba się nauczyć "porzucać" te nadwymiarowe myśli które chcą zrozumieć i zgłębić temat.
Właśnie on póki co nie jest chyba jeszcze na tyle dojrzały, by porzucać te nadmiarowe myśli. Póki co jest w stanie się zmobilizować i wziąć do kupy w celu skupienia się na nieinteresujacej go czynności na jakieś 10 minut, po czym potrzebuje odpoczynku. A i tak uda się to tylko jeśli jest wypoczęty, najedzony, ogólnie w dobrym nastroju i kondycji.
Ale na pewno masz rację w tym, że treningi są dobre i niezbędne dla niego, jednak nie chciałam, żeby wybrzmiało, że te czynności są łatwe do wytrenowania.
Dzięki za zrozumienie i opisanie swojej perspektywy. Wyciągnęłam z Twojego komentarza wskazówki dla siebie.
Mogę jeszcze zapytać, w jakim wieku uznałeś, że potrzebujesz tych skryptów zachowania, formułek na rozmowę i wyuczonych uśmiechów?
@Musztarda to nie było uznanie. Bardziej obserwacja.
W podstawówce byłem gnębiony przez rówieśników. W gimnazjum poznałem mądrzejszych ludzi i zrozumiałem, że istnieją grupy w których mogę być sobą i grupy w których wygodniej mi przygotować i odegrać teatrzyk niż mierzyć się z odrzuceniem. Zwłaszcza gdy nie potrzebuję akceptacji w danej grupie tylko jest ważna z powodów funkcjonalnych, jak np. klasa w szkole jako całość - nie każdy musi mnie lubić, ale dobrze by było gdyby większość się ze mną zgadzała, bo to daje dużo możliwości. A powiedzenie komplementu do najbardziej eksponowanej cechy rozmówcy i wysłuchiwanie ludzi to nie jest jakaś super ciężka rola do odegrania xD
No więc w liceum wyszedł ze mnie społeczny motyl i od tamtego czasu to fluktuuje. Generalnie problem który np. widzę teraz to wiele moich zachowań było ok jak wyglądałem na 18 (a wyglądałem długo) ale są dla ludzi trudniejsze do przełknięcia jak mam prawie 30 i zastanawiam się, komu to przeszkadza i jak bardzo mogę mieć to w dupie nie tracąc zbyt wiele.
@Musztarda
A i tak uda się to tylko jeśli jest wypoczęty, najedzony, ogólnie w dobrym nastroju i kondycji.
To się nie zmienia chyba z wiekiem xD tylko teraz jako człowiek odnoszący sukcesy zawodowe i życiowe mogę powiedzieć "no ja chyba wiem lepiej czym się powinienem zajmować elo" a dziecku nikt nie uwierzy
@Musztarda Cholibka. Miałem epizod uczenia w szkole średniej, był uczeń z ZA, szczerze mówiąc... nie różnił się zbyt wiele od mojego kolegi z klasy. Chłopak sobie czasem coś rysował, albo mruczał pod nosem, siedział w pierwszej ławce, czasem się zapalał i musiał coś dopowiedzieć lub odpowiedzieć - no spoko, jak problem?
Po przeczytaniu tego wpisu mam wrażenie, że NW dla takiego dziecka powinien być facet, najlepiej ścisłowiec. Jest spora szansa, że stwierdzi, że dziecko jest całkowicie normalne, a to jest oczywiste, że przynajmniej niektóre rzeczy musi mieć uporządkowane, a niektóre sprawy go kompletnie nie interesują. Ja dziś się przebudziłem o 4 rano i już nie zasnąłem, bo zacząłem obmyślać szczegóły instalacji off-grid, którą chcę postawić. Więc były wymiary, mocowania, analizowałem konstrukcję pod panele - gdyby jednak miały być na gruncie itd. itp.
@Nemrod potrzebna nam społeczność anonimowi autyści, gdzie będzie się chodzić i opowiadać o swoim dniu, a reszta sali będzie zdziwiona jak pojebana jest większość ludzi na świecie xD
@wombatDaiquiri xD
@Musztarda mój dzieciak też jest w spektrum autyzmu, chodzi do szkoły Integracyjnej, bywa ciężko nie wyobrażam sobie żeby poszedł do zwykłej szkoły. Wymaga bardzo dużo uwagi, rozkojarza się, jest bardzo uparty... Przy tym dość inteligentny i dający się lubić jednak sprawiający dużo problemów. Trzeba dużo czasu mu poświęcać na rozmowy i tłumaczenie w kółko tego samego ale to procentuje i dostrzeganie progresu z każdym miesiącem daje dużo satysfakcji. Powodzenia
@Kremovka Mój do integracji się nie dostał. Ale wspaniale słyszeć, że Twój daje radę i robi progres
@Musztarda czasem wzywają do szkoły ale przy tym starają się pomagać, do jakiej poradni pójść, jak z dzieckiem rozmawiać, opowiadają jak sami sobie z nim radzą. Są dwie nauczycielki w klasie na stałe i tak, są świadomi, znam ludzi którzy wysłali swoje neurotypowe dzieci do tej szkoły że względu na dobre opinie. Oczywiście nigdzie nie jest idealnie. Na początku był problem tylko bo nie było jeszcze orzeczenia, ale dało się że wszystkim dogadać. Wg mnie każda szkoła powinna taka być.
@Kremovka Nic tylko się cieszyć, że są takie placówki. Świetnie, że do takiej trafiliście.
Moja mama jest nauczycielką na emeryturze od jakiś 3 lat. Tak na oko z 15 lat temu poziom nowych pracowników w oświacie spadł na mordę. Wcześniej większość przychodziła z mniejszym lub większym powołaniem. Teraz po znajomości jakieś odpady ludzkie wychowują i kształcą dzieci. Sama ledwo wytrzymała przed odejściem, bo mimo wieku jeszcze jej się chciało ale ostatnie 5 lat to nie robiła nic ponad to co było w jej obowiązkach, bo na końcu i tak wszyscy dostawali takie same premie, bo przyszli "swoi" od burmistrza czy tam sołtysa.
Z dzećmi niepełnosprawnymi też pracowała, na początku mimo tego, że szkoła wiejska było dobrze. Potem często nawet sama musiał do dzieciaka dojść kawałek, bo koleś co miał ją dowieźć do ucznia siedzi sobie na L4. Potem miała już tylko takich uczni w klasie z NW właśnie ale bez dojazdów, o ile mnie pamięć nie myli, tylko ta pierwsza dziewczyna prosto po studiach dawała radę psychicznie, fizycznie było czasami gorzej, bo dzieciak większy niż ta drobna kobieta. Potem przyszła jakaś typowa stara baba z nadania z góry i połowa lekcji w piach, bo nie ogarniała.
Trzymaj się!
@Musztarda Z NW, podobnie jak z innymi nauczycielami, to kwestia popytu i podaży, jak na każdym innym rynku. Mówię to, bo sam byłem/jestem nauczycielem.
Najlepsi się cenią, biorą często po 200-300zl/h, miernoty idą "do roboty", nie znają się i dają z siebie całe 30%. Znałem dwa wyjątki od tej reguły, ale te kobiety były naprawdę wyjątkowe (pracowały właśnie z dziećmi z autyzmem).
I tak dobrze że dostaliście takiego nauczyciela, u nas się to w ogóle nie udało
@Shivaa Trzymajcie się, my przez pół roku też funkcjonowaliśmy bez, bo szkoła nie mogła nikogo znaleźć.
Ale jak miałby być taki NW, który funduje dziecku traumy, to może już lepiej, że nie ma żadnego...
Zaloguj się aby komentować