Nie popieram promowania grubasów, jestem za nazywaniem rzeczy po imieniu. Nie, jeśli jesteś otyły/otyła wcale nie jesteś piękny/piękna i zdrowy/zdrowa. Ruch jest zdrowy, kalorie się liczą - "calories in, calories out" i kropka.
ALE
Byłem w życiu chorobliwie gruby, jak i znacznie poniżej zdrowego BMI. Byłem gruby, bo zupełnie brakowało mi i moim rodzicom świadomości w temacie odżywiania. Wpierdalałem i się nie ruszałem, więc musiałem tyć - to jasne, ale nawet po latach od wyjścia na prostą, liczenia kalorii, trzymania niskiego BF/street workoutu/bycia aktywnym, potrafi mi się przytrafić taki jeden dzień w roku, że nie mogę opanować łaknienia. Wystarczy, że ktoś ma spierniczony hormon głodu i po prostu musi jeść. Gdyby nie moja niskowęglowodanowa dieta i ucięcie do zera rafinowanych cukrów, to w kilka miesięcy przytyłbym 30 kg (sprawdzone info - dwukrotnie). Trzymam taką dietę cały rok i myślę, że jestem w 5% ludzi z najlepszą formą w społeczeństwie, ale jestem bombą z opóźnionym zapłonem. Niech tylko lekko popuszczę pasa w Wigilię, lub na jakimś weselu i kompletnie tracę kontrolę - wlatuje taki wilczy głód, że nie życzyłbym go żadnemu wrogowi. 5000-7000 kcal pęka lekko, ale jestem bardzo aktywny, więc w tydzień/dwa jestem w stanie spalić tę nadwyżkę. Ewidentnie mam zaburzenia odżywiania i uważam się za kogoś w rodzaju alkoholika, który nawet nie pijąc już ani kropli będzie nim do końca życia. Jeśli ktoś nigdy nie czuł głodu przejmującego kontrolę nad rozumem, nie ma pojęcia co przechodzą niektóre osoby.
Dodam, że będąc grubasem nie miałem takich epizodów, a już po pierwszym odchudzaniu ciało zaczęło wariować i usilnie próbować wracać do poprzedniej wagi.
A, i jeszcze jedno. W zeszły weekend zrobiłem domowe pączki, taki przyspieszony tłusty czwartek - miałem zjeść kilka, a jak pewnie się domyślacie musiałem potem biegać cały ten tydzień.
#dieta #odchudzanie #bekazpodludzi #oswiadczenie #jedzenie
