Od nieco ponad miesiąca mieszkam nad morzem.
Od dziecka mnie do niego ciągnęło, ale zawsze było mi do niego bardzo daleko. Dopiero teraz odkrywam uroki obcowania z nim na co dzień. Ostatnio potrzebowałem chwili dla siebie. Zjechałem rowerem w dół zatoki i usiadłem z książką na kamienistej plaży. Było w miarę słonecznie, ale nadal dość chłodno - typowo, jak na kwiecień w Danii. Pierwsze chwile w nowym miejscu są dla mnie zawsze nieswoje. Może za bardzo przejmuję się zdaniem innych, ale głowę zajmują mi wtedy myśli jak “czy nikomu nie przeszkadzam”, “czy to na pewno jest plaża do siedzenia? może to prywatny teren”, “czy nie wyglądam jak debil” itd.
Nie musiałem się tymi myślami za długo przejmować, bo bardzo szybko okazało się że jestem na tej plaży… zupełnie sam. Oprócz pary wyprowadzającej na spacer maltańczyka, która po chwili zniknęła mi z oczu, nie było poza mną nikogo.
Morze jest głośne. Prawdopodobnie to kwestia, krótkiej i kamienistej plaży, jakich w Polsce nie mamy wiele, ale byłem zdziwiony jak często podnosiłem znad książki głowę, wyrwany z czytania grzmotem fali rozbijającej się o brzeg. Do tego, każdej większej fali towarzyszył dźwięk, którego nigdy z plażą nie utożsamiałem. Dźwięk kamyczków. Istna symfonia stuknięć i puknięć, kiedy cofająca się woda próbuje zabrać ze sobą ich jak najwięcej w głąb morza. Jak grzechotka. Wielokrotnie przerywałem czytanie i przez minutę wpatrywałem się w morze, wczuwając się w interwał pomiędzy kolejnymi większymi falami.
Samotność jest ciekawa. Żyjąc w mieście, rzadko mamy okazję być zupełnie sami, poza czterema ścianami swoich mieszkań. Z jednej strony czasem potrzebuję samotności, niemal tak samo jak Słońca. Z drugiej, kiedy już znajdę się gdzieś zupełnie sam - czuję niepokój. Gdzieś z pierwotnej części mojego mózgu sączą się myśli. Nie wiesz co jest pod tą wodą. Co jeżeli coś z niej wyjdzie? Co jak kolejna fala będzie dwa razy większa? Nikt nie wie że tu jestem. Kiedy ostatnio oglądałem się za siebie?
Z wody oczywiście nic nie wyszło. Minęła godzina. Kilkadziesiąt metrów na prawo ode mnie na plażę schodzi jakaś obca dziewczyna. Koniec samotności. Wstaję. Rozcieram zgrabiałe od chłodu dłonie i wsiadam na rower. Pora wracać do ciepłego domu.
https://streamable.com/jbv26i
https://streamable.com/yfen8h
#przemyslenia #grafomanstwo #morze #samotnosc
Od dziecka mnie do niego ciągnęło, ale zawsze było mi do niego bardzo daleko. Dopiero teraz odkrywam uroki obcowania z nim na co dzień. Ostatnio potrzebowałem chwili dla siebie. Zjechałem rowerem w dół zatoki i usiadłem z książką na kamienistej plaży. Było w miarę słonecznie, ale nadal dość chłodno - typowo, jak na kwiecień w Danii. Pierwsze chwile w nowym miejscu są dla mnie zawsze nieswoje. Może za bardzo przejmuję się zdaniem innych, ale głowę zajmują mi wtedy myśli jak “czy nikomu nie przeszkadzam”, “czy to na pewno jest plaża do siedzenia? może to prywatny teren”, “czy nie wyglądam jak debil” itd.
Nie musiałem się tymi myślami za długo przejmować, bo bardzo szybko okazało się że jestem na tej plaży… zupełnie sam. Oprócz pary wyprowadzającej na spacer maltańczyka, która po chwili zniknęła mi z oczu, nie było poza mną nikogo.
Morze jest głośne. Prawdopodobnie to kwestia, krótkiej i kamienistej plaży, jakich w Polsce nie mamy wiele, ale byłem zdziwiony jak często podnosiłem znad książki głowę, wyrwany z czytania grzmotem fali rozbijającej się o brzeg. Do tego, każdej większej fali towarzyszył dźwięk, którego nigdy z plażą nie utożsamiałem. Dźwięk kamyczków. Istna symfonia stuknięć i puknięć, kiedy cofająca się woda próbuje zabrać ze sobą ich jak najwięcej w głąb morza. Jak grzechotka. Wielokrotnie przerywałem czytanie i przez minutę wpatrywałem się w morze, wczuwając się w interwał pomiędzy kolejnymi większymi falami.
Samotność jest ciekawa. Żyjąc w mieście, rzadko mamy okazję być zupełnie sami, poza czterema ścianami swoich mieszkań. Z jednej strony czasem potrzebuję samotności, niemal tak samo jak Słońca. Z drugiej, kiedy już znajdę się gdzieś zupełnie sam - czuję niepokój. Gdzieś z pierwotnej części mojego mózgu sączą się myśli. Nie wiesz co jest pod tą wodą. Co jeżeli coś z niej wyjdzie? Co jak kolejna fala będzie dwa razy większa? Nikt nie wie że tu jestem. Kiedy ostatnio oglądałem się za siebie?
Z wody oczywiście nic nie wyszło. Minęła godzina. Kilkadziesiąt metrów na prawo ode mnie na plażę schodzi jakaś obca dziewczyna. Koniec samotności. Wstaję. Rozcieram zgrabiałe od chłodu dłonie i wsiadam na rower. Pora wracać do ciepłego domu.
https://streamable.com/jbv26i
https://streamable.com/yfen8h
#przemyslenia #grafomanstwo #morze #samotnosc
@lukmar Mieszkam nad morzem już od 7 lat. Bardzo sobie chwalę i polecam. Klimat przyjaźniejszy, a do tego dokładnie to co mówisz. Mało co jest tak przyjemne w naturze jak usiąść na plaży, posłuchać fal i się zrelaksować.
@xsomx mi morze zawsze kojarzyło mi się z wakacjami. W zasadzie nadal mi się tak kojarzy. Ciekawe czy w którymś momencie się do niego przyzwyczaję. Też tak miałeś?
Prawie całe życie mieszkałem nad morzem. Długie spacery po pustej plaży, szum fal i wiatr - to mnie uspakajało. Choć plaże kamieniste nie kręcą mnie tak, jak piaszczyste, bo lubię chodzić boso, to każde morze mnie uspakaja.
Zaloguj się aby komentować